Dawne i współczesne protesty przeciwko zasadom pisowni niejednokrotnie wiążą się z krytyką tych, którzy je „narzucają”. Celowo użyłem tego ostatniego słowa w cudzysłowie, ponieważ wbrew przekonaniu części użytkowników nie jest prawdą, że jakieś grono językoznawców arbitralnie decyduje o tym, jak należy coś zapisywać. Owszem, Rada Języka Polskiego istniejąca przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk ma prawo ustalać zasady ortograficzne oraz interpunkcyjne w polszczyźnie i z tego prawa korzysta, ale robi to stosunkowo rzadko (przed kilkoma laty Rada podjęła nawet uchwałę, że w najbliższym czasie nie wprowadzi żadnych radykalnych zmian w obecnie obowiązujących normach ortograficznych). Członkowie Rady to wybitni badacze języka polskiego, którzy swoje decyzje opierają na dogłębnej wiedzy językoznawczej i różnorodnych badaniach, a przy tym stosują się do czterech ogólnych zasad ortograficznych obowiązujących w polszczyźnie. Dziś napiszę o pierwszej z nich, kolejnym poświęcę tekst za tydzień.
Zasada fonetyczna polskiej ortografii polega na tym, że wyrazy i ich formy zapisuje się tak, jak się je słyszy, czyli poszczególnym głoskom odpowiadają konkretne pojedyncze litery (rzadziej połączenia liter, tzw. dwuznaki, np. „sz”, „cz”). Ta reguła dotyczy wyrazów takich, jak np. „dom” (a także: „domu”, „domem”, „domami” itp.), „bal”, „ja”, „mama”, „dobry”, „wysoko”, „potem” itp.
dr Tomasz Korpysz |