Tak bardzo staramy się pokazać innym z jak najlepszej strony, że nasz przykład może ich zdołować.

„Nie oślepiaj, promienna, urocza. Nie po oczach, kochanie, nie po oczach” – apelowali kiedyś Skaldowie do nieznajomej, której uroda zrobiła na nich niewątpliwie piorunujące wrażenie. Czasem my też, jak najbardziej w dobrej wierze, możemy innych oślepić i przyprawić o zawrót głowy. Zacznijmy od tego, że tzw. świecenie dobrym przykładem jest bez wątpienia bardzo ważne i potrzebne. „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi” – znamy te słowa i chcemy za nimi podążać. Gorzej, gdy nasze światło, zamiast oświetlać innym drogę, oślepia ich i sprawia, że najchętniej schowaliby się w ciemny kąt, zawstydzeni, że oni sami nie są tak wspaniali, jak my. Każdy człowiek, który żyje na tym świecie chociaż kilka lat, wie doskonale, że „każdy święty ma swoje wykręty”. Zdarza się jednak, że tak bardzo staramy się pokazać innym z jak najlepszej strony, że nasz przykład, zamiast pomagać im wzrastać, może ich kompletnie zdołować.
Prowadziłam ostatnio wykład, który ze względów organizacyjnych musiałam skrócić o połowę. Stąd w dość zawrotnym tempie omawiałam nasze patenty na budowanie zdrowej kultury rodzinnej i silnej tożsamości rodziny. Jakiś czas później odnalazły mnie w tłumie dwie panie. Powiedziały, że wykład im nie pomógł, był przesłodzony i pomyślały, że skoro one przy dwojgu dzieciach nie radzą sobie tak dobrze, jak ja przy dziesiątce, to widocznie są do niczego. Bardzo mnie rozbawiły tym stwierdzeniem. Wyjaśniłam, że przy normalnej długości wykładu jest czas na pytania, doprecyzowanie, przykłady porażek i rzeczy, które nie wychodzą. Tu zaś, z konieczności, starałam się skupić na pozytywnych pomysłach, które mogłyby kogoś zainspirować. Odeszły podniesione na duchu.
Na wielu prowadzonych przez nas spotkaniach pada pytanie o błędy, które popełniliśmy jako rodzice. Kiedy mówię, że na ich wymienienie trzeba by drugie tyle czasu, na sali słychać westchnienie ulgi. Nie mówię, żeby epatować swoimi klęskami i wywlekać wszystkie rodzinne nieszczęścia. Rodzice nieraz mają pod górkę, ale nie ustają, chwilami przygasa w nich światło, lecz starają się ze wszystkich sił wciąż rozpalać je na nowo.