Czterdzieści lat temu zmarł w Rzymie ks. dr Bronisław Józef Mazur – duchowny, lekarz medycyny, a także malarz, rzeźbiarz, grafik, witrażysta. Pozostawił swoje dzieła w Wiecznym Mieście.
Urodzony w Krakowie 13 marca 1911 r., odbył studia na Uniwersytecie Jagiellońskim i na Akademii Sztuk Pięknych w tym samym mieście. Na kapłana został wyświęcony w 1936 r. Kardynał Adam Sapieha wysłał go w 1946 r. do Rzymu, aby kontynuował studia artystyczne. Gdy przybył do Wiecznego Miasta, zaczął także uczęszczać na zajęcia z medycyny. Po uzyskaniu dyplomu z tej dziedziny pracował jako psychiatra, ale aktywnie zajmował się również sztuką.
Pozostawił w Rzymie swoje dzieła artystyczne m.in. w kościele św. Stanisława, w Papieskim Instytucie Polskim, w kościele św. Joachima. Postanawiam zatem te miejsca odwiedzić i obejrzeć dzieła.
WITRAŻ U ŚW. STANISŁAWA
Zaczynam od kościoła św. Stanisława, zwanego „kościołem polskim”, znajdującego się na via delle Botteghe Oscure, bardzo blisko centralnie położonego placu Weneckiego. Wewnątrz niewielkiej świątyni jest dużo pamiątek polskich, w tym obrazów przedstawiających naszych świętych, tablic upamiętniających zasłużonych Polaków, świeckich i duchownych. Nad głównym ołtarzem został umieszczony witraż przedstawiający Matkę Bożą Częstochowską, wykonany w 1953 r. wedle projektu ks. Bronisława.
Było to trzy lata po tym, jak w trakcie Roku Świętego 1950 miała miejsce w Wiecznym Mieście polska ekspozycja w ramach ogólnoświatowej wystawy sztuki kościelnej. Duży sukces odniósł wtedy właśnie ks. Mazur, który zaprezentował projekty witraży „Święci polscy” i „Historia królowej Jadwigi”. Jego styl uznano za nowatorski i podkreślano, że w jego kompozycjach nie ma często spotykanych w tej dziedzinie sztuki schematów. Nowatorstwo zaś pojawiało się w układzie postaci, ukazywanych w sposób „stopniowany”, oraz w zestawieniu kawałków kolorowego szkła, bez żadnych poprawek dokonywanych pędzlem. Gdy bp Józef Gawlina wręczył Ojcu Świętemu Piusowi XII album z polskimi dziełami prezentowanymi na wystawie, papież miał zwrócić szczególną uwagę na projekty witraży ks. Bronisława. Nic więc dziwnego, że trzy lata później ten sam bp Gawlina zlecił krakowskiemu artyście wykonanie witraża przedstawiającego Matkę Bożą Częstochowską dla wspomnianego „kościoła polskiego” w Rzymie.
Witraż jest trochę słabo widoczny, a szkoda, bo jest na nim wiele interesujących elementów, które można dostrzec jedynie z bliska. Ciemne kolory dominują w przedstawieniu twarzy zarówno Matki Bożej, jak i Dzieciątka Jezus, trochę także w przedstawieniu „sukienki” Bożej Rodzicielki. Reszta dzieła to doprawdy gra kolorowych szkiełek, różnych odcieni koloru żółtego, zielonego, czerwonego, składających się na harmonijną całość. Wyjątkowo dobrze udało się artyście przedstawić charakterystyczne, pełne nostalgii spojrzenie Madonny Częstochowskiej, choć ujęte w formie bardzo nowoczesnej, przypominającej niektóre dzieła Picassa. Mniej zrozumiałe natomiast są sceny okalające główne figury.
W INSTYTUCIE POLSKIM
Jestem w Papieskim Instytucie Polskim na via Pietro Cavallini w towarzystwie ks. Adama Sycza, rektora. Tutaj Bronisław Mazur tworzył malowidła ścienne, rodzaj fresków, w pokojach gościnnych, zajmowanych zwykle przez prymasów Polski. W trzech pomieszczeniach, na górnej części ściany, przedstawił przede wszystkim sceny z życia kard. Sapiehy – tego, który swego czasu wysłał go na studia do Rzymu. Jedno z malowideł ukazuje kardynała kroczącego w stroju uroczystym wśród tłumu wiernych; postać protagonisty została przedstawiona głównie w kolorach białym i czerwonym, wierni zaś – w różnych odcieniach koloru szarego. Inne malowidło jest kompozycją z wieloma symbolami religijnymi i narodowymi: ryngraf Matki Bożej, Orzeł w koronie, przedstawiciele różnych stanów… W drugim pokoju oglądam malowidła przedstawiające postacie ziomków ks. Bronisława pracujących na polu, odpoczywających snem spokojnego człowieka, przytulających dziecko. Tu dominują kolory „wiejskie”, pejzaże i postacie ukazane trochę na sposób Wyspiańskiego, choć z pewnością znacznie odbiegające poziomem od dzieł wielkiego Stanisława. Jeszcze w innym pomieszczeniu nie bez trudu dostrzegam orszak świętych polskich i jedynie dzięki numerowi obozowemu (24544) rozpoznaję bł. Michała Kozala, biskupa i męczennika, oraz brata Alberta Chmielowskiego. Innych już trochę trudniej zidentyfikować… Odnosi się wrażenie, jakby artysta pracował w pośpiechu, jakby niektóre figury nie zostały do końca dopracowane, jakby zabrakło czegoś także w odniesieniu do kolorów…