Osoba wierząca nadzieję na sprawiedliwość powinna pokładać w życiu wiecznym, a nie w rozwiązaniach społecznych.

W mieście, gdzie stalowe wieżowce przecinają niebo jak igły, a ludzkie życie toczy się w rytmie codziennych obowiązków, nagle zapanował chaos. Dwa giganty, Godzilla i King Kong, stanęły naprzeciw siebie, gotowe do walki, która nie miała końca. Która wciągnęła wszystkich, niezależnie od ich woli.
Godzilla, legendarny potwór z głębin oceanu, wydobywała z siebie ryk, który mógłby zatrząść górami. Kong, król wyspy, stawiał czoła z niewiarygodną siłą i determinacją. Jednakże z każdą chwilą, kiedy dwaj tytani niszczyli wszystko na swojej drodze, sens ich walki stawał się coraz bardziej niejasny. Co tak naprawdę skłoniło te dwie istoty do zderzenia? Czy to była walka o dominację, czy może coś więcej? Z biegiem czasu ludzie zaczęli dostrzegać, że to nie tylko walka pomiędzy dwoma potężnymi bestiami, ale także symboliczna walka ludzkich ambicji, ego i chęci kontrolowania tego, co niekontrolowalne.
Niestety, walka Godzilli i Konga nie pozostała bez echa dla ludzi. Niszczycielskie starcie wciągnęło w wir destrukcji całe miasta, zmuszając mieszkańców do opuszczania swoich domów i szukania schronienia. Czy nie jest to metafora spolaryzowanego społeczeństwa? Być może z wyjątkiem obszarów, gdzie nie ma wolności i tym samym nie ma możliwości widzialnych podziałów, gdzie nie spojrzeć, panują argumenty siły, a nie siła argumentów.
Godzilla i King Kong stają się symbolami naszych wewnętrznych demonów i nieokiełznanych emocji. Walka, której końca nie widać, pokazuje, jak destrukcyjne jest zamknięcie się na rozum i wypuszczenie argumentu siły, a te mogą się dobrze kamuflować za różnymi wpływami. W ferworze zmagań tytani już nie wiedzą, dlaczego, po co i dla kogo walczą. A gdy jeden z nich śmiertelnie padnie, szybko zostanie zastąpiony przez kolejnego – przecież widowisko musi trwać.
Pan Jezus przyniósł pokój na ziemię, ale to nie oznacza, że będzie zwycięstwo szlachetnej Godzilli lub uczciwego King Konga. Pokój Jezusa wiąże się z nawróceniem wszystkich i z wzajemnym przebaczeniem. A to na tym „łez padole” jest zadaniem, które nigdy się nie skończy. Osoba wierząca nadzieję na idealną sprawiedliwość powinna pokładać w życiu wiecznym, a nie w rozwiązaniach społecznych. Podczas pielgrzymowania na ziemi trzeba się pogodzić z nieidealną historią własną i cudzą.