Nowy rok akademicki na uczelniach oznacza także początek formacji dla kandydatów, którzy rozpoczynają studia w seminariach duchownych. W tym roku do wszystkich seminariów duchownych w Polsce zostało przyjętych łącznie 289 kandydatów do kapłaństwa, z czego 188 do seminariów diecezjalnych, a 101 do seminariów zakonnych. To nieco mniej niż w ubiegłym roku, kiedy do seminariów przyjęto 301 osób, ale trochę więcej niż dwa lata temu, kiedy kandydatów było 280. Oznacza to, że liczba kandydatów utrzymuje się na mniej więcej jednakowym poziomie. Co ciekawe, najwięcej alumnów przyjęto do seminariów w diecezji tarnowskiej, bo aż 18, i jest to dwa razy więcej niż w roku ubiegłym, oraz w diecezji warszawsko-praskiej, to jest 11. I właśnie w tym ostatnim seminarium znalazł się również mój znajomy, który przez wiele lat rozeznawał swoje powołanie i ostateczną decyzję podjął po Jubileuszu Młodzieży w Rzymie, podczas którego był jednym z członków ekipy organizatorów, a nie uczestników. To pokazuje, że drogi Pana są niezbadane, a każda droga osoby rozeznającej powołanie jest inna i wyjątkowa. Chociaż oczywiście na podjęcie decyzji o ścieżce życia, czyli odpowiedzi na powołanie, ma wpływ wiele czynników.
Wśród nich pewną rolę odgrywa wizerunek osób duchownych w przestrzeni publicznej i w mediach. A ten – nie ma co się łudzić – jest w ostatnich latach bardzo niekorzystny. I tu nie chodzi o to, że duchowni sami sobie są winni, bo skandale zawsze były i dotyczyły nie tylko jednej grupy społecznej, jaką są osoby duchowne, ale różnych grup w społeczeństwie, chociażby polityków, pracowników mediów itd. Niestety, to na tej pierwszej grupie społecznej koncentrują się wszelkie przekazy medialne, które pragną uzyskać „klikalność”, podbijając dzień w dzień donosy o tej samej aferze, faktycznej lub wymyślonej, by karmić nimi żądnych sensacji odbiorców. To także nic nowego, jednak chęć przedstawienia osób duchownych i ogólnie ludzi Kościoła w jak najgorszym świetle to zjawisko z ostatnich czasów. Nie ma dnia, by media nie podały – często wyimaginowanej – afery dotyczącej Kościoła: kolędy, emerytur, funduszu kościelnego, stanowiska wobec kwestii dotyczących moralności itd. To zaś w konsekwencji przekłada się w społeczeństwie na wzrost niechęci wobec Kościoła. I w tym momencie publikowane są najnowsze sondaże nt. zaufania do Kościoła, które oczywiście wykazują drastyczny jego spadek. Po czym szuka się winnych, którymi naturalnie są sami duchowni. A na końcu omawiane są dane o spadku powołań i zainteresowania młodych ludzi Kościołem i wiarą.
I choć rzeczywistość jest dużo bardziej złożona, trzeba przyznać, że ten mechanizm medialny może również wpływać na to, że niektórzy młodzi ludzie nie decydują się odpowiedzieć na głos powołania, obawiając się społecznego odrzucenia i napiętnowania. Trudno nie przyznać, że w obecnym kontekście społecznym i kulturowym decyzja o wstąpieniu do seminarium to również akt odwagi i sprzeciwu wobec świata. Ale to dopiero pierwszy krok na długiej drodze formacji seminaryjnej i dalszego rozeznawania powołania do wyłącznej służby Bogu, bo sama decyzja o wstąpieniu do seminarium nie czyni jeszcze księdzem. Teraz to dopiero dla tych niemal 300 mężczyzn rozpoczyna się ważny czas przygotowania, w którym możemy towarzyszyć powołanym naszą modlitwą i duchowym wsparciem, zamiast narzekać, jakie to czasy, że nie ma powołań, a księża nie pasują do naszej wizji kapłana. Mamy okazję kształtować oblicze
Kościoła także w ten sposób, poprzez modlitwę o nowe powołania i za powołanych. I to jest naprawdę konkretny wkład, który przynosi dużo lepsze owoce niż bezproduktywne narzekanie i biadanie nad obecnym stanem Kościoła i duchowieństwa.



Co? Gdzie? Kiedy?



