Nie, nie pomyliłem się! Bo chodzi mi właśnie o 25 marca. Obchodzimy wówczas uroczystość Zwiastowania. Anioł zwiastuje Maryi: „Nie bój się, Maryjo […]. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus” (Łk 1, 31). I tak też się stało. Maryja poczęła w swym łonie Syna, kiedy odpowiedziała: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa” (Łk 1, 38). A porodziła dziewięć miesięcy później, czyli według kalendarza liturgicznego 25 grudnia. Wcielenie dokonało się zatem w Nazarecie. Narodziny Jezusa w Betlejem były zaś konsekwencją tego, co dokonało się w wydarzeniu zwiastowania.
W kościele św. Klary Papieskiego Seminarium Francuskiego w Rzymie znajdują się mozaiki, na których widzimy m.in. Maryję oraz skrzydła odwróconego tyłem anioła. To moment, który ewangelista ujął lapidarnie w zdaniu: „Wtedy odszedł od niej anioł” (Łk 1, 38). To wówczas w łonie Maryi zaczyna się ludzkie życie Boga. W ten sposób zaczyna się historia Świętej Rodziny: Maryi, Józefa i Jezusa. Historia ta doprowadzi Maryję pod krzyż, na którym wisi zmasakrowane ciało Jej umierającego Syna. Dlatego słusznie powiadają kaznodzieje, że nad stajenką betlejemską unosi się cień krzyża, a na bożonarodzeniowych ikonach pieluszki przypominają całun, w który owija się ciało zmarłego. Ale na tym historia wcielenia się nie kończy. Wszak ostatnie słowo, które wskazuje błogosławioną wieczność, wybrzmiewa w zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Chrystusa oraz we wniebowzięciu Maryi.
Pamiętanie w bożonarodzeniowy czas o poczęciu się Jezusa w wydarzeniu zwiastowania jest istotne także z punktu widzenia sporu o aborcję. Aborcjoniści twierdzą, że embrion, płód to jeszcze nie człowiek, tylko „możliwość człowieka”, nieokreślony zbiór komórek, „galaretka” itp. A twierdzą tak nie dlatego, że mają naukowe argumenty, ale po prostu nie chcą przyznać, że są za „prawem” do zabicia istoty ludzkiej w fazie płodowej, jeśli owa istota ludzka komuś nie pasuje. Arbitralnie twierdzą, że człowiek zaczyna się w momencie narodzin, jakby była jakaś istotna różnica między dzieckiem w łonie matki dwa miesiące przed porodem a dzieckiem pięć minut po urodzeniu. Tyle że takiej różnicy nie ma. Jezus w łonie Matki jest już wcielonym Bogiem. Nie staje się prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem dopiero w momencie narodzin.
Patrząc na sielsko-anielskie sceny w bożonarodzeniowych szopkach, przypominajmy sobie rozmowę Gabriela z Maryją w Nazarecie. Maryja się przestraszyła, nie rozumiała wielu rzeczy, dlatego pytała: „Jakże się to stanie?” (Łk 1, 34). Zauważmy, że wcześniej podobnie reaguje Zachariasz, któremu anioł zwiastuje, że jego żona urodzi mu syna. Zachariasz pyta, jak to możliwe, bo przecież on jest już stary, a jego żona jest w podeszłym wieku (zob. Łk 1, 18). A jednak anioł czyni Zachariaszowi wyrzut, że nie uwierzył, podczas gdy Maryi nie mówi niczego podobnego. Niekiedy ludzie zadają podobne pytania, ale jedni rzeczywiście oczekują odpowiedzi, a inni pozostają zamknięci, bo wiedzą swoje, np. że coś nigdy się nie stanie. Maryja pytała w sposób otwarty, ufając Bogu. Zachariasz do zaufania Bogu musiał dojrzeć.
I jeszcze jedno. W betlejemskich szopkach widzimy Maryję, Józefa i Dzieciątko Jezus. Kaznodzieje najczęściej koncentrują się na tych trzech osobach. Pamiętajmy jednak, że w cudzie wcielenia są także obecni Bóg Ojciec i Duch Święty. Wszak anioł wytłumaczył Maryi, że „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1, 35). Bóg nie jest samotnym Absolutem, ale wieczną wspólnotą Trzech. Dlatego rzeczywiste wcielenie się Boga (jednego z Trzech) było możliwe. Prośmy zatem Ducha Świętego, by dał nam radosne doświadczenie Boga, który stał się człowiekiem.