Jose de Sousa Mendes wciąż ma fotografie wywołane w przedwojennym zakładzie przy ul. Wileńskiej w Warszawie. W tym mieście się urodził, bo jego ojciec był w 1936 r. ambasadorem Portugalii w naszym kraju.
Jose de Sousa Mendes, syn przedwojennego ambasadora
Portugalii w Polsce Cesara de Sousy Mendesa
– Wiem, że polska stolica bardzo się zmieniła i niemal w niczym już nie przypomina miasta, w którym przyszedłem na świat. Jest w niej jednak coś dawnego, coś przedwojennego. Są miejsca, które zapamiętałem jako dziecko: parki, w których często spacerowałem z rodzeństwem i ojcem, a także nadwiślańskie plaże, gdzie bardzo często spędzaliśmy weekendy – wspomina. I opowiada nie tylko o ojcu, ale też o stryju: Cesar de Sousa Mendes był ambasadorem w Polsce, jego brat bliźniak Aristides de Sousa Mendesa – konsulem w Bordeaux. Słynnym konsulem.
Wizy na serwetce
Jose de Sousa Mendes uważa, że bez wychowania opartego na chrześcijańskich zasadach ani jego ojciec, ani stryj nigdy nie byliby w stanie wykazać się bohaterstwem podczas II wojny światowej. Podkreśla, że obaj byli głęboko wierzący. Aristides już w 1933 r. na terenie swojej rodzinnej posiadłości w Cabanas de Viriato wybudował z własnych środków pierwszy w Portugalii pomnik Chrystusa Króla. W podlizbońskiej Almadzie podobny pojawił się dopiero ćwierć wieku później.
Jednak Aristides do historii przeszedł z innnego powodu: jest jednym z nielicznych Portugalczyków wyróżnionych tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata, choć nie doczekał jego wręczenia. Dowody jego działałności znajdują się w księgach konsularnych Konsulatu Portugalii w Beereaux: to rejestr ponad 30 tys. wiz, jakie latem 1940 r. konsul wystawił żydowskim uciekinierom z kilku państw Europy, w tym także z Polski. Były one przepustką do neutralnej Portugalii i szansą na przetrwanie wojny.
– Ta liczba to jedynie szacunki, nie odzwierciedlają raczej rzeczywistości. Aristides bowiem, świadomy niezadowolenia władz w Lizbonie z powodu jego działań, przestał w pewnym momencie rejestrować w księgach informacje o wizach. Mało tego, wystawiał je poza konsulatem, np. w kawiarni. Kiedy nie miał papieru, składał podpis i pieczęć na serwetce lub skrawku gazety – wspomina bratanek dyplomaty.
Bracia bliźniacy, Aristides i Cesar, byli ze sobą blisko związani. Na heroiczną postawę stryja – mówi Jose – wpływ mogły mieć zabiegi jego brata, który wczesną wiosną 1940 r. prosił portugalski MSZ o pomoc w wydostaniu z okupowanej Polski młodej warszawianki. Aristides go wspierał.
Prześladowania Sprawiedliwego
Postać konsula z Bordeaux do dzisiaj zadziwia i fascynuje. Choć historia zrehabilitowanego dopiero w 1986 r. dyplomaty posłużyła wielokrotnie za scenariusz filmowy i materiał na książkę, to wciąż pozostają znaki zapytania. Niektórzy zastanawiają się, dlaczego osoba heroicznie ratująca dziesiątki tysięcy uciekinierów nie otrzymała pomocy w powojennej Europie Zachodniej. Dlaczego włodarze krajów zwycięskiej antyhitlerowskiej koalicji nie zatroszczyli się o bohatera, którego u schyłku życia pozbawiono pracy i wystawiono na pogardę społeczeństwa i stałą „opiekę” tajnej policji?
Portugalski dyktator Salazar ukarał Sousę Mendesa za niesubordynację i łamanie instrukcji zakazującej wystawiania wiz Żydom. I wciąż w Portugalii są ludzie, którzy uważają to za słuszne.
– Takie głosy się pojawiają, choć są nieliczne. Przeważa opinia, że stryj w bardzo świadomy sposób zdecydował się na ratowanie ludzi. Potwierdzam to, bo jego heroizm bazował na Ewangelii. Często powtarzał, że lepiej jest stanąć z Bogiem przeciw ludziom, niż z ludźmi walczyć przeciw Bogu – podkreśla Jose de Sousa Mendes.
W roku 2012 sprawa konsula z Bordeaux stała się zarzewiem konfliktu dyplomatycznego. Minister spraw zagranicznych Portugalii zażądał przeprosin od ambasadora Izraela za cierpkie słowa o działaniach Lizbony podczas II wojny światowej. Podczas konferencji naukowej o Holokauście w Fundacji Gulbenkiana izraelski dyplomata Ehud Gol stwierdził, że Żydzi nie zapomną ciemnej strony ówczesnej polityki tego iberyjskiego kraju. Dodał, że Portugalia musi się rozliczyć z własną przeszłością, gdyż prowadzona przez nią polityka w czasie wojny „jest niczym plama na ubraniu”. Ambasador stwierdził, że Portugalczycy wspierali działania III Rzeszy. „Nawet po śmierci Hitlera flagi na budynkach państwowych zostały opuszczone do połowy masztu. Żaden inny kraj na świecie, z wyjątkiem Portugalii, tego nie uczynił” – powiedział Gol. Słowa dyplomaty spotkały się z krytyką obecnych na konferencji historyków, którzy przypomnieli, że Portugalczycy nie mogli samodzielnie decydować o polityce zagranicznej swojego kraju, gdyż sami żyli w dyktaturze. W odpowiedzi Izraelczyk oskarżył współczesnych Portugalczyków o ignorowanie własnych bohaterów, którzy ratowali ludność żydowską. – Przykładem może być rodzinny dom Aristidesa de Sousy Mendesa. Dyplomata ocalił przed zagładą tysiące istnień. Jego dom tymczasem znajduje się w głębokiej ruinie – przypomniał. Komentarz dyplomaty skrytykowała część portugalskiej opinii publicznej, przypominając, że po wojnie Mendes nie doczekał się konkretnej pomocy ze strony międzynarodowych środowisk żydowskich, np. wsparcia w wyjeździe z Portugalii.