Jeszcze weselej robi się podczas obserwacji wyczynów piłkarskich sędziów. To druga kabaretowa noga. Nie ma ligowej kolejki, w której nie doszłoby do mniejszego lub większego skandalu. I to oczywiście śmieszne nie jest. Radość przychodzi, gdy na przykład szef organizacji sędziowskiej próbuje bronić przegranej sprawy. A tak działo się po błędach w meczu Wisły Kraków z Legią Warszawa. Dodatkowy sędzia, pracujący w okolicach pola karnego, z metra nie zauważył, że zawodnik gości zagrał piłkę zza linii końcowej. Wszyscy to widzieli, tylko nie on. I zaczął się kabaret. Opowieści dziwnej treści głosiły między innymi, że arbiter miał utrudnione zadanie, bo… kąt patrzenia był ograniczony. Poza tym taka praca sędziów to nowość, to ciągle eksperyment i pomyłki mogą się zdarzać. No i – przede wszystkim – że ci ludzie muszą zostać przeszkoleni. Aż ciśnie się na usta proste pytanie: jakie to muszą być szkolenia, skoro w Krakowie feralna sytuacja zdarzyła się pod nosem sędziego? Może chodzi o zajęcia z okulistą? A jak powszechnie wiadomo, w służbie zdrowia też bywa wesoło i na wizytę czeka się nawet pół roku…
![]() | Mariusz Jankowski |