Czyż „nieodpowiedzialność” nie jest częścią każdej wielkiej decyzji w życiu chrześcijańskim?

Współczesny dyskurs na temat „odpowiedzialnego rodzicielstwa” często przesiąknięty jest klerykalnym paternalizmem, który zdaje się sugerować, że powołanie małżeńskie ma niższy status niż inne formy życia chrześcijańskiego, jak kapłaństwo czy życie zakonne. Jakby małżeństwo było opcją dla tych, którzy nie są wystarczająco silni w wierze, a nie drogą do świętości równorzędną z każdą inną chrześcijańską misją. Czy ktoś kiedyś słyszał o „odpowiedzialnym kapłaństwie”? Czy wyobrażamy sobie ostrzeżenia dla misjonarzy, aby byli „odpowiedzialni” i wrócili do domu, zamiast ryzykować życie w odległych zakątkach świata?
Takie podejście, zwykle wynikające z dobrej woli, wprowadza w życie chrześcijańskich rodzin ideę ograniczania liczby dzieci w imię „rozsądku”. W rzeczywistości odbiera to małżeństwom chrześcijańskim element „świętej nieodpowiedzialności”, który jest kluczowy dla życia w wierze. Bo czyż „nieodpowiedzialność” nie jest częścią każdej wielkiej decyzji w życiu chrześcijańskim?
Trzeba być „nieodpowiedzialnym”, aby porzucić dobrze zapowiadającą się karierę zawodową, studiować kilka lat i zrezygnować z założenia rodziny, by zostać księdzem, pracować 24/7 za minimalne wynagrodzenie. Trzeba być „nieodpowiedzialnym”, aby zamknąć się na zawsze w klasztorze, modlić się do Boga, który nie zawsze odpowiada, żyć wśród współtowarzyszy, których się nie wybiera, i podporządkowywać się przełożonemu. Trzeba być „nieodpowiedzialnym”, aby udać się na misje do obcego kraju, często niebezpiecznego, by żyć wśród ubogich i głosić Ewangelię.
Jeśli narzekamy na brak młodych ludzi, którzy podejmują „nieodpowiedzialną” decyzję o wstąpieniu do seminarium, to może warto spojrzeć, jaka „odpowiedzialność” jest przekazywana w duszpasterstwie rodzin. Odpowiedzialne rodzicielstwo, choć pięknie brzmi, nie powinno być wymówką dla wygody czy strachu przed trudnościami. Życie chrześcijańskie, niezależnie od powołania, wymaga odwagi, ryzyka i otwarcia na Boże plany, które często wykraczają poza ludzkie wyobrażenia o „rozsądku”. Jeśli chcemy, by Kościół tętnił życiem, musimy przypomnieć sobie, że świętość jest „nieodpowiedzialna” w oczach świata – bo wymaga całkowitego zaufania Bogu.