Wspomnienie Barbary Stefańskiej, sekretarza „Idziemy”, o odchodzeniu i pierwszych dniach po śmierci Jana Pawła II.

Od kilku dni Jan Paweł II był w agonii. Wiedzieliśmy, że może odejść w każdej chwili. Wierni w Krakowie czuwali pod tzw. oknem papieskim, czyli pod budynkiem kurii. Stojąc w tym oknie, papież Polak rozmawiał i żartował z tłumnie gromadzącymi się wiernymi w czasie jego pielgrzymek do Polski.
2 kwietnia o 21.00 razem z koleżankami ruszyłam z akademika, by dojść pod papieskie okno. To był odruch serca. Nie jest przesadą stwierdzenie, że całe miasto żyło odchodzeniem Jana Pawła II. O tym mówiliśmy również między nami – studentami. Dotarłyśmy pod Kurię w momencie, gdy ogłoszono śmierć papieża. Była 21.37. Zgromadziły się tam już rzesze ludzi, pewnie parę tysięcy. Nastała cisza, ludzie modlili się, klękali. Potem była wspólna modlitwa i śpiewy.
W kolejne dni nadal odbywały się spontaniczne czuwania pod papieskim oknem i na Błoniach Krakowskich – miejscu wielkich celebracji eucharystycznych w czasie pielgrzymek Jana Pawła II do Polski. Pamiętam wieczorne czuwanie w ciszy…
Warto wspomnieć te chwile i te dni. I uświadomić sobie, kim był dla nas Jan Paweł II, jak wielki wpływ wywarł na życie wiele ludzi, losy Kościoła i świata. I kim jest dla nas nadal.
Fot. Barbara Stefańska - znicze pod oknem na Franciszkańskiej 3