Paulini, sprawujący opiekę nad sanktuarium jasnogórskim, tak mocno wpisali się w dzieje Kościoła w Polsce, że mało kto pamięta, iż zakon ten narodził się na Węgrzech.

XIII wiek, w którym powstał zakon paulinów, był okresem bardzo dynamicznego rozwoju życia zakonnego. To wtedy zostali założeni franciszkanie i dominikanie, którzy bardzo szybko stali się obecni we wszystkich zakątkach chrześcijańskiej Europy, doprowadzając do swoistej rewolucji duszpastersko-teologicznej. Wspólnoty powołane do życia przez Franciszka i Dominika nie były jednak jedynymi, które wówczas wzbogaciły religijny krajobraz Europy. Po klęsce ruchu krucjatowego z Ziemi Świętej przybyły zakony rycerskie; w wielu miejscach Starego Kontynentu można było spotkać pustelników; jak grzyby po deszczu wyrastały klasztory męskie i żeńskie. Ten dynamiczny rozwój życia zakonnego wiązał się także z wyzwaniami. Bracia wchodzili w spory z biskupami, którzy pragnęli przejąć kontrolę nad nowymi wspólnotami na terenie ich diecezji. Ponadto pojawiały się wewnętrzne konflikty między samymi zakonnikami, mającymi odmienne zdanie na temat tego, w jaki sposób realizować charyzmat przekazany przez założyciela.
PAPIESKIE PORZĄDKI
Nic więc dziwnego, że Stolica Apostolska bardzo ostrożnie podchodziła do powstawania nowych wspólnot. Wyrazem tego była decyzja Soboru Laterańskiego IV (1215), który zakazał tworzenia zakonów bez zgody papieża i układania nowych reguł. Choć przepis ten okazał się martwą literą, to jednak rzeczywiście papiestwo podjęło próby uporządkowania życia zakonnego. Gdy wygnani z Palestyny zakonnicy z Góry Karmel przybyli do Europy, w 1247 r. papież podjął decyzję, aby przekształcić ich w zakon żebraczy na podobieństwo franciszkanów i dominikanów. Mnisi musieli więc porzucić miejsca odosobnienia i rozpocząć aktywne życie w miastach. Tak powstali karmelici. Podobny los spotkał toskańskich eremitów, którym w 1256 r. papież Innocenty IV nakazał życie wspólne według reguły św. Augustyna. Był to początek augustianów, którzy pozostawiwszy życie pustelnicze, zajęli się duszpasterstwem. Prowadzili duchowo wiele osób, m.in. św. Ritę.
Papieskie i biskupie porządki dotknęły także węgierskich eremitów, którzy na wzór św. Pawła z Teb, pustelnika żyjącego w III w., wybierali samotność i surową ascezę. Na początku XIII w. biskup Peczu Bartłomiej zgromadził ich w klasztorze w Patach niedaleko Budy i nadał im regułę. Wkrótce do wspólnoty dołączyli pustelnicy związani z osobą Euzebiusza z Ostrzyhomia, dawnego kanonika tamtejszej katedry, który porzucił swoją godność kościelną, aby prowadzić życie samotne. Tak powstał zakon św. Pawła Pustelnika, zwany potocznie paulinami. W 1262 r. Euzebiusz udał się do papieża Urbana IV, prosząc o zatwierdzenie zgromadzenia. Według legendy starania Węgra poparł św. Tomasz z Akwinu, przebywający wówczas na dworze papieskim. Ojciec Święty zgodził się na powstanie nowego zakonu, nadając mu regułę św. Augustyna. I tak paulini z pustelników przekształcili się w zakonników.
PAULINI W POLSCE
Pod koniec XIV w. węgierscy paulini zawitali na ziemie polskie. Okoliczności ich przybycia nie są do końca jasne. Według Translatio tabulae, czyli napisanego pod koniec XIV w. opisu przeniesienia ikony Matki Bożej na Jasną Górę, książę Władysław Opolczyk, w którego rękach znalazł się cudowny wizerunek, postanowił sprowadzić paulinów do Polski, aby byli kustoszami obrazu Czarnej Madonny. Niektórzy historycy jednak wątpią, by głównym motywem zaproszenia paulinów była chęć powierzenia im opieki nad ikoną. Badacze słusznie zwracają uwagę, że w dokumencie fundacyjnym jasnogórskiego klasztoru, wystawionym 9 sierpnia 1382 r., nie ma mowy o cudownym obrazie. Są w nim wspomniane tylko bardzo ogólne przyczyny założenia klasztoru: zbawienie duszy księcia Władysława i chęć pomnożenia czci Najświętszej Maryi Panny. Choć nie należy lekceważyć tych duchowych aspektów fundacji, to wydaje się, że towarzyszyły im także motywy polityczne.
Od 1370 r., po bezpotomnej śmierci Kazimierza Wielkiego, panował w Polsce Ludwik Andegaweński, król Węgier. Choć osoba monarchy łączyła oba kraje, to jednak pozostały one całkowicie autonomicznymi organizmami politycznymi. Władca, który musiał dzielić swój czas pomiędzy oba królestwa, naturalnie potrzebował współpracowników, których wsparcie było kluczowe, aby jednocześnie sprawować rządy w Polsce i na Węgrzech. Do grona najwierniejszych i najważniejszych reprezentantów interesów Ludwika w Polsce należał bez wątpienia Władysław Opolczyk. Za służbę królowi był on sowicie wynagradzany – tak, że w szybkim czasie stał się jednym z najpotężniejszych książąt polskich.
W sierpniu 1382 r., gdy Opolczyk zakładał klasztor, sytuacja polityczna w Polsce była bardzo skomplikowana. Wiadomo było, że król Ludwik jest ciężko chory i najprawdopodobniej niedługo umrze (stało się to 10 września 1382 r., a zatem miesiąc po ufundowaniu Jasnej Góry). Władysław chciał, aby tron polski pozostał w rękach Andegawenów. Problem stanowił jednak brak męskiego potomka, Ludwik bowiem miał same córki. Choć król już cztery lata po objęciu korony polskiej starał się o sukcesję dla którejś ze swoich córek (aby zapewnić jej tron, nadał szlachcie tzw. przywilej koszycki, radykalnie obniżający podatki), to jednak kwestia następstwa tronu nie była wcale oczywista. W tym kontekście należy odczytywać decyzję o ufundowaniu klasztoru jasnogórskiego i zaproszeniu doń węgierskich paulinów. Była to wyraźna deklaracja wierności Andegawenom, hojnym dobrodziejom zakonu św. Pawła Pustelnika. Ów polityczny wymiar fundacji potwierdza fakt, że utworzenie nowego klasztoru dokonało się, jak czytamy w dokumencie erekcyjnym, „za pełną zgodą i z woli czcigodnego (…) Jana, biskupa krakowskiego”. Chodzi tu o Jana Radlicę, gorącego zwolennika rządów andegaweńskich w Polsce. Przez zaproszenie paulinów do Polski środowisko sprzyjające węgierskiej dynastii chciało zatem w wyraźny sposób zamanifestować swoje przywiązanie do mocodawców z południa.
SANKTUARIUM NARODOWE
Oczywiście motywacja polityczna nie wyklucza, że Władysławem Opolczykiem kierowały także pobudki natury duchowej. W mentalności średniowiecznej te dwa wymiary, które my staramy się wręcz obsesyjnie odseparowywać od siebie, były nierozerwalnie połączone. Z upływem czasu związek klasztoru jasnogórskiego z polsko-węgierską polityką popadł w niepamięć. Stało się tak przede wszystkim z racji sprowadzenia ikony Matki Bożej, która bardzo szybko stała się przedmiotem kultu Polaków. Sanktuarium nabrało charakteru narodowego, czego wyrazem były nie tylko liczne pielgrzymki przybywające z różnych stron naszej ojczyzny, ale także troska o nie ze strony królów Polski, którzy, począwszy od następcy Ludwika, Władysława Jagiełły, chętnie zwracali się o pomoc i opiekę do Czarnej Madonny, a klasztorowi hojnie udzielali rozlicznych przywilejów.
Związek Jasnej Góry, a dokładnie paulinów z Węgrami rozluźnił się także na skutek zmian sytuacji politycznej. Początkowo nad Dunajem zakon rozwijał się bardzo dynamicznie. Pod koniec XV w. istniały tam 124 klasztory, podczas gdy w Polsce było ich tylko 14. Zmieniło się to, gdy w XVI w. Węgry stały się celem najazdów tureckich. Ataki niewiernych i zajęcie przez nich części ziem sprawiły, że rozwój zakonu na Węgrzech został zahamowany. Tymczasem w Polsce nieustannie tworzono nowe placówki, a w konsekwencji zakon nabrał polskiego charakteru. Tak też jest dzisiaj, zdecydowana większość współczesnych paulinów to Polacy.
Choć węgierskie korzenie zakonu popadły w zapomnienie, to jednak odwiedzając sanktuarium częstochowskie, które Jan Paweł II nazwał polską Kaną Galilejską, warto wspomnieć, że stągwie wiary, które napełniamy tam modlitwą, przybyły do nas z Węgier.