Wizja szkoły, którą z ogromnym uporem wprowadza lewicowa minister oświaty Barbara Nowacka, jest jak horror dla każdego zdrowo myślącego rodzica. Całkowita destrukcja procesu edukacji oparta na mechanicznym odzwierciedleniu zachodnich wzorów, z których kraje takie jak USA już od dawna się wycofują, to cechy charakterystyczne programu dla szkół firmowanego przez obecny rząd. Jeśli więc ktoś ma jeszcze wątpliwości, jak się zachować i czy odważyć się wypisać dziecko z zajęć edukacji zdrowotnej, to proszę tym razem zaufać bardziej doświadczonym i po prostu to zrobić.
Jako uzasadnienie warto przypomnieć sobie chociażby ten skandaliczny eksperyment wspomnianej pani minister, jakim była rok temu rezygnacja z odrabiania przez dzieci zadań domowych. Nawet w rodzinach, w których przywiązuje się wagę do nauki i w których od pierwszych szkolnych lat syna czy córki myśli się o tym, jak dać im wszechstronne wykształcenie, nie dało się zignorować szkolnego „nie mamy nic zadane”. Dzieci błyskawicznie nauczyły się tych swoich pseudopraw i nie chciały w domu powtarzać tabliczki mnożenia, uczyć się nowych słówek z języka obcego ani oczywiście czytać jakiejkolwiek książki. Szok i niedowierzanie, że to dzieje się naprawdę, towarzyszyło niejednej mamie i niejednemu tacie w ubiegłym roku szkolnym. Krytyka była powszechna, i z lewa, i z prawa, więc ministerstwo wycofało się z tego idiotycznego pomysłu, choć oczywiście stało się to w sposób niezauważalny dla większości z nas. Zero refleksji, brak analizy błędów i przyznania się do zarządzenia nieakceptowalnego i niszczącego sens nauki w szkole.
Teraz będzie jeszcze gorzej. Upublicznione w ostatnich dniach założenia do projektów nowych podstaw programowych przedszkoli i szkół przerazić mogą każdego, kto ma choć blade pojęcie o procesie nauczania dzieci. Przykład pierwszy z brzegu: praktycznie rezygnacja z obowiązku czytania tych samych lektur przez wszystkie dzieci, bo do szóstej klasy dzieci mają czytać to, co same przyniosą do szkoły. Zgodnie z założeniami ten młody i dopiero poznający świat uczeń ma sam „wybierać teksty do czytania zgodnie ze swoimi preferencjami i zainteresowaniami”, a teksty te mają być „wybrane wspólnie przez nauczyciela i uczniów”. Rozumiem, że będzie odbywać się jakieś głosowanie nad tym, czy wybieramy w naszej klasie „Naszą szkapę”, czy „Harry’ego Pottera”, komiks, czy poemat.
Nauki przyrodnicze generalnie mają być oparte na edukacji klimatycznej i jej utopijnych założeniach, a o skrajnie szkodliwym pomyśle na fałszywą „edukację zdrowotną” można by napisać długie referaty. To naprawdę jest zamach na polską oświatę i musi być przez nas gremialnie oprotestowany. W ten sposób lewica chce sobie wychować rzesze nowych wyborców, więc łatwo nie ustąpią. Miejmy przy tym świadomość, że nie ma dla nich znaczenia to, że bezpowrotnie zniszczą życie tym poddanym edukacyjnym eksperymentom dzieciom. One przekonają się o tym dopiero wtedy, gdy będą dorosłe, czyli wtedy, gdy będzie dla nich za późno, więc dziś my musimy walczyć o szkołę za nie i dla nich.


Co? Gdzie? Kiedy?



