Bóg nie działa sam, włącza do swojej misji konkretnych ludzi.

Mężczyźni, których powołał Jezus, byli dojrzali i pewnie mieli swoje plany na życie. Wyjątkiem jest Jan, najmłodszy, prawdopodobnie ulubieniec Mistrza, skoro mówi o sobie: „ten, którego Jezus miłował”. Pozostali mieli żony, teściowe, rodzinne przedsiębiorstwa rybackie, ustalony rytm dnia… Tak samo jest z nami – potrzebujemy pewnej stabilizacji.
Święty Paweł przypomina: „Bóg napełnił nas błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich”. Wyżyny niebieskie to nie tylko fenomen astronomiczny. To strefa Boga, skarbiec Bożych tajemnic. Właśnie w tym miejscu Bóg rozpoczął realizację swojego planu wobec nas, jeszcze przed założeniem świata.
Z jednej strony żyjemy codziennością, przeżywamy dni, nie mając czasu na medytowanie nad nimi, a z drugiej czytamy, że przed stworzeniem galaktyk Bóg wybrał nas do świętości, do bycia bez skazy, do sensownie i twórczo przeżywanego życia. Wyobraź sobie, że patrzysz na twarz Boga, a On jakby patrzył w lustro i siebie oglądał.
Jezus pewnego dnia opowiada uczniom o Bożej wizji ich życia. Niektóre plany i oczekiwania trzeba będzie od razu przeformatować. Niektórzy twierdzą, że mówienie o Bożej wizji w naszym życiu to bajka. A przecież jest to wielka przygoda, do której zaprasza mnie Bóg. To nie jest science fiction. Zaproszenia z dzisiejszej Ewangelii nie wolno ograniczać wyłącznie do kandydatów na księży (sic!).
Uczniowie w pewnym momencie usłyszeli, że przestają być uczniami. Jako absolwenci stają się apostołami, ludźmi posłanymi z Dobrą Nowiną. Jezus mówi: róbcie coś niesamowitego, uzdrawiajcie. Róbcie coś, co sprawi, że innym szczęki opadną. Róbcie to za darmo, z mocą i zaangażowaniem. Wszelkie cudowności to konkretne działania – owoce waszego nauczania.
Każdy z nas musi nieco inaczej odczytać te słowa Jezusa, jednak sens jest wspólny dla wszystkich. Uzdrawiać, czyli poprawiać czyjąś sytuację – to jest władza każdego z nas. Konkretne zadanie w misji bycia apostołem polega na tym, aby czynić życie innych ludzi lepszym. Zaczyna się od zwykłego uśmiechu, poprzez wnoszenie pokoju, pocieszanie, zmianę opatrunków, aż do powiedzenia dobrego słowa. Słowa mają moc.
Ci, którzy naprawdę głoszą słowo Pana Boga – a nie moralne banały – i żyją Ewangelią, potwierdzają swoje świadectwo znakami i cudami. Jak to sprawdzić? Gdy ktoś słucha takich ludzi, to chce potem spotkać żywego Boga, chce być wolny i doświadcza, że jest nadzieja.