Od czterech lat przed Sądami Izb Lekarskich w Polsce trwają procesy dyscyplinarne lekarzy, którzy w latach 2020–2021 kwestionowali politykę władz wobec pandemii. Pod koniec maja w Poznaniu rozpoczął się proces 19 z nich. Oskarżeni są o „szerzenie szkodliwych treści podczas pandemii Covid-19”. Lekarzom grożą kary dyscyplinarne – od upomnienia po odebranie prawa wykonywania zawodu.
Sprawa jest częścią szerszego postępowania, obejmującego łącznie 114 lekarzy w całym kraju. Lekarze ci domagali się przywrócenia normalnego funkcjonowania placówek ochrony zdrowia oraz ostrzegali przed pośpiesznym dopuszczeniem do obrotu nowatorskich szczepionek. Przede wszystkim jednak domagali się otwartej i rzetelnej debaty na temat pandemii, opartej na dowodach naukowych. W tym celu publikowali kolejne apele do władz Rzeczypospolitej Polskiej, pisząc o tym, co myślą – do czego przecież mieli prawo, bo gwarantuje to im, tak jak każdemu z obywateli, konstytucja. Zamiast debaty na argumenty Ministerstwo Zdrowia i Izby Lekarskie uznały stanowisko sygnatariuszy apeli za sprzeczne z aktualną wiedzą medyczną, a rzecznik odpowiedzialności zawodowej wszczął wobec nich serię postepowań dyscyplinarnych.
Odnoszę wrażenie, że żaden z nich nie zdawał sobie sprawy, jak restrykcyjne dla protestujących okaże się postępowanie władzy i jak skrupulatnie przeciwko tym niepokornym lekarzom będzie działał wewnętrzny system karania i nagradzania funkcjonujący w polskim systemie zdrowotnym. Z perspektywy czterech lat ponad wszelką wątpliwość widać, że stanowisko lekarzy było uzasadnione, a krytyka masowego stosowania eksperymentalnie dopuszczonych do obrotu niektórych preparatów okazała się zasadna. Potwierdzają to nie tylko publikowane w recenzowanych pismach naukowych wyniki badań czy statystyki powikłań poszczepiennych, ale też wycofanie przez departament zdrowia USA rekomendacji dla tych preparatów. Mimo to sądy lekarskie w Polsce nadal nagminnie ignorują fakty i odrzucają materiały dowodowe obrony.
Tymczasem na salach rozpraw obrońcy lekarzy udowodniają konflikty interesów, jakimi obciążone są niektóre osoby zasiadające w składach orzekających. Wśród osób i podmiotów, które otrzymywały pieniądze od koncernów farmaceutycznych, jest sama Naczelna Izba Lekarska, a także biegli powoływani w tych postepowaniach.
Nie musimy w tym miejscu rozstrzygać, kto miał wtedy rację. Nie potępiamy tych lekarzy, którzy postępowali zgodnie z zaleceniami władz. Ale nie wolno zgadzać się na to, by dziś karać lekarzy za to, że chcieli być – i byli – uczciwi wobec swoich pacjentów i otwarcie mówili, że myślą inaczej niż reszta, że zwracają uwagę na inne zagrożenia i że są inne drogi postępowania. Oto teraz 114 lekarzom nadal grozi w Polsce utrata uprawnień zawodowych, bo w czasie pandemii mieli odwagę iść pod prąd. Brońmy ich prawa do odmienności poglądów, bo ono jest realnym miernikiem wolności dla każdego z nas.