Czy to, co dzieje się w tej chwili w polskiej polityce, jest zamachem stanu? Mam nadzieję, że nie i że znajdzie się większa grupa polityków, którzy zachowają się jak trzeba.
Piszę oczywiście o próbie wymuszenia ponownego przeliczenia głosów z wyborów prezydenckich. Po rozpalonych komentatorach i znanym mecenasie przyszli różni polityczni awanturnicy, zawsze gotowi w blokach do startu. Ale kiedy do gry wszedł sam premier, to musi budzić niepokój.
Tu już bowiem nie chodzi o sprawdzenie pewnych nieprawidłowości przy liczeniu głosów, co zawsze się zdarzało. Donald Tusk w swoim wpisie na X zakwestionował de facto ogłoszone przez PKW wyniki wyborów prezydenckich, stwierdzając, że chętnie „poznałby prawdziwe wyniki głosowania”. Co mają oznaczać te słowa? Czy są zapowiedzią jakichś bezprawnych działań niszczących polską demokrację? Tym bardziej że tuż po ogłoszeniu zwycięstwa Karola Nawrockiego premier nie podważał ogłoszonego przez PKW wyniku, a gratulacje Nawrockiemu złożyła szefowa KE Ursula von der Leyen, kanclerz Niemiec Friedrich Merz i prezydent USA Donald Trump.
Co się stało? Możliwości są trzy. Najprostsza: premier odciąga uwagę od kłopotów własnego rządu i własnej partii, która znalazła się w powyborczym kryzysie. To sytuacja, której Tusk wcześniej nie znał! Został nie tylko źle oceniony przez większość Polaków, którzy nie chcieli Rafała Trzaskowskiego w Pałacu Prezydenckim, ale i stracił w oczach swoich przyjaciół w Unii.
Druga: sztab kryzysowy w PO zdał sobie sprawę, że siła Nawrockiego oznacza koniec ich władzy w 2027 r. Robi więc wszystko, by zdeprecjonować legalność wyboru nowego prezydenta. Już pięć lat temu były takie próby. Wariant drugi zakłada także postępujące zohydzenie samego Nawrockiego, urzędu prezydenta i polityki jako takiej – jako efekt odpryskowy polityki pogardy, znanej Polakom, bo stosowanej przed 2010 r. wobec Lecha Kaczyńskiego.
Możliwość trzecia, najbardziej niepokojąca: wariant rumuński. Czyli zamachu stanu. Można wpłynąć na sędziów SN, by nie uznali wyników; albo nie uznać wyroku uznającego, bo orzekający „są nielegalni”; albo siłowe zablokowanie Pałacu Prezydenckiego 6 sierpnia. Część Polaków nawet uzna, że to jest demokracja…
Mam nadzieję, że w imię ładu w ojczyźnie do tego nie dojdzie. Tym bardziej że sytuacja geopolityczna jest coraz bardziej niepokojąca.