Kiedy otrzymała propozycję wyjazdu na misje do Konga, miała wątpliwości. Czy sobie poradzi? Czy nie będzie za ciężko? Czy wytrzyma? – Pan Bóg udzielił mi jednej, ale jakże wymownej odpowiedzi na wszystkie wątpliwości – uśmiecha się misjonarka – Chwilę po tym, jak przeczytałam list, w którym proponowano mi posługę w Afryce, poszłam na Mszę Świętą. Odczytywałam pierwsze czytanie z Księgi Izajasza, i były tam słowa, które pamiętam do dziś: „Nie bój się, Ja jestem z Tobą. Posyłam cię w odległe kraje”. Niepokój ustąpił. Wtedy już wiedziałam, że muszę jechać. I pojechałam.
Po przyjeździe do Brazaville s. Grażynie towarzyszyły mieszane uczucia. – Z jednej strony byłam zachwycona pięknem przyrody, z drugiej przerażona skutkami wojny. Panujący tam nieład spowodowany działaniem człowieka nie pasował do piękna natury, które uczynił Pan Bóg – opowiada. Wiedziała jednak, że przyjechała tu w konkretnym celu: by służyć ludziom. Nie było to jednak takie proste. Musiała poznać tutejszą kulturę i zwyczaje. – Misjonarz powinien być nie tyle nauczającym, ile tym, który ma najpierw się nauczyć. Chrześcijaństwo w Kongu ma dopiero 125 lat, a więc nie jest to kraj przesiąknięty jego wartościami.
W Kongu s. Grażyna posługuje od dziewięciu lat. Wcześniej była na misjach w Szwajcarii, Francji i Słowenii. Zakon, do którego należy – Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Misjonarek Maryi – zostało założone w styczniu 1877 roku w Indiach przez Francuzkę Helenę de Chappotin. Jego charyzmatem jest tworzenie międzynarodowych wspólnot, które zajmują się głoszeniem Dobrej Nowiny na całym świecie. Obecnie około 8 tys. franciszkanek misjonarek Maryi każdego dnia dociera z Ewangelią do tysięcy ludzi na wszystkich kontynentach. Jedną z nich, od 34 lat, jest s. Grażyna Mech.
– Gdy przyjechałam do Afryki, zastałam gruzy. Wszystko było zniszczone – zamyśla się misjonarka. Nie poddała się, lecz dzielnie zabrała do pracy. Wraz z innymi siostrami odbudowały klasztor, a pomieszczenie dawnej biblioteki zamieniły na przedszkole, którego patronką została św. Anna. Trzy miesiące później nastąpiło otwarcie placówki. Obecnie w przedszkolu spędza czas 150 dzieci. Są trzy grupy: trzy-, cztero- i pięciolatków. – Dbamy, żeby w przedszkolu było... kolorowo! Bo kolor uczy dzieci marzeń. A jeśli dziecko marzy, to znaczy, że żyje.
Siostra wyznaje, że Afryka stała się jej drugim domem. – Kiedyś na lotnisku w Kongu policjant sprawdzał mój paszport, po chwili podniósł głowę i zapytał: „Siostra jest Polką? A czy siostra wie, kim był Mikołaj Kopernik?”. Uśmiechnęłam się i zaczęliśmy rozmowę o Koperniku. Policjant nawet nie patrzył, że za nami ustawiła się bardzo długa kolejka do sprawdzania dokumentów. Dalej była kontrola celna. Celniczka spytała: „Czy to siostra jest dyrektorką przedszkola św. Anny?” Powiedziałam, że tak, a ona na to: „Proszę bardzo, przejście bez kontroli”. Wtedy naprawdę poczułam, że jestem u siebie.
Co jest najważniejsze w posłudze misyjnej? Zdaniem s. Grażyny – spojrzenie miłości, empatia, zrozumienie, jednym słowem otwarcie się na drugiego człowieka. – Kiedyś jednego z biskupów afrykańskich zapytano, jak przygotować się na misje, co jest najbardziej potrzebne – opowiada siostra. – Ku zdziwieniu wszystkich odpowiedział: „Trzeba otworzyć oczy, by umieć patrzeć. Trzeba otworzyć uszy, by umieć słuchać. Trzeba otworzyć serce, by umieć kochać”.
Katarzyna Szkarpetowska
Idziemy nr 38 (315), 18 września 2011 r.