W Dziejach Apostolskich, historii pierwotnej wspólnoty Kościoła, czytamy, że „wierzący trzymali się wszyscy razem”. Poza jednym.

Tomek postanowił odłączyć od grupy. Ciekawe, co porabiał po zmartwychwstaniu. Rozpaczał, że to koniec przygody z Mistrzem? Nucił „Odszedł Pasterz nas” z rozżalenia? W sumie – po co Tomaszowi wspólnota, która siedzi zalękniona, pełna dorosłych mężczyzn, którzy ostatecznie wykazali się niedojrzałością i tendencją do zdrady wyznawanych ideałów? Jeszcze nie dorósł i nie wiedział, że w chwilach słabości warto być z ludźmi, takimi jacy oni są.
Myślę, że większość z nas mogłaby się odnaleźć w wątpliwościach Tomasza. Jego imię, Didymos, oznacza dosłownie „bliźniak”. Spójrz, Tomasz jest Twoim bliźniakiem. Może wątpisz, że historia Jezusa ma ciąg dalszy w codzienności – taka, jaka obecnie jest. Może nie wierzysz w opowieści ludzi, którzy z płonącymi oczami mówią: „Widzieliśmy Pana, spotykamy Jezusa w swoim życiu” – zarówno przy kawiarnianym stoliku w korporacji, jak i na warszawskiej ewangelizacji ulicznej. Może gardzisz wspólnotą Kościoła, która nie jest dla Ciebie wiarygodna, a już z pewnością nie jest doskonała. Zdarza się, częściej czy rzadziej, że dopada nas myślenie w stylu: „Nie wierzę w Kościół – wolę siedzieć gdzieś sam i rozmyślać, czy to wszystko ma sens”.
Przez osiem dni Tomasz przeżywał to, co my przez całe życie. Nie widział Pana. Może się okaże, że moje i Twoje obawy to są obawy naszego brata Bliźniaka, świętego outsidera. Nie obawiaj się. Biblia pełna jest świadectw o tym, że w Bożym sercu szczególne, uprzywilejowane wręcz miejsce mają ci, którzy się z Nim zmagają.
Życzę wiary, która z pewnością (sic!) zadaje pytania, pozwala sobie na wątpliwości i nie boi się kłócić z utartymi schematami. Dzięki temu relacja z Jezusem wciąż pozostanie żywa.