Pamiętam, jak na jednych z zajęć podczas studiów dziennikarskich prowadzący podał pod rozwagę pomysł, by na dwa tygodnie zamknąć się w KL Auschwitz, spać na pryczach, jeść tyle samo, co więźniowie obozu i ciężko pracować. Projekt wzbudził mój sprzeciw – jakoś zabawa w obóz koncentracyjny, nawet w szczytnym celu – by wczuć się w sytuację więźniów, a potem to opisać – zupełnie do mnie nie przemawiała.
Podobnie odbieram pomysł wypełnienia nowej ramówki TVN programem „Wracajcie, skąd przyszliście”. Piotr Kraśko z uczestnikami wybierze się w podróż statkiem trasą, którą przemierzają uchodźcy. Jak tłumaczą władze stacji, chcieli się dowiedzieć, czy to dobrze, że Polska nie przyjmuje uchodźców. Ciekawe, czy twórcy programu uwzględnili w nim przypadki uchodźców przyjętych w Polsce, którzy stąd uciekli do Niemiec. Ciekawe też, czy napomknie o uchodźcach z Donbasu, którzy właśnie w Polsce znaleźli schronienie.
Ciekawe wreszcie, czy uwzględnili przypadki takie, jak nagłośniona ostatnio historia jazydki Aszwak Hażi. Tej 19-latce udało się zbiec do Niemiec w 2015 roku po tym, jak w Kurdystanie została porwana jako niewolnica seksualna przez terrorystę Państwa Islamskiego ukrywającego się od pseudonimem Abu Human. Na początku tego roku w miasteczku Schwaebisch Gmuend niedaleko Stuttgartu zobaczyła swojego prześladowcę w supermarkecie. Podszedł do niej i powiedział, że wie, gdzie mieszka. Po czym jechał za nią samochodem. Gdy dziewczyna zgłosiła to na policję, usłyszała, że z braku dowodów mężczyzny nie można aresztować.
Abu Human naprawdę nazywa się Mohammad Raszid, pochodzi z Bagdadu, a do Niemiec przybył jako uchodźca. Z obawy przed ponownym porwaniem dziewczyna wróciła do Kurdystanu. Przypadek spotkania ofiary i oprawcy na terenie, który oboje przyjął jako uchodźców, wcale nie jest odosobniony.
W poprzednich sezonach ta sama stacja TVN emitowała inny reality-show, którego uczestnicy, tzw. celebryci, musieli w Azji czy Ameryce Płd. przeżyć za dolara dziennie. Dla mnie to policzek w twarz dla tych, dla których to nie film, za który dostanie się furę dolarów, tylko życie. Podobnie rzecz się ma w przypadku programu o uchodźcach.
Powracam do pytania, z którego wyrósł pomysł programu: „czy to dobrze, że Polska nie przyjmuje uchodźców?”. Sądząc po niepozostawiającym złudzeń co do intencji twórców tytule – odpowiedzi widz udzieli sobie na to pytanie jeszcze przed włączeniem telewizora. W dobre intencje TVN, którego władze nazywają program misyjnym, uwierzę, gdy całkowity dochód z niego przekaże na realną pomoc uchodźcom. Najlepiej w ich własnym kraju, z którego najczęściej nie chcą uciekać.