19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Zawrócone z drogi

Ocena: 0
7393
Była dziennikarką TV4 i Polsatu, dziś nie jest w stanie sama się poruszać. Jej mama nieustannie modli się o cud.
Magda Łyżwa-Łukawska leży w łóżku ze smutną miną, patrząc obojętnie w przestrzeń. – To nie dlatego, że jest niezadowolona, tylko ma porażenie mięśni na twarzy – tłumaczy jej mama, Iza Łyżwa. Magda nie może już sama o sobie opowiedzieć. Czasem, gdy ma lepsze dni, próbuje wymawiać pojedyncze słowa. Tylko mama potrafi je zrozumieć.

Ze zdjęcia na ścianie uśmiecha się atrakcyjna blondynka. To kadr z prowadzonego przez Magdę programu. O pracy w mediach marzyła od dziecka, choć wybrała kierunek historia sztuki. Poszła jednak na casting, wygrała i dostała upragnioną pracę w telewizji. „Najlepiej czuję się, będąc w centrum wydarzeń” – opowiadała w jednym z wywiadów. Miała 30 lat, kiedy zaniepokoiło ją podwójne widzenie, utrudniające jazdę samochodem. – Wyniki badań okazały się bardzo niedobre. Lekarze dziwili się, że córka chodzi w szpilkach, bo w tym stanie powinna poruszać się na wózku. Diagnoza: stwardnienie rozsiane. To był dla nas szok – wspomina pani Iza. Magda odrzucała myśl o chorobie. Nie zrezygnowała z pracy, dopóki starczyło jej sił. Gdy nie dało się już dłużej ukrywać złego samopoczucia, zerwała kontakt ze światem. Przez kilka lat nie chciała nikomu się pokazywać, z nikim rozmawiać.

Mama Magdy jest energiczną, zadbaną kobietą. Nie lubi rozczulać się nad sobą ani opowiadać o swoich problemach. – Może to dlatego, że tęsknię za normalnością, nie chcę odróżniać się od innych – wyznaje. Niepewnie otwiera zielony zeszyt, w którym zapisała kilka myśli o bólu, jaki towarzyszył jej przez pierwsze lata choroby córki. Wcześniej nikomu się z nich nie zwierzała. Po latach doświadczeń, w skrytości tęsknimy za spokojem, odpoczynkiem. Jednak przygotowana sceneria wygląda inaczej. To teraz przed nami najtrudniejsze życiowe wyzwanie. Nasza układanka spękana i potrzaskana. Nic nie rozumiemy – czyta notatki powoli, ściszonym głosem.

Choroba córki wyrwała ją z dotychczasowego życia. Przeprowadziła się do Warszawy, by zamieszkać z Magdą w małej kawalerce. Od tej pory rytm dnia wyznaczają: pomoc w porannej toalecie, ćwiczenia rozciągające, karmienie, podawanie suplementów, czasem wizyta rehabilitanta. Magda najbardziej ożywia się, kiedy odwiedza ją kolega z pracy – wtedy nawet się śmieje.

Mama codziennie podnosi chorą z łóżka i trzyma w pozycji pionowej tak długo, na ile starczy sił. Potem sadza ją na wózek. – Liczę, że w tym roku uda nam się wyjść na spacer – mówi z nadzieją. Na szczęście Magda czuje się już lepiej niż dwa lata temu, kiedy tak bardzo zesztywniały jej mięśnie kręgosłupa, że zsunęła się z wózka.

Rzeczywistość przerasta nas w sposób niepojęty, ciężar wydaje się nie do uniesienia. Nieustannie towarzyszy nam nieme wołanie o pomoc. […] Zanim wokół nas pojawią się ludzie, musimy skontaktować się z sobą samym i odnaleźć możliwość ukrycia swojego bólu, by z godnością pochylić się nad chorym. Małymi krokami uwalniamy się od swoich przyzwyczajeń i przyjemności, zaczyna się proces przemiany naszego życia.

Magda zawsze była bardzo związana z mamą. Nawet jako nastolatka chętnie opowiadała jej o swoich sprawach. – Bardzo dobrze się uczyła, chodziła do kościoła, była solidna we wszystkim. Kiedy szła na osiemnastkę do koleżanki, prosiła tatę, żeby przyjechał po nią przed północą, zanim towarzystwo zacznie się „rozluźniać” – wspomina pani Iza. – Gdy zaczęła pracować, trochę się pogubiła, ale wiara zawsze była dla niej ważna.

Słysząc opowieść mamy, Magda się wzrusza. Otwiera usta i zaciska powieki, jakby rozpaczliwie płakała, ale nie może z siebie wydać żadnego dźwięku.

Jeśli pochylamy się nad własnym dzieckiem ciężko chorym, następuje niezwykła koherencja dwóch serc, razem pokonujemy bunt, niezgodę na chorobę, nasze siły się przenikają, tracimy je i odzyskujemy. Musimy odkryć w sobie nieznane dotąd niezłomne moce wiary, nadziei i miłości, z równoczesnym silnym przekazem tego choremu. Czasem przychodzi zdziwienie, że w tym niezwykłym tandemie, który w sobie odkrywamy: kruchości i siły, pokonujemy kolejny dzień.

Gdy Magda dowiedziała się o chorobie, szukała pomocy w modlitwie. Poczuła potrzebę, by pojechać do ks. Andrzeja Grefkowicza, egzorcysty, o którym usłyszała kiedyś przy okazji prowadzenia programu. Mama woziła ją też na Msze o uzdrowienie. Teraz korzysta z opieki duszpasterskiej parafii Najświętszego Zbawiciela. W każdą niedzielę przychodzi szafarz z Komunią świętą. Raz nawet ksiądz odprawił dla niej prywatne rekolekcje.

Pani Iza od dwóch lat nieustannie odmawia nowennę pompejańską. – Nie mogę się rozłączyć z różańcem – wyznaje. – Mimo że choroba jest uznawana za nieuleczalną, słyszałam o kilku osobach, którym cofnęły się objawy. Musimy wierzyć, że u Magdy też się tak zdarzy.

Hanna Dębska
fot. arch. Magdy Łyżwy-Tukawskiej

Idziemy nr 11 (443), 16 marca 2014 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter