Tydzień temu Jezus upominał się, że byłoby mile widziane, abyśmy więcej dziękowali.

Dziś przychodzi z jeszcze mocniejszym słowem: umiejcie błagać, tak jak wdowa, która nie miała już nic do stracenia poza resztkami nadziei. Co robić, aby nie zniknąć bez słowa w świecie, w którym zaczyna brakować wiary, nadziei i miłości?
Czytamy w Ewangelii o dwóch przeciwstawnych postaciach. Jest bogaty sędzia, który ma wszystko, a jego moralność pozostawia pewnie wiele do życzenia. Pomaga tylko dlatego, że ma dość nękania i zawracania głowy. Jest bardzo pewny siebie, bo niczego mu nie brakuje. Poza tym nie doskwiera mu żadna słabość.
Jest i wdowa, która nie ma nic. Straciła męża, więc jej świat prawdopodobnie zawalił się (w tamtej kulturze wdowa i sierota były symbolami ludzi pozostawionych samym sobie, beż żadnego wsparcia, bo u kogo go szukać?). Nie wiadomo, czy jest bardziej bezradna czy zdesperowana, skoro udaje się do niesprawiedliwego sędziego.
Jak bardzo Pan Bóg lubi, gdy człowiek Mu się „naprzykrza”! „A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych?”. Wybranych, czyli takich, których wybrał. To ci, którzy przyjęli Jego wybór, otworzyli się na Niego, mają do Niego zaufanie. Potrafisz przyznać, że wiara jest czymś żywym, że słowo Boże jest skuteczne i bardzo konkretne?
Bóg chce, żebyśmy byli zdeterminowani w naszej modlitwie i realizowaniu tego wszystkiego, co mamy na co dzień. Wszyscy mamy wziąć na poważnie zaproszenie do tego, aby żyć dwoma postawami: mogę wszystko i nie mogę nic. Nigdy nie wybierajmy tylko jednej z nich! Bo albo zawiedziemy się na sobie, albo zupełnie z siebie zrezygnujemy. A to drogi donikąd.
Zróbmy zatem wszystko, co możemy, a równocześnie zróbmy wszystko, żeby Bóg nam pomógł. On tylko czeka na to, że przyjdziemy i poprosimy Go o pomoc. On doskonale wie, czego nam potrzeba. Jednak pragnie, abyśmy wykorzystali drzemiący w nas potencjał i podzielili się z Nim swoimi troskami.


Co? Gdzie? Kiedy?



