W ramach cyklu audycji „Sztuka dialogu” z drem Bartoszem Łukaszewskim, socjologiem z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II i Collegium Humanum, rozmawia Piotr Otrębski.
Piotr Otrębski: Dzisiejszym tematem jest konstruktywny spór. Pytanie, czy to jest taka sytuacja „win-win”, czy jednak obie strony ponoszą porażki przez jakiś zgniły kompromis?
dr Bartosz Łukaszewski: To wszystko zależy od tego, jakie intencje przyświecają nam, kiedy w ten spór wchodzimy. Czy konstruktywny spór to jest po prostu dialog, czy spór jako taki ma kończyć się zwycięstwem jednej ze stron, czy ewentualnie w ramach postrzegania sytuacji dialogu jako takiego w społeczeństwie będziemy potrafili zrozumieć, że 100 naszych przekonań nie zrealizujemy, to czy być może konstruktywny spór, to nie będzie ten, o którym przesądzać będzie efekt. Przecież znamy takie spory, które wydawały się konstruktywne, bo ktoś miał rację, a później marnie się skończyły.
W gruncie rzeczy chodzi o to, żeby przekonywać drugą stronę do swoich racji, ale pytanie, czy dać się przekonać to jest porażka?
Dać się przekonać to nie jest porażka, o ile okaże się, że druga strona ma więcej argumentów na udowodnienie swojej racji i że są to argumenty prawdziwe. Jeśli okaże się, że wzbogacimy naszą wiedzę, bo przecież w każdą dyskusję powinniśmy wchodzić z takim założeniem, jeśli oczywiście postrzegamy naszego rozmówcę jako osobę, która posiada odpowiedni kapitał intelektualny, to warto. Kartezjusz stwierdził: „Myślę, więc Jestem”. Stwierdził, że żeby zrozumieć, że się myśli, trzeba zrozumieć, że można się mylić. Rozum ludzki jest omylny i to jest też paradoksalnie jego wielkość. Jeśli bowiem wątpię, to myślę, myśl istnieje, choćbym śnił lub choćby mnie zły demon wprowadzał w błąd, to co myślę, może być snem lub błędem, ale że myślę, to jest niewątpliwe. Mogę mylić się w rozumowania, ale skoro mogę się mylić, to mogę się mylić tylko, jeśli myślę. Czyli dyskutujemy, bo myślimy i dobrze, że dyskutujemy. Natomiast sytuacja „win win” za każdym razem będzie pojawiała się wtedy, kiedy z naszej dyskusji coś dobrego dla nas czy dla naszego otoczenia, czy dla społeczeństwa wyniknie.
Kulturalna rozmowa nie może się obyć bez Kartezjusza. Także bardzo dziękuję za ten cytat zawsze na podorędziu. Wrócę jednak do tej sztuki przekonywania. Czy w warsztacie, proszę mi wybaczyć, socjotechnika, spindoktora jest taki katalog chwytów, które zapewnią nam sukces? Erystyka tym się zajmuje. Jak skutecznie przekonać do swoich racji, nawet jeśli nie ma się racji.
Wywołał pan redaktor w tym momencie kogoś bardzo zapomnianego. Przywołał pan redaktor profesora Adama Podgórskiego, wybitnego socjologa, który definiował socjotechnikę. Użyte zostało tutaj to pojęcie socjotechniki synonimiczne względem inżynierii społecznej, ale również po prostu wszelkich zabiegów wizerunkowych, narracyjnych, dyskursywnych, a żeby przekonywać, a żeby stawiać kropkę, żeby zamykać dyskusję. Tymczasem ta socjotechnika w typie czystym to jest również po prostu efekt naszych dyskusji naukowych, debat, wyników badań. Teraz pytanie, które oczywiście rozumienie będziemy włączać. Jeśli popatrzymy sobie na czasy sprzed kilku tysięcy lat, to co takiego nam się ukaże? Ukaże się nam kierunek sofistyki. Mamy tych, którzy stanowili inspirację dla sofistów typu Sokrates, który udowodnił wszystkim, że racji nie mają, tym się trudnił. Został zmuszony do wypicia trucizny, czyli spór nie był konstruktywny. Sokrates prowadził spór, ale nie obrażał, udowodniał, że jego oponenci racji nie mają.
---------------------------------
Tekst pochodzi z cyklu audycji „Sztuka dialogu” wyemitowanym na kanale Salve NET www.youtube.com/salvenet.
Projekt sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich NOWEFIO na lata 2021-2030.