Ks. Szymon Andrzej Berger o zewnętrznych i wewnętrznych przyczynach sekularyzacji współczesnego chrześcijaństwa.

Sekularyzm – termin użyty po raz pierwszy przez George’a Jacoba Holyoake’a w 1851 roku jest do dzisiaj bardzo „modnym” tematem w filozofii. Wielu badaczy podkreśla jego wpływ na współczesną kulturę i rolę w przeformułowywaniu religijnych symboli i języka na sposób świecki. Czy jednak można przyczyny sekularyzmu upatrywać tylko w filozofii? Czy może i sami wierzący, świadomie bądź nie, również przyczyniają się do sekularyzacji chrześcijaństwa?
Pierwszy koniec kija – czynniki zewnętrzne
Sekularyzm jest ściśle związany z kulturą i religią. Dotyczy rozumienia świata i człowieka w aspekcie poznawczym (naukowym), moralnym i wytwórczym. Jego celem jest oderwanie wymienionych płaszczyzn egzystencji od religii i przetransferowanie ich do tego, co laickie. Współcześnie jednym z czynników sekularyzacji chrześcijaństwa jest scjentyzm – pogląd zakładający, że jedynym wiarygodnym źródłem wiedzy o rzeczywistości są nauki przyrodnicze. W jego ramach często odrzuca się inne sposoby poznania, w tym rozważania metafizyczne czy etyczne, jako niemające wartości poznawczej. Może to prowadzić do redukcjonistycznego i materialistycznego obrazu świata, w którym moralność oraz religia zostają zmarginalizowane na rzecz technokratycznego myślenia i nieograniczonego rozwoju technologii, postrzeganego jako najwyższe dobro. Drugi czynnik polega na przeniesieniu religii ze sfery publicznej do prywatnej. Takie założenie nie polega jedynie na wyrugowaniu celebracji liturgicznych z przestrzeni publicznej i umieszczeniu kultu w świątyniach bądź domach wiernych, lecz przede wszystkim zakłada, że religia jest osobistym wyborem jednostki. W konsekwencji przestaje ona obejmować wspólnotowy, społeczny aspekt ludzkiego życia, co prowadzi do indywidualizmu doktrynalnego, czyli subiektywnej interpretacji prawd wiary. Jest to trzeci czynnik, który rzutuje na „zawartość” tego, co religia ma do zaoferowania człowiekowi. Powoduje, że zaczyna on relatywizować to, co głosi Magisterium Kościoła, zwłaszcza w aspekcie nauczania moralnego.
Drugi koniec kija – czynniki wewnętrzne
Mogłoby się wydawać, że sekularyzm powstał tylko w obrębie nurtów filozoficznych – przeciwnych religii, które przyczyniły się do przemian kulturowych i sposobu myślenia współczesnego człowieka. Jednak istnieją również czynniki wewnętrzne. To znaczy takie, które powstały w samym centrum chrześcijaństwa. Pierwszym z nich jest separacja wiary od racjonalności. Na tle odkryć nauk ścisłych, przyrodniczych, a także zmierzchu metafizyki za sprawą założeń pozytywistycznych, argumentacja religijna utraciła autorytet w kwestii racjonalnego wyrażania swoich treści. Za racjonalne bowiem bardziej uchodzi to, co empiryczne, miarodajne i możliwe do zweryfikowania niż przekonania, że zbawienie i perspektywa transcendentalna są realistycznymi kategoriami faktu religijnego. W reakcji na te zmiany w pojmowaniu racjonalności, za sprawą Friedricha Schleiermachera religię przeniesiono do sfery subiektywnego przeżycia wiary bazującego na osobistych uczuciach. Jest to drugi czynnik, który z jednej strony przyczynił się do wyjałowienia intelektualnego podejścia do wiary i religii, z drugiej natomiast do wzmożenia postaw skrajnie fideistycznych. Wówczas chrześcijaństwo zostało poddane silnemu regresowi poznawczo-intelektualnemu. I ta sytuacja trwa do dziś. Wystarczy zestawić emotywizm nowopowstających ruchów charyzmatycznych z wielowiekowym dorobkiem życia monastycznego, np. benedyktyńskiego, aby wyraźnie dostrzec, jak współczesne formy religijności są dalekie od głębokiego i intelektualnego przeżywania wiary.
Trzecim czynnikiem wewnętrznym, który sekularyzuje chrześcijaństwo, jest brak autentycznego przeżywania wiary przez członków Kościoła, polegający na połączeniu treści Objawienia z życiem osobistym. Oznacza to de facto brak wierności przekonaniom religijnym, które w ocenie abp. Fultona Sheena są swoistym porzuceniem Chrystusa, bowiem: „za każdym razem, gdy Kościół porzuca pewne praktyki i ideały, świat podnosi je i sekularyzuje. Gdy odrzuca się różaniec, hippisi zakładają go sobie na szyję; gdy zakonnice porzucają długie habity, dziewczęta zakładają płaszcze w rozmiarze maksi; gdy zapomina się o mistycyzmie, młodzież oddaje się psychodelicznym doświadczeniom; gdy porzuca się Chrystusa, zawłaszcza go kino i ukazuje jako superstar”.
Badacze kultury i chrześcijaństwa często upatrują przyczyn ich zsekularyzowania w czynnikach zewnętrznych. Jednakże istnieją również i wewnętrzne, których teiści powinni być świadomi. Łatwiej bowiem przyczyn kryzysu upatrywać w założeniach przeciwnych religii niż w obrębie własnego przeżywania wiary i ugruntowywania fideistycznych i fundamentalistycznych postaw religijnych. Czy zatem wierzący nadal mogą umywać ręce wobec sekularyzacji, która dokonuje się również w centrum chrześcijańskiego życia? Może są za nią również współodpowiedzialni, jeśli nie akceptują intelektualnego wymiaru chrześcijaństwa, a także nie pozostają wierni osobistym, teistycznym przekonaniom, poddając tym samym postawy, język i terminy procesowi sekularyzacji?