Nie od razu wiadomo, co przedstawia ta rzeźba. Trzeba trochę wyobraźni i znajomości sztuki współczesnej, aby dostrzec w niej scenę zmartwychwstania Chrystusa.

Kiedy wchodzi się po raz pierwszy do Auli Pawła VI w Watykanie, od razu rzuca się w oczy ta dziwna, wielkich rozmiarów rzeźba w odcieniach ciemnego złota i miedzi, umieszczona na głównym podium. Dzieło, przez jednych wychwalane, przez innych krytykowane, stało się pewnym punktem odniesienia dla współczesnej rzeźby. Kiedyś w rozmowie z ks. prof. Markiem Starowieyskim, znanym patrologiem i znawcą sztuki, usłyszałem od niego słowa: „Cokolwiek by nie powiedzieć, «Zmartwychwstanie» Fazziniego oprze się próbie czasu i przejdzie do historii”.
CHAOTYCZNA PRZEMIANA
Imponująca rzeźba z brązu autorstwa Peryklesa Fazziniego, szeroka na dwadzieścia metrów i wysoka na siedem, to dzieło o dużym wydźwięku sugestywnym i emocjonalnym. Zlecona rzeźbiarzowi przez św. Pawła VI w 1965 r., została ukończona dopiero po dziesięciu latach – później, niż przewidywano, ze względu na problemy zdrowotne artysty. Warto dodać, że wcześniej podium auli było ozdobione wielkim arrasem ze szkoły Rafaela, także ukazującym zmartwychwstanie Chrystusa, choć w zupełnie inny, tradycyjny sposób.
Prezentacja rzeźby miała miejsce 28 września 1977 r. w obecności wspomnianego już biskupa Rzymu. Zachował się do naszych czasów oryginał tekstu napisanego ręcznie przez Pawła VI i odczytanego przy tej okazji. Papież Montini mówił m.in. o Chrystusie, który żyje i jest realny nie w półmroku zwątpienia i niepewności, nie we frustrującej interpretacji krótkowzrocznego i dumnego racjonalizmu, ale w swojej boskiej istocie, którą tylko radująca się wiara może przyjąć.
Arcydzieło Fazziniego od niemal sześćdziesięciu lat wyróżnia się plastyczną monumentalnością na scenie auli. Kiedy mamy okazję je oglądać, zwłaszcza z bliska, dostrzegamy chaotyczną przemianę pustych przestrzeni i brył bez rozpoznawalnej formy, w której metal wydaje się już to upłynniać, już to ponownie komponować w ciągłym przybieraniu niezwykłej wytrzymałości.
Właśnie wśród wielu form materii, w jakiś dziwny sposób wzajemnie się uzupełniających, promieniujący Chrystus wynurza się w postawie nawiązującej do ukrzyżowania. Jeszcze dostrzegamy u Niego znamiona cierpienia i męki, ale przede wszystkim widzimy już wolność, bo śmierć została definitywnie pokonana. Mówiąc o swojej twórczości, Fazzini wyjaśniał, że inspirację czerpał także z miejsca, w którym Jezus przeżywał trwogę, czyli z Ogrodu Oliwnego, Getsemani: „Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę” (J 26, 37).
W ROZWICHRZONYM KRZEWIE
Chyba z uwagi na tę inspirację ogrodem Getsemani niektórzy dostrzegają w kolosalnej plastyczności kompleksu z brązu gałęzie promieniujące wokół postaci Chrystusa. One Go otaczają, ale jednocześnie wspierają w akcie zmartwychwstania, ukazanego jako unoszenie się dzięki boskiej energii, z jednoczesnym pozostawianiem za sobą krzyża i bólu. Jezus wychodzi z otchłani ziemskich nieszczęść, uwalniając siłę, która wszystko zwycięża, aby wprowadzić ludzkość w nową przestrzeń prawdy i piękna.
Rzeźba wydaje się przerażająca, ponieważ taki jest jej cel – przedstawia Jezusa wychodzącego z krateru po bombie atomowej w ogrodzie Getsemani. Sam Fazzini wyjaśniał: „Nagle przyszedł mi do głowy pomysł Chrystusa głoszącego przez dwa tysiące lat, a potem miejsce, w którym głosił swoją naukę po raz ostatni: Ogród Oliwny, Getsemani. Pomyślałem o przedstawieniu Chrystusa tak, jakby zmartwychwstał po eksplozji ogrodu, spokojnego miejsca Jego ostatnich modlitw. Chrystus wyłania się z krateru otwartego przez bombę atomową – potworną eksplozję, wir przemocy i energii”.
Pracy nad rzeźbą przyglądał się m.in. Giuseppe Ungaretti, wybitny poeta, pisarz, tłumacz i dziennikarz włoski, a prywatnie przyjaciel Fazziniego. Nie doczekał ukończenia dzieła, zmarł w 1970 r. Zdążył jednak zauważyć, że długimi włosami i brodą wyrzeźbionego Chrystusa porusza, niemal nimi targa, wiatr wiejący z lewej strony na prawą. Biorąc pod uwagę także niektóre inne prace artysty, nazwał go „rzeźbiarzem wiatru”.
OTWARTA PRACOWNIA
Perykles Fazzini urodził się w 1913 r. we włoskim miasteczku Grottammare, pięknie położonym nad Morzem Adriatyckim. Już od dzieciństwa towarzyszył i pomagał swojemu ojcu w pracy… stolarskiej, okazując zainteresowanie drewnem jako materiałem rzeźbiarskim. W 1930 r. przeniósł się na studia do Rzymu, gdzie pozostał aż do śmierci. W 1931 r., mając osiemnaście lat, zwyciężył w konkursie w Katanii na pomnik kard. Giuseppe Benedetta Dusmeta, który jednak nigdy nie powstał. W 1938 r. wziął udział w Biennale w Wenecji, prezentując niektóre ze swoich największych dzieł, takie jak „Portret Ungarettiego”, „Chwile samotności”, „Młodzieniec słuchający”. Prace te ostatecznie ugruntowały jego wysoką pozycję w świecie rzeźby.
Jego rzymska pracownia przy Via Margutta była często otwarta dla przyjaciół, ale ci, którzy go w niej odwiedzali, wspominali, że pomimo częstych spotkań i rozmów wykazywał duże skupienie w swojej pracy i modelowaniu konkretnych form. Wykazywał duże zainteresowanie światem transcendentnym i uczęszczał systematycznie na Msze Święte dla artystów sprawowane w kościele na Piazza del Popolo.
Jego wystawy odbywały się w Paryżu, Londynie, Kairze, a nawet w Tokio. Był profesorem Akademii we Florencji i Akademii Sztuk Pięknych w Rzymie. Wielki angielski rzeźbiarz Henry Moore powiedział: „Uwielbiam rzeźbę Fazziniego, dla mnie jest on największym żyjącym rzeźbiarzem, jednym z największych XX w.”.
Nie zapominał o miasteczku, w którym się urodził i wychował. Na wystawie we Florencji w 1976 r. złożył hołd Grottammare i swojej rodzinie, przedstawiając około czterdziestu pasteli wykonanych właśnie w swojej miejscowości rodzinnej, gdzie nadal żyła jego mama i kilkoro krewnych. Zmarł w Rzymie 4 grudnia 1987 r.
TĘSKNOTA ZA PIĘKNEM
Sztuka Fazziniego „wróciła” do Rzymu rok temu, z okazji 110. rocznicy urodzin artysty, 4 maja 1913 r. Na wystawie zorganizowanej w Museo Carlo Bilotti wiosną 2023 r. prezentowano dzieła małych i dużych rozmiarów, w tym odlewy z brązu i gipsu: od pierwszych dzieł z lat 30. i 40. XX w., takich jak „Młody człowiek deklamujący” i „Sybilla”, aż po oryginalne szkice słynnego „Zmartwychwstania”. Organizatorzy wystawy starali się ukazać, jak tęsknota artysty za pięknem jako objawieniem boskości stanowiła dla niego punkt zwrotny w poszukiwaniach plastycznych i w dialogu między wiarą i sztuką, prowadzonym w dziedzinie rzeźby sakralnej, ale nie tylko. Przypomniano też, że rzeźby Fazziniego znajdują się w najważniejszych muzeach świata, od MoMA w Nowym Jorku po Narodową Galerię Sztuki Nowoczesnej w Rzymie, od Kolekcji Guggenheima w Wenecji po Centrum Pompidou w Paryżu i Muzeum Narodowe Sztuki Nowoczesnej w Tokio.
„Zmartwychwstanie” Fazziniego było świadkiem wielu audiencji środowych współczesnych papieży, w tym św. Jana Pawła II, który odbył tu wiele spotkań z różnymi grupami, choćby z Polakami z okazji Wigilii Bożego Narodzenia. „Wsłuchiwało się” też w polskie melodie i śpiewy, w tym w Missa pro pace Wojciecha Kilara 7 grudnia 2001 r. w wykonaniu Chóru i Orkiestry Filharmonii Narodowej w Warszawie.
Biorąc pod uwagę dane statystyczne służb watykańskich dotyczące uczestników audiencji w Auli Pawła VI, Antonio Paolucci, znany włoski historyk sztuki i były dyrektor Muzeów Watykańskich, wyraził przypuszczenie, że oto mamy do czynienia z rzeźbą XX w., którą – w skali światowej – obejrzała największa liczba osób.