Jeśli przepraszamy, to za własne winy. Jeśli natomiast ktoś doznał krzywdy od kogoś, z kim jest jakoś związany, np. przez narodowość, wyznanie, przynależność organizacyjną – to lepiej wyrazić wobec niego ubolewanie i wyrazy solidarności. W imieniu państwa lub narodu można wyrazić ubolewanie, jeśli przodkowie, działający wyraźnie w imieniu państwa, dopuścili się zbrodni. Przy czym raczej należy zostawić w spokoju wydarzenia sprzed wieków, kiedy obowiązywało zupełnie inne myślenie i inne standardy postepowania. Stąd zawsze uważałem, że przepraszanie kogokolwiek za np. wyprawy krzyżowe jest mało racjonalne. Inna sprawa prosić Boga, który zna człowiecze serca, o miłosierdzie nad ludźmi różnych epok i różnych miejsc. Ale i w tym przypadku radziłbym ostrożność. Bo nie naszą sprawą jest osądzać np. konkretnych krzyżowców lub inkwizytorów. Mogłoby się to okazać aktem zarozumialstwa, a nie chrześcijańskiej pokory. Niestety, ostatnio jest moda na przepraszanie i żądanie przeprosin nie w imieniu własnym, ale w imieniu państwa, narodu. Przy czym najczęściej chodzi o naród polski.
„Przepraszam was bardzo, o wszystkie narody / Serdecznie was tutaj przepraszam / Przepraszam was Niemcy, przezacni Germanie / Za Grunwald, Drzymałę i Wrześnię / Przepraszam gorąco, postawię wam chlanie / Za wuja Adolfa i resztę”. To fragment utworu punkowego zespołu Lumpex’75. Ostatnio tekst ten stał się szerzej znany dzięki przejmującej recytacji Marka Miśki w spocie zrobionym w ramach oddolnej inicjatywy Respect Us („Szanujcie nas”). Film stał się szybko hitem internetu. Widzimy na nim zakrwawionego mężczyznę, który, trzymając w roztrzęsionych rękach papierosa, przeprasza inne narody. To oczywiście gorzka ironia z faktu, że naród polski, krzywdzony wielokrotnie przez innych, jest ciągle oskarżany o nieswoje winy i stawiany do kąta, by się wstydził i przepraszał.
Polacy mają się kajać przede wszystkim za Holokaust. I tylko gdyby wpłacili miliardy dolarów na konta Izraela i organizacji żydowskich w USA, mogliby się kajać trochę mniej, a media światowe być może przestałyby używać określenia „polskie obozy koncentracyjne”. Ostatnio pojawiła się idea, że Polska powinna przeprosić za Marzec 1968 r., czyli w gruncie rzeczy za to, że się pokłóciły dwie frakcje narzuconej Polakom komunistycznej władzy. Owe dwie frakcje nazwano „Chamy i Żydy”. W 1968 r. wygrały „Chamy”, w wyniku czego z Polski wyjechały m.in. takie osoby, jak Stefan Michnik czy Helena Wolińska, stalinowscy oprawcy polskich patriotów. Kto kogo i za co ma w tej sytuacji przepraszać? Prezydent Aleksander Kwaśniewski, i wielu innych, przepraszał za Jedwabne. Gdyby przepraszał we własnym imieniu… Ale on jako prezydent przepraszał w imieniu Polski, narodu polskiego. Tak jakby zagonieni przez Niemców polscy chłopi działali w imieniu Polaków i państwa polskiego. Zbigniew Bujak w jakimś megalomańskim zwidzie wypowiedział słynne zdanie: „Przepraszam za »Solidarność«”. A już zupełnym absurdem było kajanie się prezydenta Bronisława Komorowskiego, który w imieniu Polaków przepraszał za podpalenie budki wartowniczej przy rosyjskiej ambasadzie. Tylko jakoś nikt nie przeprosił np. za PRL-owskie mordy na księżach…
Ariel Levi di Gauldo, młody katolicki ksiądz, Włoch pochodzący z żydowskiej rodziny, eseista i powieściopisarz, uważa, że z wielu pokornych gestów i próśb o wybaczenie Jana Pawła II wobec Żydów, muzułmanów, protestantów, prawosławnych niewiele dobra wyniknęło. Co gorsza, wygląda na to, że owe wspólnoty w dużej mierze utwierdziły się w przekonaniu, że katolicy, i tylko katolicy, mają przepraszać. Ksiądz Ariel Levi stwierdza: „Na tym polega różnica pomiędzy olbrzymem, który rzucił ziarno, a karłami, które nie potrafiły podjąć tegoż ziarna, ale – z palcem wiecznie wskazującym winy innych – chciały dać do zrozumienia, że to one są olbrzymami bez grzechu i skazy”. W tej sytuacji di Gualdo postuluje zmianę formy dialogowania. Katolicy muszą strząsnąć popiół, którym inni posypują ich głowy, podnieść czoła i popatrzeć prosto w twarz swoim rozmówcom. Co do ewangelicznej zasady nadstawiania drugiego policzka, to ks. Ariel Levi zauważa, że każdy ma tylko dwa policzki, i przestrzega przed przepraszaniem tego, kto dodatkowo jeszcze da ci dwa razy w zęby.
Idziemy nr 11 (649), 18 marca 2018 r.