W momentach największych ciemności zechciejmy stanąć pod krzyżem zgorszenia i jeszcze raz wsłuchać się w siedem słów życia, jakie Jezus skierował do tych, którzy oparli się pokusie odejścia od Niego.

Sobota, Trzeci Tydzień Wielkanocny - Dzień Powszedni albo wspomnienie św. Jana z Avili, prezbitera i doktora Kościoła
komentarze Bractwa Słowa Bożego,
autor: ks. Piotr Lipiec
Pierwsze czytanie: Dz 9, 31-42
Omawiany fragment Dziejów Apostolskich znajduje się w kluczowym momencie zwrotu ich akcji z działania Kościoła w Jerozolimie na skoncentrowanie się na Piotrze i zarysowanie tła wydarzeń dla misyjnej pracy Pawła. Autor natchniony relacjonuje mam dziś scenę uzdrowienia Eneasza w Liddzie. Starotestamentalne Lod było w czasach rzymskich miastem z silną obecnością hellenistyczną, co świadczy o tym, że apostolskie przepowiadanie rozszerzyło swoje kręgi i skierowane zostało również do pogan nieznających judaizmu. W związku z tym użyte w tekście imię sparaliżowanego od ośmiu lat człowieka mogło być nieprzypadkowe. Kiedy sięgniemy do – z pewnością dobrze znanej wówczas – „Eneidy” Wergiliusza, zobaczymy, że tak samo nazywał się jeden z jej bohaterów, syn Afrodyty i dalszy potomek Zeusa, mitologiczny założyciel miasta Rzym. Niewykluczone, że jest to daleka sugestia ukazująca Ewangelię jako zdolną do przemiany fundamentów pogańskiego świata. Należy pamiętać, że powrót Eneasza do zdrowia dokonuje się mocą nie Piotra, lecz Jezusa na co wskazuje forma teraźniejsza użytego tu czasownika: „Eneaszu – powiedział do niego Piotr – Jezus Chrystus cię uzdrawia, wstań i zaściel swoje łóżko!”. Tej samej ozdrowieńczej sile ulegnie kilkaset lat później sparaliżowane zepsuciem Wieczne Miasto, obmyte krwią świętych Pańskich na czele z Piotrem.
Psalm responsoryjny: Ps 116, 12-17
Zgodnie ze staropolskim „jak trwoga to do Boga”, możemy powiedzieć, że czymś naturalnym – jakby mimowolnym – jest dla nas zwracanie się do Pana w najrozmaitszych sytuacjach bezradności, kryzysów czy choroby. Znalazło to swoje odzwierciedlenie choćby w historii naszego kraju, gdzie jako naród w sytuacjach zagrożenia formułowaliśmy i składaliśmy Bogu liczne śluby. Dzisiejszy psalm może inspirować nas do refleksji o tym czy – i w jaki sposób – udało nam się „spełnić śluby dla Pana”. Prawdziwą miarą naszej przynależności do Boga jest w pewnym sensie to jak podchodzimy do naszych zobowiązań względem Niego w czasach tzw. prosperity.
Ewangelia: J 6, 55.60-69
Słowo „gorszyć” pada w relacji Janowej tylko raz i dzieje się to w momencie, kiedy Jezus porównuje chleb życia do własnego ciała, wydanego za zbawienie świata. Ciało Jezusa staje się naszym pokarmem na krzyżu, który jest: „(.…) zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan” (por. 1 Kor 1, 23). W scenie dzisiejszej Ewangelii zaskoczyć nas może pełna zdecydowania reakcja Piotra na wieść o odchodzących od Mistrza uczniach: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego”. Być może czujemy się dziś oburzeni postawą niektórych spośród Jezusowych uczniów w Kościele. Być może gorszą nas wyroki samej Opatrzności i zastanawiamy się jak dobry Bóg mógł zgodzić się na te czy inne decyzje i zdarzenia. W momentach największych ciemności zechciejmy stanąć pod krzyżem zgorszenia i jeszcze raz wsłuchać się w siedem słów życia, jakie Jezus skierował do tych, którzy oparli się pokusie odejścia od Niego.