Szerokim echem odbiły się zaprezentowane w ubiegłym tygodniu przez Konferencję Episkopatu Niemiec dane statystyczne dotyczące życia religijnego wiernych za Odrą. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że pierwszą informacją jest ta dotycząca liczby odejść z Kościoła, która w ub.r. wyniosła 321 tys. Tego samego dnia dane statystyczne opublikował również Kościół ewangelicki w Niemczech, który poinformował, że w 2024 r. wystąpiło z niego 345 tys. osób. Przedstawiciele obu Kościołów cieszą się, że liczba wystąpień nie była rekordowa i była niższa niż w 2023, a zwłaszcza w 2022 r., kiedy to Kościół katolicki za Odrą opuściło ponad pół miliona ludzi.
Następnym powodem do nadziei jest lekki wzrost odsetka osób uczestniczących w niedzielnej Eucharystii, który wyniósł 6,6 proc. w porównaniu do 6,2 proc. w 2023 r. Mimo wszystko jest to jeden z najniższych odsetek dominicantes w Europie. Mniejszy odsetek wiernych uczestniczących w niedzielnej Eucharystii jest jeszcze we Francji, bo ok. 3 proc. Dla przykładu we Włoszech wskaźnik ten wyniósł w zeszłym roku 19 proc., w Hiszpanii – ok. 15 proc., a w Polsce – 29 proc. (w 2023 r.). Na tle Europy Polska nadal jest gigantem praktyk religijnych, choć gołym okiem widać, jak postępuje sekularyzacja społeczeństwa. Tak czy owak, odnosząc się do najnowszych statystyk, przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec bp Georg Bätzing napisał na stronie internetowej swojej diecezji, że „Dobra Nowina nie zmalała, ale trzeba ją przekazywać ludziom w inny i wiarygodny sposób. Dlatego potrzebne są nowe drogi, odważne kroki, a przede wszystkim silna wola kierowania się rzeczywistością”.
I podobno tą rzeczywistością kierowała się zapoczątkowana w 2019 r. tzw. niemiecka droga synodalna, której obrady zakończyły się wiosną 2023 r. Efekt tych nowatorskich działań, które brały pod uwagę wszystkie oczekiwania różnych grup z Kościoła i spoza niego, nie przyniósł efektu w postaci powrotu wiernych do wspólnoty ani wzrostu praktyk religijnych czy liczby powołań. W 2023 r. wyświęcono w Niemczech 29 księży. Rok wcześniej było ich jeszcze 38. Zresztą od wielu lat brakuje w tym kraju kapłanów, dlatego coraz więcej połączonych parafii prowadzą księża np. z Indii. Takie spadki dotyczą też innych krajów europejskich, chociaż lokalne episkopaty próbują na różne sposoby (re)animować życie religijne wiernych. Jedne z większym powodzeniem, inne z mniejszym, a są i takie, które zdaje się, że pogarszają jeszcze sprawę, zwłaszcza te z obszaru niemieckojęzycznego, którym wydaje się, że jak Kościół będzie koncertem życzeń wiernych, to się uratuje i przetrwa. Ba, nawet rozkwitnie. Ale jak praktyka dobitnie pokazuje, jest wręcz odwrotnie.
Nie chodzi bowiem o to, aby spełniać życzenia, ale aby budować na Chrystusie. „To Chrystus jest prawdziwym źródłem nadziei dla Europy, a Kościół ma obowiązek ponownie głosić tę radosną nowinę także na naszym starym kontynencie, który pod wieloma względami wydaje się zagubiony”, mówił niedawno sekretarz Stanu Stolicy Apostolskiej kard. Pietro Parolin do biskupów Unii Europejskiej. I podkreślał, że nie można zaniedbywać zaangażowania „w obronę życia od poczęcia do naturalnej śmierci; w obronę rodziny opartej na małżeństwie mężczyzny i kobiety; w obronę wolności rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami; w obronę poszanowania godności każdej osoby, zwłaszcza najbardziej wrażliwej”. Czyli dokładnie na tych polach, które są odrzucane przez europejskie elity. Nie będzie odnowy życia religijnego w Europie poprzez dostosowywanie się do wymagań tego świata. Kościół nie może iść z duchem świata, bo trwając w Chrystusie, zawsze będzie znakiem sprzeciwu wobec świata. I tylko wtedy będzie się rozwijał.