Najtrudniej wspólną modlitwę zacząć. Dobrym pretekstem są ważne lub trudne wydarzenia życiowe: kryzys, choroba, Komunia dziecka. - mówi ks. Marek Kruszewski, duszpasterz rodzin, w rozmowie z Magdaleną Prokop-Duchnowską

Jak wspólna modlitwa małżonków wpływa na trwałość ich związku?
Kiedy małżonkowie nie klękają wspólnie przed Bogiem, nie zapraszają Go też do swojego życia, relacji i rodziny. Polegają wtedy wyłącznie na własnych, ludzkich siłach. A te siły – jak wiemy – bywają zawodne. Zdecydowana większość narzeczonych wchodzi w małżeństwo z ogromnymi pokładami miłości, dobrych chęci i gotowości do starań o wartościową relację. Problem w tym, że to wszystko w naturalny sposób jeśli nie przemija, to chociaż ulega redukcji. A wtedy przychodzi moment, w którym mimo najszczerszych chęci małżonkom wyczerpują się siły i pomysły. Kiedy własnymi staraniami nie potrafią już więcej z siebie dać. Kiedy zamiast naprawiać, psują.
Co innego, jeśli do związku zaprosimy Boga i zechcemy skorzystać z tego niewyczerpalnego źródła mocy. Wiąże się to z postawą pokory, spojrzeniem prawdzie w oczy, że sami z siebie nie potrafimy kochać i dochować wierności aż po grób. Że potrzebujemy do tego Eucharystii, spowiedzi, Komunii Świętej, ale i wspólnej modlitwy. Pewnie, że możemy dać radę i bez tego wszystkiego. Małżeństwo zostało przecież stworzone na wzór Trójcy Przenajświętszej, a więc ze swej natury jest święte. Grzech pierworodny Adama i Ewy spowodował pęknięcie w relacjach między kobietą a mężczyzną, ale sakramentu małżeństwa nie udało mu się doszczętnie zniszczyć. Cud w Kanie Galilejskiej, gdzie Jezus błogosławi małżonkom, którym brakuje wina, pokazuje, że chce On być obecny w każdej przestrzeni, do której mąż i żona wspólnie go zaproszą.
Dlaczego wspólnie? Nie wystarczy, że każde pomodli się samo?
Każda modlitwa męża i żony, również ta indywidualna, przynosi owoc. Małżonkowie są jednym ciałem, więc jeśli jedno modli się za drugie, strumień łaski dociera zawsze tam, gdzie potrzeba. Podobnie jest zresztą z sakramentami, które przyjmowane przez jednego współmałżonka, nie pozostają bez wpływu także na tę drugą osobę. Nic nie równa się jednak wspólnej modlitwie, która jest bezpośrednią odpowiedzią na głębokie pragnienia Boga wobec małżonków. Sam Jezus przecież powiedział: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”.
Czy wspólna modlitwa może poprawić małżeńską komunikację?
Taką stricte psychologiczną korzyścią płynącą z odmawianej razem modlitwy jest budowanie jedności i bliskości między mężem a żoną. Wypowiadanie w swojej i Bożej obecności próśb, podziękowań i przeprosin otwiera oczy na to, co przeżywa (czasem głęboko w sercu) druga osoba. Po takiej modlitwie nie tylko więcej o sobie nawzajem wiemy, ale i uczymy się doceniać codzienne dobro. Stawać w prawdzie i pokorze przed tym, co w nas dwojgu słabe, grzeszne i nieidealne.
Wspólne klękanie przed Bogiem utwierdza drugą stronę w przekonaniu, że małżonkowi zależy, że jest w gotowości, by się starać, zmieniać i walczyć o związek. Tym bardziej jest to istotne, że wiele małżeństw rozpada się, bo „ktoś za mało się starał”. Kolejnym owocem jest możliwość lepszego rozeznania decyzji. Nasze spojrzenie na różne sprawy jest zwykle bardzo subiektywne. Czasem tylko drugi człowiek jest w stanie zweryfikować jego słuszność. Już samo wypowiedzenie rodzących się w głowie myśli może pomóc je zobiektywizować. Co dopiero możliwość skonfrontowania ich ze spojrzeniem Boga i drugiego człowieka. Kolejna rzecz: jeśli któreś z małżonków przeżywa gorszy czas, to drugie może go swoją obecnością i modlitwą dźwignąć, podtrzymać na duchu. Księża takiej łaski nie mają.
Całego świata modlitwą nie zmienimy, ale siebie, męża, żonę, dzieci, rodzinę – już tak. Zawierzenie spraw Bogu koi i uspokaja. Mamy wtedy poczucie, że nie jesteśmy sami, że nad naszym życiem czuwa Ktoś większy i potężniejszy niż nasze problemy i to do Niego należy ostatnie słowo.
Dla wielu małżonków odlitwa to szczególny rodzaj intymności…
Człowiek składa się z ciała, psychiki i ducha. Małżonkowie dzielą sferę psychiczną chociażby przez rozmowę, sferę ciała zaś – za pośrednictwem współżycia seksualnego. A sfera ducha? Choć nie mniej ważna od pozostałych, pozostaje często dla każdego odrębna. Tymczasem naturalne jest, że ludzie, którzy się kochają, pragną dzielić ze sobą wszystkie najważniejsze części życia. W istotnych dla nas kwestiach pragniemy poczucia zrozumienia, wspólnoty i jedności. Widać to chociażby na przykładzie małżeństw mieszanych, w których fakt, że jedno wierzy, a drugie nie, bywa potencjalnym zarzewiem konfliktów.
Podobnie bywa w małżeństwach katolickich, w których jedno chce się modlić, a drugie modlitwy odmawia.
To może być sygnał, że tkwiąca w uporze osoba nie chce się zmieniać, otwierać ani nad sobą pracować. Taka postawa może zwiastować problemy – czy to teraz, czy w przyszłości. Jeśli ktoś w Boga nie wierzy lub jego wiara jest słaba, może chodzić do kościoła lub modlić się przez wzgląd na wierzącego współmałżonka. Tym bardziej jeśli temu współmałżonkowi na tym zależy. Znam dziewczynę, która zwlekała ze ślubem trzy lata, bo tyle czasu potrzebował jej chłopak, by zdecydować się na chrzest i przygotować do sakramentu małżeństwa. Od początku stawiała sprawę jasno: „Zostaniesz chrześcijaninem albo ze wspólnej przyszłości nici”.
Ale on zrobił to dla niej, a nie dla Pana Boga.
Czy umniejsza to jego wierze? Ani trochę. Nie zastanawiamy się, czy wolno nam wywierać presję na męża, żonę i dzieci w kwestii prania, sprzątania czy zmywania, a w przypadku wiary chcemy pozwalać im na robienie tego, co im się żywnie podoba? Miłość właśnie na tym polega, że robię dla kogoś coś, czego nigdy bym nie zrobił, gdybym go nie kochał.
Z moich obserwacji wynika, że najtrudniej wspólną modlitwę zacząć. Dlatego najlepszym pomysłem zdaje się praktykowanie jej od początku znajomości. Jeśli się nie udało, dobrym pretekstem do rozpoczęcia wspólnej praktyki wydają się ważne lub trudne życiowe wydarzenia: kryzys, choroba, Pierwsza Komunia dziecka.
Jak modlić się w małżeństwie?
Ogólnie przyjęty schemat przewiduje wypowiadanie w swojej obecności kierowanych do Boga próśb, podziękowań i przeprosin. Istotne jest też wspólne odmówienie „Ojcze nasz”. Zaleca się, by małżonkowie trzymali się w tym czasie za rękę, a na koniec, w geście pojednania, pocałowali się. Kontakt fizyczny zbliża, przełamuje bariery i pomaga otworzyć się na siebie. Wspólna modlitwa pomaga wcielić w życie słowa św. Pawła: „Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce”. Z czasem można rozbudowywać ją o kolejne elementy, np. modlitwę spontaniczną, Różaniec, rozważanie słowa Bożego.
Warto podjąć starania o wspólne stawanie przed Bogiem z jeszcze jednej, ważnej przyczyny. „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam” – obiecał Jezus. I tak się dzieje. Bóg wysłuchuje naszej modlitwy i daje nam wszystko, co najbardziej potrzebne – w najlepszej dla nas formie i w odpowiednim czasie.