Przyjęcie przez papieża Franciszka rezygnacji abp. Stanisława Gądeckiego z urzędu metropolity poznańskiego oznacza koniec pewnej epoki w Polsce i Europie. Chociaż takiej decyzji Stolicy Apostolskiej można było się spodziewać, bo abp Gądecki 75 lat ukończył już 19 października 2024 r., to jednak dla wielu ogłoszenie jej 19 marca było zaskoczeniem. Zwłaszcza w środowisku poznańskim spodziewano się, że ogłoszenie zmiany na urzędzie metropolity będzie już po beatyfikacji ks. Stanisława Streicha (24 maja), o którą abp Gądecki zabiegał.
Podejmuję temat odejścia abp. Gądeckiego na emeryturę, ponieważ jest to człowiek, którego znaczenie sięga daleko poza Polskę. Dzieje się tak nie tylko z powodu funkcji piastowanych przez niego w ramach Konferencji Episkopatu Polski, Rady Konferencji Episkopatów Europy (CCEE) i Stolicy Apostolskiej, ale także ze względu na jego osobowość i kompetencje. Przewodniczącym KEP był przez dwie kadencje (2014–2024). Wcześniej też przez dwie kadencje był wiceprzewodniczącym tego gremium. Od 2014 r. z nominacji papieża był członkiem Kongregacji Nauki Wiary, a od 2016 r. wiceprzewodniczącym CCEE. Brał czynny udział w synodach biskupów o rodzinie i o synodalności, swoimi analizami wprawiając w podziw samego papieża.
Do historii przeszły odważne listy abp. Gądeckiego kierowane z braterskim upomnieniem do przywódców Kościołów w krajach ościennych. Szczególnie warto pamiętać o liście z 2022 r. do przewodniczącego Niemieckiej Konferencji Biskupów bp. Georga Bätzinga, wyrażającym zatroskanie w związku z tzw. niemiecką drogą synodalną. Wywołało to furię Niemców, nienawykłych do przyjmowania pouczeń. Nie mniej zdecydowany w wymowie był list do moskiewskiego patriarchy Cyryla po agresji Rosji przeciwko Ukrainie. Przewodniczący KEP miał odwagę wezwać zwierzchnika rosyjskiego prawosławia do porzucenia Putinowskiego imperializmu i powrotu do Ewangelii.
Przejmując stery w KEP, na moje pytanie o priorytety, jakie sobie stawia po abp. Józefie Michaliku, dla którego pierwszym celem była jedność tego gremium, abp Gądecki odpowiedział: „Co nam po jedności bez prawdy? Najważniejsza jest prawda”. Praktyka pokazała, jak niełatwo to realizować. Już wcześniej, kiedy objął archidiecezję po abp. Juliuszu Paetzu, oskarżanym o molestowanie kleryków i księży, atmosfera była tak mętna wskutek braku jasnego orzeczenia Stolicy Apostolskiej, że abp Gądecki zagroził złożeniem rezygnacji z urzędu. Na jakiś czas podziałało. Podobnie bywało na forum KEP. Pytany, dlaczego jako przewodniczący – zwłaszcza w drugiej kadencji – wydawał dość dużo komunikatów podpisywanych jednoosobowo, odpowiedział mi: „Gdybym czekał na jednomyślne głosowanie w episkopacie, to bym się nie doczekał”.
Nasz tygodnik i ja sam też zawdzięczmy abp. Gądeckiemu niemało. Darzył naszą redakcję najwyższym zaufaniem. Anegdotyczne było cytowanie w kazaniach – z podaniem źródeł – naszych felietonów. Ale najbardziej mu dziękuję za stanięcie po stronie prawdy, kiedy biuro prasowe kard. Rainharda Marxa usiłowało na mnie wymusić sprostowanie rzetelnej relacji z narodowej pielgrzymki byłych więźniów i polskiego duchowieństwa do Dachau w 2015 r. Arcybiskup Gądecki miał odwagę wówczas powiedzieć: „Prawdy nie będziemy prostować”. Innym razem do sekretariatu KEP przyszło pismo sygnowane przez rabina Michaela Schudricha z żądaniem oficjalnego potępienia mnie za moje analizy o różnicach w żydowskiej i greckiej koncepcji prawdy (spotkany przeze mnie 11 listopada 2018 r. Schudrich wstydził się tego, pod czym się podpisał). W ostatniej chwili zjawił się w KEP abp Gądecki ze swoim: „Ja to załatwię”. Żadnego potępienia nie było. Działamy dalej. Ale prawości i spokoju abp. Gądeckiego będzie nam brakować.
PS. Po poprzednim wstępniaku bp Marek Marczak, sekretarz generalny KEP, napisał do mnie m.in.: „Księże Redaktorze, dziękuję za przypomnienie i upomnienie”. Zatem nie wszystko stracone…