Pan, w pełni danego nam objawienia, jawi się jako źródło ładu, w którym dobro ma sens, a zło konsekwencje.

Dwudziesta Dziewiąta Niedziela zwykła
komentarze Bractwa Słowa Bożego,
autor: ks. Piotr Lipiec
Pierwsze czytanie: Wj 17, 8-13
Opis bitwy Izraelitów z Amalekitami ma miejsce zaraz po ich wyjściu z Egiptu, nad oazą Refidim. Amalekici, potomkowie Ezawa, uważani byli za tradycyjnych wrogów Narodu Wybranego (por. Pwt 25, 17-19). Mojżesz na wzór głównodowodzącego, wyprawia się na szczyt góry, skąd zamierza wspierać swoje wojska modlitwą. Idzie tam z „laską Boga”, która w innym miejscu Księgi nazwana zostanie sztandarem (por. Wj 17, 15). W tradycji wojskowej sztandar stanowi symbol tożsamości, wierności i historycznych dokonań konkretnej formacji, wpływa na wzrost morale żołnierzy na polu walki, a jego utrata grozi rozformowaniem jednostki. Z dzisiejszego fragmentu Księgi Wyjścia wynika, że owa modlitwa i niezmordowanie (hebr. emunah) uniesione w górę ręce Mojżesza, decydują o sukcesie Izraelitów w boju. Już w III w. po Chrystusie, Wiktoryn z Poetovium, biskup, dostrzegł w tym starotestamentalnym obrazie typ Chrystusa-oranta na krzyżu. W tym kontekście szczególnie ciekawy wydaje się być kamień, na którym zasiada zmęczony prorok by dopełnił się triumfu oddziałów Jozuego. Być może i dziś błogosławiący z krzyża Chrystus potrzebuje takiego oparcia, aby mogło dokonać się nasze pełne zwycięstwo nad wojskami nieprzyjaciela? Kiedy mówimy o skale, to w świetle Nowego Testamentu jakby mimowolnie przychodzi nam na myśl postać św. Piotra i obietnica jaką usłyszał od Jezusa: „Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16, 18). Starajmy się zatem pośród wielu zarzutów płynących w stronę Kościoła, patrzeć na niego jak na miejsce, na którym w sposób pewny oparł się zwycięski sztandar Bożego Ludu – krzyż Jezusa Chrystusa.
Psalm responsoryjny: Ps 121, 1-8
Wiara w Chrystusa polega na stałym zwracaniu swojego wzroku „ku [Bożym] górom”. Nie jest to łatwe, tym bardziej, że w różnych życiowych sytuacjach czyhają na nas „góry pokus” – pozornie łatwiejsze, jednak nie ma na nich Pana, który czuwałby nad tym, by nasza noga „nie potknęła się” (dosł. nie dopuszcza On do poślizgnięcia). Psalm 121 jest jedną ze standardowych modlitw porannych, odmawianych w jutrzni przez wspólnotę Kościoła, co wskazuje na to, że każdy nowy dzień rozpoczynać powinno przepełnione ufnością wyznanie wiary w Bożą opiekę.
Drugie czytanie: 2 Tm 3,14-4,2
Dzisiejszy fragment 2 Listu św. Pawła do Tymoteusza stanowi zbiór ostatnich wskazówek jakie kieruje on do swojego młodego współpracownika. Napomina go, by zachował wiarę i naukę otrzymaną od dzieciństwa (gr. brephous), co tłumaczyć możemy dosłownie jako moment na chwile po jego narodzeniu, a nawet okres prenatalny. Tymoteusz, biskup, syn greckiego poganina i Żydówki Eunike, urodzony w ok. 17 roku po Chrystusie, siłą rzeczy mógł zatem słuchać od swych najmłodszych lat wyłącznie tych treści Słowa Bożego, które dziś wchodzą w skład Starego Testamentu. Od jakiegoś czasu w świecie nauki i kultury coraz popularniejszy staje się nurt krytycyzmu wobec treści natchnionych ksiąg, zwłaszcza tych poprzedzających ewangelie. W 1954 roku, na chwilę przed swoją śmiercią, Albert Einstein pisał do filozofa Ericka Gutkinda: „Słowo Bóg jest dla mnie niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych legend. […] Religia żydowska, podobnie jak pozostałe, jest dla mnie wcieleniem najbardziej dziecinnych przesądów”. Wsłuchując się w omawiany fragment Listu do Tymoteusza przypominajmy sobie wszystkie te sytuacje, w których Słowo Boże okazało się żywe i skuteczne, pomagając zmieniać na lepsze życie konkretnych ludzi. Podążając za św. Pawłem, Kościół niezależnie od współczesnych tendencji ideowych, nie przestaje doceniać wartości Starego Testamentu, nauczając, że: „[…] korzenie chrześcijaństwa znajdują się w Starym Testamencie i chrześcijaństwo zawsze czerpie pokarm z tych korzeni. Dlatego zdrowa nauka chrześcijańska zawsze odrzucała wszelkie odradzające się formy marcjonizmu, który na różne sposoby przeciwstawia Stary Testament Nowemu” (VD 40).
Ewangelia: Łk 18, 1-8
W omawianym fragmencie Łukaszowej Ewangelii Jezus dokonuje zdecydowanego skontrastowania obrazu swojego Ojca z postacią niesprawiedliwego sędziego. Obserwacji tej dopełnia często w naszym myśleniu o Bogu druga z sześciu głównych prawd wiary. Mówi ona, że: „jest [On] Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze”. Choć z formuły tej wnioskujemy o Bożej sprawiedliwości, to nasuwa nam ona jednocześnie na myśl przekonanie, że jest to sprawiedliwość bezduszna, oparta na matematycznym procedowaniu naszych dobrych i złych uczynków. Tymczasem Pan, w pełni danego nam objawienia, jawi się jako źródło ładu, w którym dobro ma sens, a zło konsekwencje. Ta perspektywa zakorzeniona jest w Jego ojcowskiej trosce – choć nie pomija On naszych win, to jednak daje możliwość powrotu i czyni wszystko abyśmy tę drogę wybrali i byli na niej wytrwali.




Co? Gdzie? Kiedy?



