Kryzys męskiej piłki ręcznej nie zaczął się wczoraj. I nie da się z niego wyjść, zwalniając kolejnych szkoleniowców.

Sytuacja jest trudna od kilku lat. Rok po roku kibice piłki ręcznej cierpliwie czekają jednak na przełamanie. I niestety, jeszcze poczekają, bo nastroje po tegorocznych mistrzostwach świata nie mogą być dobre.
Przed wyjazdem do Danii trener Marcin Lijewski żartował, że jest zaniepokojony, gdyż… w ostatnim sprawdzianie, czyli w turnieju towarzyskim, biało-czerwoni wygrali wszystkie spotkania. Na mistrzostwach tak dobrze już nie było. W pierwszej fazie imprezy dostaliśmy 45 minut dobrej gry z Niemcami, remis z Czechami oraz porażkę w meczu o wszystko ze Szwajcarią. W tym ostatnim starciu nasi szczypiorniści zaliczyli aż 16 błędów. Na tym poziomie, z rywalem podobnej klasy, to po prostu niedopuszczalne. Polacy ułatwili Szwajcarom zadanie, a ci z prezentów skwapliwie skorzystali. Brak awansu do drugiej rundy turnieju oznacza, że znaleźliśmy się wśród najgorszych drużyn mistrzostw świata. Trener kadry zebrał wiele krytycznych opinii. I trudno się temu dziwić. Marcin Lijewski na mistrzostwach nie dał argumentów pozwalających ocenić dobrze jego pracę. Jednak zmiana na trenerskiej ławce nie rozwiąże problemu. Męska kadra jak była, tak jest w kryzysie.
Nie wolno oczywiście zapominać o okolicznościach, w jakich musiał działać selekcjoner reprezentacji. Jej gra z konieczności opierała się na 8–9 zawodnikach. To dlatego, że z powodów zdrowotnych zabrakło w niej kilku ważnych ogniw. Tomasz Gębala, Szymon Sićko, Michał Daszek – to szczypiorniści, którzy na pewno odgrywaliby w drużynie bardzo ważne role. A w Polsce nie mamy takiego zaplecza pierwszej kadry, które pozwalałoby łatwo uzupełnić zmiany w przypadku kontuzji najlepszych zawodników. Ktoś powie, że trener nie spełnił zadania – był nim awans do drugiej rundy mistrzostw świata – więc musi odejść. Jednak to zawsze rozwiązanie najprostsze. Nasz były selekcjoner Patryk Rombel, który też działał w trudnych warunkach, podkreśla, że szef kadry musi mieć czas na długofalową pracę. Marcin Lijewski został trenerem reprezentacji w marcu 2023 r. Tego czasu nie miał więc zbyt dużo.
Przede wszystkim trzeba jednak pamiętać, że kryzys męskiej piłki ręcznej nie zaczął się wczoraj czy przedwczoraj. Ten proces trwa od wielu lat. I nie da się z niego wyjść dzięki zwalnianiu kolejnych szkoleniowców. Pisząc te słowa, nie wiem, jakie będą decyzje działaczy. Nie wiem, czy o odbudowanie pozycji reprezentacji nadal będzie walczył trener Lijewski. Wiem za to, że o poprawę reputacji najważniejszej drużyny muszą się starać wszyscy, którym dobro piłki ręcznej leży na sercu. Nowy prezes związku piłki ręcznej Sławomir Szmal ma wielki kłopot. Bo męski szczypiorniak potrzebuje pomysłu na to, co dalej z kadrą. Z prostego powodu. To najważniejsza drużyna i jej wyniki wpływają na odbiór oraz postrzeganie całej dyscypliny. Tytułowy kryzys toczący reprezentację jest potężny. Dlatego, choć to mało optymistyczna puenta, wyjść z niego będzie niezwykle trudno.