Polityka jest teatrem, w którym ludzie grają pewne role, żeby nas „uwieść”. A rozum mamy po to, aby nie dać się zwieść. - mówi ks. Piotr Mazurkiewicz, profesor nauk społecznych i wykładowca UKSW, w rozmowie z Barbarą Stefańską

Czy udział w wyborach jest obowiązkiem moralnym?
W Katechizmie Kościoła Katolickiego są określone trzy podstawowe obowiązki katolika wobec państwa: płacenie podatków, służba wojskowa i udział w wyborach.
Niektórzy uważają, że nie ma na kogo głosować. Co wtedy?
Kandydaci idealni nie istnieją. Gdybyśmy poszukiwali ideału, musielibyśmy głosować na samych siebie. Wybieramy tego, kto jest nam najbliższy, co nie oznacza, że myśli dokładnie jak my.
Podstawowe znaczenie ma jednak fakt, że niezależnie od tego, co zrobimy w dniu wyborów, i tak bierzemy w nich udział. Zarówno oddając na kogoś głos, jak i wrzucając do urny głos nieważny czy zostając w domu, zmieniamy wynik wyborów. Ponadto jeśli bojkotujemy wybory, to zwiększamy szansę tego kandydata, którego uważamy za najgorszego. Czasem ludzie mówią, że nie będą sobie „brudzić rąk” polityką, ale zostając w domu, również „brudzą sobie ręce”. Niezrozumienie mechanizmów wyborczych może sprawić, że takie rozwiązanie mylnie biorą za najlepsze.
Nie ma wyjątków od obowiązku udziału w wyborach?
Zobowiązanie z Katechizmu mówi, że trzeba pójść do lokalu wyborczego. Bywają sytuacje, w których zamierzony przez nas wpływ na wynik osiąga się poprzez bojkot, np. w przypadku niskiej frekwencji w referendum, przy czym to nie dotyczy wyborów prezydenckich. Należałoby mieć jednak głęboką pewność, że taki bojkot rzeczywiście służy dobru wspólnemu.
A co w przypadku sfałszowanych wyborów?
Nie istnieje moralny obowiązek uczestnictwa w farsie wyborczej. Nauczanie z Katechizmu odnosi się do sprawnie funkcjonującej demokracji. Moralnego obowiązku uczestnictwa w głosowaniu nie było w PRL, obecnie zaś nie ma go np. na Białorusi czy w Rosji.
Niektórzy obywatele zupełnie nie interesują się polityką.
Kościół mówi, że interesowanie się polityką jest obowiązkiem moralnym, ponieważ pewna wiedza potrzebna jest do tego, by móc podjąć odpowiedzialną decyzję. W adhortacji apostolskiej Christifideles laici mowa jest o obowiązku zaangażowania politycznego, ale polityka jest tutaj rozumiana znacznie szerzej niż polityka partyjna.
Nieraz słyszymy, żeby głosować zgodnie z sumieniem. Co to oznacza?
Sumienie jest sądem rozumu praktycznego. Nie jest emocją i nie jest tym, co nam się jedynie wydaje. Działanie zgodnie z sumieniem oznacza, że człowiek w konkretnej sytuacji używa rozumu i idzie za jego sądem.
Polityka jest teatrem, w którym ludzie grają pewne role, żeby nas „uwieść”. A rozum mamy po to, aby nie dać się zwieść. W zetknięciu z obietnicami wyborczymi nie możemy być łatwowierni. Rozum nam podpowiada, czy składane obietnice są w ogóle możliwe do spełniania, zwłaszcza w sto dni. Zastanawiamy się też, czy człowiek, który je wypowiada, jest wiarygodny. Rozum mówi: Znasz tego człowieka; jeśli dotychczas nie dotrzymywał słowa, to przecież nagle się nie zmienił.
A jeśli nie znamy tego człowieka?
Na nieznajomych nie wolno głosować. Nie dajemy kluczy do domu obcej osobie. Tak samo nie przekazujemy władzy w państwie ludziom nieznanym. A z tych, których znamy, jedni są godni zaufania, drudzy nie.
Oceny mogą być różne. Czy istnieją obiektywne kryteria, które pomagają w wyborze?
List Kongregacji Nauki Wiary o zaangażowaniu katolików w politykę, podpisany jeszcze przez kard. Josepha Ratzingera, wskazuje na minimum moralne, wynikające z prawa naturalnego. Są to kwestie związane z ochroną życia, ochroną małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety oraz rodziny. Do minimum należy prawo rodziców do decydowania o wychowaniu swoich dzieci, zwłaszcza w zakresie wiary i moralności, więc żaden minister nie ma prawa kształcić dzieci wbrew woli rodziców, zwłaszcza w tych wrażliwych obszarach. Są także kwestie wolności religijnej, pokoju w świecie, sprawiedliwości społecznej. Ratzinger pisze, że każdy katolik, bez względu na preferencje polityczne czy przynależność do partii, musi realizować te wartości i bronić ich.
Oceniając polityków, z jednej strony patrzymy na deklaracje, a z drugiej – na czyny, czyli na to, co robił przez ostatnie lata, i czy jego słowa pokrywają się z jego życiem. Do tego potrzebne są wolne media. Rolą dziennikarzy jest wychwytywanie wszelkiego fałszu i niespójności w postawach osób publicznych oraz informowanie o tym opinii publicznej.
Czy dopuszczalne są wypowiedzi episkopatu korzystne lub niekorzystne dla któregoś z kandydatów?
Biskupi przypominają o wartościach bez wymieniania nazwisk. Może jednak się zdarzyć, że np. w drugiej turze wyborów prezydenckich jeden z dwóch kandydatów narusza którąś z podstawowych wartości, o których mówiliśmy, a drugi nie. W takiej sytuacji, jeśli biskupi przypomną o tej wartości, łatwo to przełożyć na praktykę.