13 lipca
niedziela
Henryka, Kingi, Andrzeja
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Świadek zbrodni

Ocena: 0
443

Mocno wierzę w to, że żyję już tyle lat po to, by dawać świadectwo o tym, czego doświadczyłem i co zobaczyłem. - mówi kapitan Feliks Waśkiewicz ps. „Czarny”, powstaniec warszawski i prawdopodobnie ostatni świadek zbrodni wawerskiej, w rozmowie z Magdaleną Prokop-Duchnowską

fot. Magdalena Prokop-Duchnowska

Co wydarzyło się w Wawrze 27 grudnia 1939 r.?

Po wybuchu II wojny światowej mieszkańcy Wawra – wtedy jeszcze podwarszawskiego – masowo jeździli do pobliskich miejscowości, m.in. Karczewa, żeby zdobyć podstawowe produkty żywnościowe, chociażby ziemniaki i mięso. Wracając, wielu „wdeptywało” na kawę czy obiad do znajdującej się naprzeciwko stacji kolejowej restauracji Antoniego Bartoszka. Aż do 27 grudnia, kiedy to do lokalu wtargnęli lokalni przestępcy: Marian Prasuła i Stanisław Dąbek, którzy oddali śmiertelne strzały w kierunku wezwanych na miejsce podoficerów z niemieckiego batalionu budowlanego. W strzelaninie zginął również mój stryjeczny brat Edward Waśkiewicz.

W odwecie za śmierć Niemców nocą z 26 na 27 grudnia 2. i 3. kompania batalionu numer 6 pułku 31. Ordnungspolizei aresztowała 120 zakładników – niewinnych mężczyzn w wieku 15–70 lat z Anina i Wawra. Wyrok śmierci, niepoprzedzony przesłuchaniem, a jedynie spisaniem personaliów zatrzymanych, wydano w bloku przy ul. Poprzecznej 2. Ofiary prowadzono po dziesięciu pod drewniany parkan niezabudowanego placu pomiędzy ulicami Błękitną a Spiżową, a następnie, w świetle reflektorów samochodowych, rozstrzeliwano. Zginęło 114 mężczyzn: Polacy, Żydzi, jeden Rosjanin i dwóch moich przyjaciół Amerykanów. Resztę „ułaskawiono”, żeby wykopali groby. Stanisławowi Piegatowi, fryzjerowi z Wawra, i Janowi Bronisławowi Janikowskiemu, podpułkownikowi WP służby czynnej, cudem udało się zbiec z miejsca kaźni.

Życie miał szansę ocalić Daniel Gering, Polak pochodzenia niemieckiego. Powiedziano mu, że uniknie śmierci, jeśli przyzna się do niemieckich korzeni. „Mój honor mi na to nie pozwala” – odpowiedział. „Wiesz, co w związku z tym cię czeka?” – usłyszał kolejne pytanie. „Wiem” – potwierdził, by chwilę później zginąć od serii z karabinu maszynowego.

 

W jaki sposób szesnastoletni wówczas Feliks Waśkiewicz stał się świadkiem tych tragicznych wydarzeń?

Nocą 26 grudnia ze snu wyrwały mnie salwy głośnych strzałów. „Ludzie! Niemcy mordują Polaków” – usłyszałem rozpaczliwy krzyk biegnącego ulicą mężczyzny. Jak się później okazało, był to wspomniany wcześniej Janikowski, który z miejsca kaźni biegł przez łąki zastowskie na Saską Kępę. Mój ojciec, Stanisław Waśkiewicz, który w strukturach państwa podziemnego pełnił funkcję wójta konspiracyjnego, pospiesznie ubrał się i pobiegł na komisariat, dowiedzieć się, co się dzieje. Ja z kolei poleciałem za odgłosem strzałów i dotarłem na miejsce masakry. Moim oczom ukazały się dziesiątki ciał leżących pokotem, rząd za rzędem, skąpanych w czarnych kałużach krwi, tak dobrze widocznych na białym śniegu. Zewsząd słychać było jęki i okrzyki rozpaczy bliskich, którzy przyszli zidentyfikować swoich mężów, braci, przyjaciół. Byłem przerażony. Jednocześnie para, która na skutek kontaktu ciepłych jeszcze ciał ze zmrożonym śniegiem unosiła się nad ofiarami, przypominała mi, że ich dusze zmierzają do nieba.

 

W miejscu egzekucji, przy ul. 27 grudnia, znajduje się pomnik ku czci ofiar. Podobny monument stoi na Cmentarzu Ofiar II Wojny Światowej przy ul. Kościuszkowców w Marysinie Wawerskim, gdzie spoczywają zabici. Jak jeszcze podtrzymywana jest pamięć o tym wydarzeniu?

Każdego roku 27 grudnia w kościele Matki Bożej Królowej Polski w Aninie oraz przy pomniku Zbrodni Wawerskiej odbywają się uroczyste obchody rocznicowe. Na temat niemieckiego mordu wydano wiele broszur, książek, nakręcono filmy.

 

Co chciałby Pan dodać o swoim doświadczeniu tamtego czasu?

Podczas całej II wojny światowej, zbrodni wawerskiej, a później powstania warszawskiego kilka razy zostałem cudownie ocalony od śmierci. Jestem przekonany, że żyję tylko dzięki opiece Matki Bożej Siekierkowskiej, której wizerunek od lat wisi nad moim łóżkiem. Kiedy na miejscu kaźni ujrzałem dziesiątki poległych, z przerażenia zacząłem odmawiać „Pod Twoją obronę”. I tak modlitwę tę mówię rano i wieczorem po dziś dzień. Mocno wierzę w to, że żyję już tyle lat właśnie po to, by – jak powiedział kiedyś biskup polowy Józef Guzdek – dawać świadectwo o tym, czego doświadczyłem i co zobaczyłem. A doświadczenia takiego piekła nie życzę nikomu…

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka tygodnika „Idziemy”, fotografka, absolwentka dziennikarstwa w Wyższej Szkole Dziennikarstwa im. M. Wańkowicza


magda.prokop@idziemy.com.pl

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 14 lipca

Poniedziałek, XV tydzień zwykły
Dzień Powszedni albo wspomnienie św. Kamila de Lellis,
prezbitera albo wspomnienie św. Henryka
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Mt 10,34-11,1
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
Nowenna do Matki Bożej Szkaplerznej 7-15 VII 

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter