Z Ryszardem Proksą, przewodniczącym Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”, rozmawia Monika Odrobińska
Nauczyciele rzeczywiście muszą strajkować?
Minister edukacji Anna Zalewska wprowadziła wielką reformę edukacji, a my pytamy: gdzie pieniądze na nią? Nauczyciele, pod groźbą zwolnienia, musieli się dokształcać, przekwalifikować, doskonalić zawodowo – za własne pieniądze. Wpompowane w reformę miliardy nie przełożyły się ani na lepszą edukację, ani na lepsze płace.
Nie zgodzę się: od tego roku moja młodsza córka ma obowiązkowe bezpłatne szachy i dodatkowe zajęcia z matematyki. Czyli, jak nie wiadomo, o co chodzi…
Owszem, chodzi także o podwyżki dla nauczycieli. Dopiero dyplomowani zarabiają powyżej 3 tys. zł [podstawa wynagrodzenia to 3483 zł – przyp. red.]. Stażysta – 160 zł więcej niż najniższa krajowa. We wszystkich branżach dokonał się skok płacowy, ominął tylko budżetówkę. Najnowsze obietnice wyborcze rząd wycenił na 40 mld zł, a nie chce dać miliarda dla nauczycieli.
Przecież MEN obiecał podwyżki i wypłaca je w kolejnych transzach, ostatnio nawet obiecał przyspieszenie, a stażyści dostaną tysiąc złotych więcej.
Kiedyś stażysta dostawał jedną dodatkową pensję, teraz MEN daje tysiąc złotych i nazywa to osiagnięciem. Żądamy niezmiennie dodatkowych 15 proc. od podstawy do wynagrodzenia na wszystkich szczeblach awansu. I żądamy zmiany systemu wynagrodzeń. Zaledwie 60 proc. pensji to pewnik, 40 proc. to dodatki uznaniowe – jest ich kilkanaście, a siedem zależy bezpośrednio od samorządu. Wystarczy, że ten zamrozi pieniądze, i nauczyciele ich nie zobaczą.
Ma Pan świadomość, że w sondażu IBRIS 70 proc. Polaków uważa strajki nauczycieli w czasie egzaminów za niewłaściwe?
A kiedy mają strajkować? W wakacje?
Nauczyciele biorą uczniów na zakładników?
Górnicy i ciepłownicy strajkują, gdy zimno. Każda branża naciska w newralgicznym dla siebie momencie.
A jak Pan ocenia zwolnienia lekarskie jako formę protestu?
Tego „Solidarność” nie popiera. To narusza ustawę o związkach zawodowych i sporach publicznych.
Jak w kontekście strajków powinni reagować dyrektorzy szkół, którzy są nie tylko szefami nauczycieli, ale także mają dbać o dobro uczniów?
Dyrektorzy widzą, że to jedyna metoda, by problem naszego środowiska został zauważony. Dyrektorzy i samorządy chcą zagwarantować szkole bezpieczeństwo, ale wobec braku nakładów finansowych nie mogą.
A co w tej sytuacji mogą rodzice?
Wywierać presję na rządzących, by tę kwestię rozwiązali przed egzaminami. Jak nauczyciel ma pracować, gdy nie ma pieniędzy na materiały, a w kolejce do laptopa czeka do północy?
To nie powinno być pytanie do rodziców.
Roszczeniowość rodziców jest potężna, powinna teraz zwrócić się w kierunku rządu.