W rok 2025 wchodzimy z nadprzyrodzoną nadzieją. Jest ona czymś innym od naiwnej ufności, że „jakoś to będzie”. I czymś odmiennym od optymizmu, będącego czasem przykrywką dla naszej bierności, lenistwa i tchórzostwa.
Jubileuszowa nadzieja, jak czytamy w bulli papieża Franciszka na ten rok, zawieść nie może, ponieważ jej źródłem jest Miłość Boża rozlana w naszych sercach przez Ducha Świętego. Nie chodzi o sprawczość naszych postanowień i wysiłków, ale o skuteczność działania Jezusa Chrystusa w Kościele i przez Kościół. Rok jubileuszowy daje szansę na gruntowną odmianę w życiu. Jak mówił św. Jan Paweł II, jest to okazja skorzystania z „całkowitego daru Bożego miłosierdzia”. Albo, jak powiedział ostatnio bp Krzysztof Nykiel, regens Penitencjarii Apostolskiej, to możliwość uzyskania jubileuszowego odpustu, który sprawia, że wierny „powraca do stanu łaski, w jakim znajdował się po chrzcie”. Łaska takiego odpustu jest czymś więcej niż duchowym resetem. Całkowitemu wyzerowaniu podlega tylko konto naszych win, ale nie bilans naszych dobrych uczynków i zasług. W roku jubileuszowym możemy zacząć wszystko z czystą kartą, ale nie musimy zaczynać od zera.
Praktyka obchodów roku jubileuszowego znana jest w Biblii od czasów Mojżesza. Pisze o niej ks. prof. Waldemar Chrostowski na s. 38. Celem tej praktyki było zapewnienie nieutracalności tego, co było specjalnym darem Boga dla członków Ludu Bożego wyprowadzonego z niewoli egipskiej. Oprócz życia, które było wartością szczególnie chronioną przez Boga, do takich wyjątkowych darów należała wolność i prawo posiadania swojego dziedzictwa w Ziemi Obiecanej. Dlatego Bóg zastrzegł w swoim miłosierdziu, żeby tym, którzy z różnych przyczyn utracili nadaną im przez Boga ojcowiznę i wolność, wszystko było zwracane darmo w czasie jubileuszu – raz na pięćdziesiąt lat. Pozwalało to zwłaszcza najsłabszym ostatecznie nie tracić nadziei na odmianę losu, ratowało ich godność i chroniło przed utrwalaniem niesprawiedliwych nierówności społecznych. Był to czas gorliwego praktykowania miłosierdzia wobec bliźnich i doświadczania miłosierdzia od Boga.
Do tej praktyki nawiązywał Kościół, zanim jeszcze w 1300 r. papież Bonifacy VIII ogłosił pierwszy Wielki Jubileusz od narodzenia Chrystusa, nazwany Rokiem Świętym. Szczególne łaski i odpusty związane były wcześniej np. z wyprawami do Ziemi Świętej. Kiedy po zwycięstwie muzułmanów nad krzyżowcami stało się to niemożliwe, największe łaski i odpusty zaczęto łączyć z pielgrzymowaniem do grobów apostołów w Rzymie i Santiago de Compostela. W naszych czasach, kiedy podróżowanie stało się atrakcją, Kościół zwraca uwagę na inne niż tylko pielgrzymka sposoby uzyskania odpustu zupełnego. W poprzednie lata były one mniej akcentowane ze względu na stawiane katolikom przez Marcina Lutra zarzuty o handlowanie odpustami. Dzisiaj Stolica Apostolska przypomina, że nie mniej skutecznym od pielgrzymki do Rzymu warunkiem uzyskania odpustu zupełnego może być troska o chorych i potrzebujących albo przeznaczenie znacznej części swoich dochodów na rzecz dzieł chrześcijańskiego miłosierdzia. A jeśli już pielgrzymka, to może być do najbliższej katedry albo innego z wielu miejsc wyznaczonych w każdej diecezji.
Najważniejszym, ale i najtrudniejszym warunkiem uzyskania odpustu zupełnego, obok pozostawania w stanie łaski uświęcającej, przyjęcia Komunii Świętej, złożenia wyznania wiary i modlitwy w intencjach Ojca Świętego, jest wolność od przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, choćby powszedniego. Wówczas Kościół wstawia się za grzesznikiem, żeby zdjąć z niego ciężar pełnego zadośćuczynienia za doczesne skutki odpuszczonych mu grzechów w tym wymiarze, w jakim ciężar ten przerasta siły i możliwości grzesznika. To daje szansę wejścia w rok 2025 z czystą kartą i zachowania nadziei na niebo z pominięciem czyśćca. Jest o co się starać.