Stary kościół na Pęksowym Brzyzku
W niedzielne przedpołudnie Krupówkami płynie wakacyjny tłum. Turyści ciągną od straganu do straganu, w powietrzu unosi się zapach wędzonych oscypków. Położony na najsłynniejszym zakopiańskim deptaku kościół Najświętszej Rodziny przeżywa oblężenie. Ramię w ramię, ławka w ławkę stoją na Eucharystii górale i przyjezdni. Ci pierwsi w odświętnym stroju i lakierkach. Drudzy w kurtkach przeciwdeszczowych i ubłoconych butach, które niejeden szczyt deptały.
– Serce rośnie, kiedy się spojrzy na miłośników górskich wycieczek, którzy przyjeżdżają do Zakopanego, żeby kontemplować tatrzańską przyrodę – mówi ks. infułat Stanisław Olszówka, do niedawna proboszcz parafii Najświętszej Rodziny. – Wycieczki sobie skracają, żeby tylko na Mszę zdążyć. Taki turysta to i do spowiedzi przyjdzie, i do komunii przystąpi. A jak się w górach zmęczy, to nie ma czasu ani chęci na głupoty.
KIERPCE I BUTY TREKINGOWE
A turystów przybywa co roku. Nie tylko ze względu na malownicze położenie miasta u podnóża Tatr, najwyższych i najchętniej odwiedzanych gór w Karpatach Zachodnich. Każdy, kto był w Zakopanem, wie, że to nie tylko doskonała baza wypadowa do wysokogórskich wycieczek, lecz także miasto o bogatej ofercie rozrywkowej i kulturalnej. I specyficznym, typowo góralskim klimacie. Spadziste dachy, kamienna podmurówka i drewniane gonty to zakopiańska wizytówka.
![]() ks. Bogusław Filipiak |
Oba parafialne kościoły to dziś architektoniczne perełki. Jednak mimo walorów zabytkowych są to przede wszystkim świątynie, w których się modli, śpiewa i chwali Boga pełną parą. – Naród w górach jest pobożny, chociaż twardego karku. Górale mają swoje zasady i ciężko ich do czegokolwiek przekonać. Ale jak się uda, są oddani całym sercem – opisuje parafian ks. Filipiak. – A kolejki do konfesjonału to mamy chyba najdłuższe w Polsce.
PRZYCHODZI GÓRAL DO SPOWIEDZI
Bo góral potrafi zgrzeszyć, ale i żałować potrafi. Stąd popularne na Podhalu powiedzonko: „pchać się jak góral do spowiedzi”. Najczęstszym powodem, który przywodzi górala do konfesjonału, jest alkohol – zmora duszpasterzy i wychowawców. Ale i na to są sprawdzone sposoby.
– Mamy w parafii jezuitów, którzy już pięćdziesiąt lat prowadzą tzw. śluby abstynencji – tłumaczy ks. Olszówka. – Bo góral do psychologa nie pójdzie, ale jak Bogu i Matce Najświętszej trzeźwość zaślubuje, to słowa dotrzyma. Rocznie ślubuje do pięciu tysięcy osób. Na sześć miesięcy, na rok, czasem dłużej. I jak potem takiego górala ktoś wódką częstuje, wystarczy, że wyciągnie zza pazuchy obrazek. Wszyscy wiedzą, że ślubował, i w spokoju go zostawią.
W najstarszej zakopiańskiej parafii stare miesza się z nowym. Na Krupówki dotarły już sklepy najdroższych marek, a do kościoła wraca góralski folklor. Od sierpnia ruszają niedzielne Msze Święte „po góralsku” – w miejscowej gwarze, ze śpiewami i w tradycyjnych strojach. O zachowanie miejscowej tradycji dba zresztą od dawna Związek Podhalan, który od lat organizuje zakopiańskie uroczystości i festiwale.

Droga krzyżowa po góralsku
– W czerwcu mamy święto ulicy Strążyskiej, we wrześniu Kościeliskiej a później jesienią Muzykanckie Zaduski – zachwala Marcin Zubek, prezes zakopiańskiego oddziału Związku Podhalan. – Można pokosztować tradycyjnych potraw i zobaczyć banderię: stu chłopa na koniach w strojach regionalnych. Ale najbardziej polecam przeżyć w Zakopanem Boże Ciało. Pan Jezus idzie Krupówkami, a za Nim i orkiestra góralska, i sami górale w strojach z dziada, pradziada.
Na co dzień na Krupówkach królują restauracje i sklepy. Komu ciupagę, komu kierpce albo zdjęcie z białym misiem? Na szczęście do każdego, komu zbrzydnie komercyjny zgiełk, puszczają oko ośnieżone szczyty. Tam gwar go nie dogoni.
![]() | Iwona Świerżewska |