Tego zapewne – choć doświadczenie uczy, że niekoniecznie – możemy się spodziewać w najbliższych miesiącach. I jeśli pojawi się któreś z tych zjawisk, nikt nie będzie zdziwiony. A co może nam przynieść zima w sporcie? Tutaj znaków zapytania nie brakuje. Przecież już inauguracja Pucharu Świata w skokach narciarskich przyprawiła niektórych kibiców o palpitacje serca. Ten początek był na pewno bardzo nieudany. Nie chcę dziś zagłębiać się w ten temat, opinie są bowiem bardzo różne, zależy gdzie przyłożyć ucho. Powody do niepokoju są, ale myślę, że warto zacytować powiedzenie: pierwsze koty za płoty. Sezon jest długi, a to oznacza, że bardzo wiele może się wydarzyć. Jeśli za miesiąc poprawy u naszych skoczków nie będzie – to wtedy faktycznie trzeba będzie bić na alarm. Dziś apeluję o spokój oraz rozwagę.
Tak samo trzeba podchodzić do pierwszych startów naszych reprezentantów w biathlonie. W tej dyscyplinie od dawna sukcesów nie mamy, dlatego dobre występy Anny Mąki oraz Joanny Jakieły w Ostersund w biegu indywidualnym rozbudziły apetyty. Dziewiąte i jedenaste miejsce to najlepsze wyniki obu pań w karierze. Początek sezonu w ich wykonaniu bardzo cieszy. Co najistotniejsze, ten start pokazał, że praca z trenerem Tobiasem Torgersenem przynosi efekty. Norweski szkoleniowiec jest bardzo chwalony przez nasze biathlonistki. I nie jest to kurtuazja, gdyż niemal każda z pań zanotowała postęp. Było to widać także w trakcie pierwszego biegu sztafet. Polki zakończyły rywalizację na miejscu dziewiątym. Do czołówki wciąż daleko, lecz najważniejsze, że coś się ruszyło.
W narciarstwie alpejskim warto śledzić kolejne starty Maryny Gąsienicy-Daniel. Jak mówi sama zawodniczka, przygotowania przebiegły dobrze. Jest więc szansa, że w pucharowych zmaganiach doczekamy się dobrych lub bardzo dobrych miejsc polskiej alpejki. Wyjątkowo zapowiada się rywalizacja w snowboardowym Pucharze Świata. Walka zacznie się w połowie grudnia, a w przyszłym roku czeka nas coś ekscytującego. Pucharowe zawody po raz pierwszy zawitają do Krynicy-Zdroju. Przyznanie Polsce zawodów tej rangi nie byłoby możliwe bez świetnych występów naszych reprezentantów w poprzednim sezonie. Aleksandra Król i Oskar Kwiatkowski zrobili dużo dla popularyzacji snowboardu. Brązowy oraz złoty medal mistrzostw świata mają swoją wymowę. Oni są liderami naszej kadry, a przy okazji dają znakomity przykład innym zawodnikom. Pokazali, że Polacy mogą walczyć z najlepszymi. Dla niektórych to wciąż zaskoczenie, ale proszę mi wierzyć: snowboard może stać się jednym z najważniejszych sportów zimowych w naszym kraju. Dlatego kibicujmy Oli i Oskarowi. Dzięki ich występom ta sportowa zima może być bardzo ekscytująca.