Każda kobieta łącząca wychowanie dzieci z innymi obowiązkami zasługuje na słowa najwyższego uznania.

Rodzicielstwo. Jednym słowem – wyzwanie. Zawsze i dla każdego, kto go doświadczył. Nie mam co do tego wątpliwości. Różne są to oczywiście wyzwania, bo każde rodzicielstwo jest inne, składa się z różnych cieni i blasków. Kiedy jednak ktoś próbuje łączyć je np. ze sportem zawodowym, to skala trudności wzrasta. I to bardzo. Doskonale wiedzą to panie, którym chcę poświęcić słów kilka.
Panczenistka Kaja Ziomek-Nogal, lekkoatletka Adrianna Sułek-Schubert i snowboardzistka Aleksandra Król-Walas. Każda z nich została mamą i każda wróciła do sportowej rywalizacji. Z bardzo różnym skutkiem. Kaja zdążyła już zdobyć miejsca na podium w najważniejszych zawodach, nasza najlepsza siedmioboistka Adrianna na igrzyskach olimpijskich w Paryżu była dwunasta, a Ola do świetnych występów pucharowych dorzuciła brązowy medal mistrzostw świata. Nasze sportsmenki łączy wiele, ale ten najważniejszy wspólny mianownik to przyjście na świat dziecka. I jestem pewien, że przed wszystkimi trzema sportsmenkami jeszcze wiele sukcesów. A jednym z motorów napędowych ich dalszych karier będzie właśnie potomstwo. Ten mały człowiek, który dla każdej z pań stał się punktem zwrotnym życia. Także życia sportowego. Pogodzić je z nowym członkiem rodziny… oj, to niełatwe wyzwanie! I wspomina o tym każda z bohaterek. Każda musiała się z tym zmierzyć na swój sposób. Jedno z kluczowych zadań w sytuacji, gdy chce się wrócić do zawodowego sportu, to logistyka. Wsparcie ojców i dziadków jest niezbędne. Treningi, wyjazdy na zawody, zmęczenie fizyczne, radzenie sobie z długą rozłąką – to wielkie wyzwania. Podejmowane po to, by osiągnąć cel sportowy.
Przyjście na świat dziecka oznacza często życiową rewolucję. Ono zmienia też postrzeganie różnych elementów rzeczywistości. Zawodniczki wspominają np. o tym, że spada presja. Bardzo podobają mi się słowa, które już kilka razy słyszałem z ust Adrianny Sułek-Schubert: „Jestem dumna, bo jestem mamą. I ciągle przypominam sobie coś, co jest bardzo prawdziwe, mianowicie to, że mamy potrafią więcej!”. Aleksandra Król-Walas po zdobyciu ostatniego medalu płakała – co wcześniej jej się nie zdarzało. Ola stawia sprawę jasno: wróciła na stok po to, by za rok znaleźć się na olimpijskim podium. Z kolei Kaja Ziomek-Nogal podkreśla, iż jest jako mama silniejsza psychicznie. Dlaczego? Bo numerem jeden jest dla niej obecnie Tosia. Dziecko – i mówi o tym każda z bohaterek – jest spełnieniem ważnego marzenia. Marzenia, które oczywiście ma swoją cenę. Powrót do treningów oznacza mniej czasu dla maluchów. Tego się nie da uniknąć. Dziś jednak każda z reprezentantek Polski ma prawo powiedzieć o sobie: „Dałam radę”.
I każda może dawać przykład innym mamom. Tym, które łączą macierzyństwo z pracą zawodową, pracami domowymi i wszystkim, co nas w życiu spotyka. Każda kobieta łącząca wychowanie dzieci z innymi obowiązkami zasługuje na słowa najwyższego uznania i szacunku. Pamiętajmy o tym w ten świąteczny czas.