12 października
sobota
Eustachego, Maksymiliana, Edwina
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Siostry w obozach PRL

Ocena: 4.7
1230

Najpierw łomotanie do bram domu zakonnego, potem konfiskata dowodów osobistych sióstr, wreszcie wywózka w nieznane. W ramach akcji X-2, dziewięć lat po wojnie, aparat represyjny Polski Ludowej wysłał do obozów pracy przymusowej 1,5 tys. zakonnic.

fot. arch. Domu Prowincjalnego Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMPNP w Leśnicy

W krajach bloku komunistycznego władze zmierzały do wyeliminowania sióstr z życia publicznego. – W Polsce zaczęto od ziem zachodnich – mówi s. Monika Kupczewska z Ośrodka Badań nad Geografią Historyczną Kościoła w Polsce KUL. – Siostrom z województw opolskiego, wrocławskiego i katowickiego przypisali niemieckie pochodzenie i uznali je za „element rewizjonistyczny”. Stało się to podstawą do ich przesiedlenia.

 


LIKWIDACYJNE TRÓJKI

W lipcu 1954 r. Urząd ds. Wyznań wydał tajną notatkę, w której przepisy prawne naciągnięto tak, by zezwalały na wysiedlenie sióstr i przejęcie ich domów. W pierwszym kroku zawieszano działalność danego domu zakonnego. Wówczas budynek, zajmowany przez „nielegalne stowarzyszenie”, uznawano za „wolny”.

Te same podstawy prawne posłużyły do „opróżnienia” ośmiu klasztorów z województw krakowskiego, poznańskiego i bydgoskiego, by przygotować je na przybycie sióstr wysiedlonych z Ziem Odzyskanych. Niektóre z tych klasztorów należały do zgromadzeń od XV w., nie ruszyli ich ani zaborcy, ani okupanci. – Zamieszkujących je 244 zakonników i zakonnice rozwieziono do ich macierzystych domów zakonnych – mówi s. Kupczewska. – Aparat represji wybierał klasztory oddalone od zabudowań i komunikacji, bez kanalizacji i elektryczności. Do klasztoru w Staniątkach, który dotąd zamieszkiwało 46 benedyktynek, sprowadzono 218 służebniczek śląskich.

Rankiem 3 sierpnia do 318 domów zakonnych i placówek przez nie prowadzonych wyruszyło jednocześnie 318 ekip likwidacyjnych. Zmotoryzowane i uzbrojone siły milicji, a niekiedy i ORMO, otaczały klasztor.

– Rozlegało się łomotanie do drzwi – relacjonuje s. Kupczewska. – Stały w nich „trójki”, złożone z milicjanta, przedstawiciela UB i urzędnika miejscowej administracji. Siostrom odczytywano pismo o zawieszeniu działalności domu zakonnego i żądano dowodów osobistych, do których wpisywano adnotację o wymeldowaniu. Oponujące urzędnicy przekonywali, że działają za zgodą władz kościelnych. Owszem, wcześniej rozmawiali z przełożonymi zakonów, ale one stanowczo się sprzeciwiły. Wywierano też presję na administratorów, zwłaszcza diecezji wrocławskiej i opolskiej. Niestety, okazała się ona skuteczna.

Likwidatorzy żądali kluczy do wszystkich pomieszczeń, nie wyłączając klauzury. Siostry miały kilka godzin na spakowanie się. Nie wiedziały, dokąd jadą ani w jakim celu. Zabierały rzeczy osobiste, dokumenty, dobytek, który mogły pomieścić ciężarówki.

– Najbardziej przeżywały przeniesienie Najświętszego Sakramentu z ich kaplicy do kościoła parafialnego. – Celebrowały ten moment, a zniecierpliwieni funkcjonariusze oddawali strzały w powietrze – mówi s. Kupczewska. – Były przerażone. Nie mogły liczyć na pomoc ani miejscowego proboszcza, z którym miały zakaz rozmawiania, ani przełożonych zakonów czy kurii, z którymi nie mogły się skontaktować. Gwarancją sukcesu akcji było jednoczesne jej przeprowadzenie we wszystkich domach, by siostry nie mogły się nawzajem ostrzegać. Były jednak próby ostrzeżenia przez miejscową ludność, dzięki czemu przełożone mogły przeprowadzić rozmowy z kandydatkami do zgromadzenia, które mogły jeszcze powrócić do rodzin. Wszystkie jednak zdecydowały się pozostać.

 


NA WYCIECZKĘ CZY NA ŚMIERĆ?

Przesiedlenie 1,2 tys. zakonnic w tym samym czasie przekraczało możliwości Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej województw opolskiego, wrocławskiego i katowickiego, dlatego władze wypożyczyły pojazdy z warszawskiej bazy. Zostały one opatrzone tablicami „Wycieczka”, a kierowców nie informowano o celu podróży. Mieli omijać tereny zabudowane, przez co podróż trwała nawet kilkanaście godzin. W duchocie, bo zasłonięto okna, siostry mdlały. Wyjść mogły do lasu na kwadrans. Jednej z nich udało się wyrzucić karteczkę: „Jedziemy na śmierć”.

Na miejscu oddychały z ulgą, bo zamiast więzień czy komór gazowych widziały klasztory. Witali je księża, najczęściej PAX-owscy, w roli kapelanów, delegatki Ligi Kobiet i aktyw partyjny. W niektórych miejscowościach zabraniano zbliżania się do sióstr, nazywanych szpiegami, pod karą grzywny. Ludzie jednak szybko się zorientowali, że to nie żadne Niemki, i przez dziurę w płocie przynosili wełnę do przędzenia, a siostry wychodziły przez płot do chorych.

Siostry cierpiały zimno, brakowało im opału, a systemy grzewcze były wadliwe. Pozbawione ubezpieczenia zdrowotnego, musiały wybierać między leczeniem a jedzeniem. Klasztory nawiedzały epidemie. Ratunkiem były paczki żywnościowe od rodzin i lokalnych społeczności, a z czasem siostry zaczęły prowadzić gospodarstwa. Taka niezależność nie podobała się komunistom. – Każdy obóz dla sióstr miał administratora – osobę wyznaczoną przez Powiatową Radę Narodową, lojalną wobec władz politycznych. Do jego zadań, oprócz spraw gospodarczych, należało również rozpracowywanie sióstr – mówi s. Kupczewska.

Celem państwa była „produktywizacja” sióstr. – W większości były z wykształcenia pielęgniarkami, w obozach musiały przekwalifikować się na szwaczki – opowiada s. Monika. – Szyły przez cały dzień. Emerytki przyszywały guziki czy darły pierze. Komuniści próbowali siostry skonfliktować. Nagradzali te, które lepiej pracowały, a piętnowali szyjące wolniej. Siostry nie uległy presji: młodsze pomagały starszym lub zwalniały pracę.

– Mimo warunków więziennych udało im się zachować rytm klasztorny – mówi s. Kupczewska. – Modliły się, odbywały rekolekcje, chociaż nauki głoszone przez księży patriotów bojkotowały. Zasadniczo miały wolność w korzystaniu z sakramentów, przygotowywały się do ślubów wieczystych i przeżywały jubileusze. Z obozów pracy przymusowej wyszły nie osłabione, ale wzmocnione duchowo.

Początkowo ubecy próbowali werbować siostry, zwłaszcza młode, obiecując wolność za wystąpienie z zakonu. Uczyniło to ledwie kilka na 1,5 tys. zakonnic. – Pozyskiwano zazwyczaj te, które już wcześniej miały wątpliwości związane z powołaniem lub miały zatarg z przełożoną – mówi s. Kupczewska.

 


FIASKO X-2

Przełożone zgromadzeń pisały protesty. Interweniowali także wierni i księża. Trzeba podkreślić duże zaangażowanie biskupa pomocniczego z Krakowa Franciszka Jopa. Reakcja nastąpiła na fali niepokojów społecznych 1956 r. – Do kard. Stefana Wyszyńskiego, internowanego w Komańczy, jeździli wysłannicy Władysława Gomułki z prośbą o wyciszenie tych nastrojów i jego powrót do Warszawy. Jednym z postawionych przez niego warunków było uwolnienie sióstr i likwidacja obozów pracy przymusowej – mówi s. Kupczewska.

Państwo obiecało załatwić transport zakonnic do domów, z których zostały wysiedlone, ale wobec opieszałości siostry załatwiały to na własną rękę. Państwo nie wywiązało się też z obietnicy zwrotu budynków, zaraz po akcji X-2 zostały one bowiem przekształcone w przychodnie, żłobki i szkoły. Te niezagospodarowane siostry zastały zdewastowane.

– Bywało, że siostry przybywały do domów i widząc, że są zajęte np. na przychodnie, wracały do obozów – wyjaśnia s. Monika. – Na prośbę prymasa Polski proboszczowie przyjmowali je do parafii. Odtąd pojawiają się, obok tradycyjnych dużych klasztorów, dwu-, trzyosobowe wspólnoty przyparafialne. Na 323 domy odebrane w 1954 r. siostrom zwrócono 188. Osiem zgromadzeń nie miało dokąd wracać, więc z bólem opuściły Polskę, by zamieszkać w Austrii czy Niemczech. Dopiero w latach 90. XX w. zgromadzenia mogły występować z roszczeniami o odszkodowania.

Akcja X-2 w 1956 r. miała być poszerzona o Małopolskę, Warmię i Mazury. W przeciwieństwie do Czech, gdzie się powiodła, w Polsce – dzięki Prymasowi Tysiąclecia i oporowi społecznemu – poniosła fiasko.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na UW, dziennikarka, autorka książek o tematyce rodzinnej i historycznej


monika.odrobinska@idziemy.com.pl

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 12 października

Sobota, XXVII Tydzień zwykły
Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego
i zachowują je wiernie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Łk 10, 25-37
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego) 
+ Nowenna do św. Teresy od Jezusa 6-14 X
Nowenna do św. Jadwigi Śląskiej 7-15 X
 

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter