fot. Monika Odrobińska/Idziemy
O CO ZADBAĆ?Skuteczny system zabezpieczeń zaczyna się od ogrodzenia. Zanim złodziej dojdzie do drzwi i okien, napotka blokady, które zajmą mu czas.
|
Marek na taką okoliczność miał przygotowaną bajkę dla sąsiadów. – Mówiłem, że jestem z rodziny i przyszedłem wyłączyć gaz albo że sam gonię złodzieja. Żadne zabezpieczenie mnie nie odstraszało. Jeśli włączał się alarm, to trzeba było przekalkulować: działać czy wiać. Następnym razem byłem już przygotowany, bo człowiek na błędach się uczy.
Marek wpadł… z lenistwa. – Nie chciało mi się wracać do domu autobusem, zobaczyłem, że stoi rower. Złapali mnie, bo zapisało się na monitoringu, którego nie zauważyłem. Policja już mnie wtedy znała i nie odpuściła – opowiada. Andrzeja wsypali wspólnicy.
Co chcieliby powiedzieć osobom, które okradali?
Andrzej: – Nic. Nie znam ich.
Marek: – Ja nie znam ich, oni mnie, co miałbym im powiedzieć?
Co czuliby, gdyby sami byli okradzeni? – Nie chciałbym być okradziony – przyznaje Marek. – Ale jak ktoś chce, to ukradnie, nic nie zrobisz.
Portret włamywacza
Złodzieje nie żałują swoich czynów, dla których zawsze mają usprawiedliwienie. – Więcej: mają poczucie krzywdy z powodu pobytu w zakładzie karnym – mówi psycholog więzienny mjr Jacek Olchawski. – Resocjalizacja takich osób jest trudna, bo powiedzenie, że nie wrócą do procederu, może być na wyrost. Choć praca ta jest na pewno potrzebna.
Jacek Olchawski dzieli złodziei na dwie grupy. Do pierwszej zaliczają się osoby uzależnione na głodzie alkoholowym lub narkotykowym. Nie wahają się dokonać rozboju i kradzieży. Wewnętrznie przekraczają coraz dalsze granice. Druga grupa rekrutuje się spośród osób o zaburzonej osobowości. Tacy ludzie żyją z kradzieży. Mają 25-35 lat, są w sile wieku, bez stałej pracy i dochodów, dokonują też innych przestępstw: prostych i prostymi metodami.
– Na ulicy złodzieja nie rozpoznamy – jemu na tym zależy – mówi Jacek Olchawski. – Psychologowie dostrzegają, że są to ludzie o słabym lub znikomym superego, niezdolni do empatii ani poczucia winy. Mają poza tym duże zapotrzebowanie na adrenalinę, są impulsywni. Jak czegoś potrzebują, to biorą. To wszystko stanowi o zaburzeniach osobowości. W dzieciństwie prawdopodobnie nie otrzymali poczucia bezpieczeństwa i stałości. Zabrakło kontroli rodzicielskiej – takiej, która daje wiedzę, co, gdzie i kiedy dziecko robi, i takiej, która wymaga, nakazuje i stawia granice. Takie braki w wychowaniu doprowadzą do sytuacji, w której dziecko, cały dzień puszczone jest samopas i robi, co chce.
– Przyłapanie traktują jako porażkę – mówi Jacek Olchawski. – Nie nachodzi ich refleksja, że zrobili coś złego i teraz poniosą konsekwencje. Nad jej pobudzeniem trzeba długo pracować.
Aby resocjalizacja miała sens, potrzebne jest dobre nastawienie obu stron. – Wielu od razu zastrzega, że jak wyjdą, będą robić to samo – mówi kpt Arleta Pęconek, rzecznik jednostki Służby Więziennej okręgu mazowieckiego. – Jeśli natomiast ktoś z nich mówi, że nie żałuje, ale zgadza się opowiedzieć o metodach działania, czyli zdradzić tajniki swojego fachu, narażając się zresztą swojemu środowisku, to jest to krok milowy – dodaje.
Czy to znak, że Andrzeja i Marka na wolności możemy się nie obawiać? – Najgorzej jest z tymi, którzy mają problem z nazwaniem siebie przestępcami – przyznaje rzeczniczka. – Wybielają się: że mało zarabiali, że nie starczało na życie, jakiego chcieli, że okradali tylko bogatych, jak Janosik.
– Przede wszystkim nie liczmy na to, że do przestępcy coś dotrze – mówi Jacek Olchawski. – Nie liczmy na to, że on przeprosi i zwróci skradzione rzeczy. Nie dajmy się krzywdzić. I pamiętajmy, że to przestępcy mają się bać, nie my.

Co? Gdzie? Kiedy?



