Krzyż to całe nasze cierpienie, zło, którego nie chcemy. Dobrowolne szukanie krzyża nie jest zalecane.
fot. www.cathopic.comBył jednak ktoś taki jak święty Krzysztof. Choć jego postać jest otoczona aurą tajemniczości, możemy wzorować się na jego przykładzie. Na swoich ramionach święty przenosił przez rzekę Jordan podróżujących do Ziemi Świętej. Była to jego własna inicjatywa. W ten sposób bowiem chciał wynagrodzić swój błąd. Jego marzeniem było służyć najpotężniejszemu władcy na ziemi. Najpierw służył królowi swojej krainy. Jednak gdy przekonał się, że jego król boi się szatana, przeszedł do jego służby. Z czasem zauważył, że szatan boi się imienia Jezus. Gnany ciekawością, kto to jest, porzucił i szatana. Aby odpokutować za bycie jego podwładnym, postanowił, że będzie przenosił na swoich barkach podróżnych, chcących dostać się do Ziemi Świętej. W ten sposób stał się chrześcijaninem.
I chyba trochę tak jest w naszym życiu. Służymy najpierw swoim zachciankom, karierze, pieniądzom. Możemy też służyć naszej żonie lub mężowi, zapominając w niezdrowy sposób nawet o sobie samym. To też będzie jakiś rodzaj zła. Wreszcie odkrywamy, że tylko służba Bogu (rozumiana w najprzeróżniejszy sposób), zaspokaja nasze pragnienia.
Tak jak to opisał Goethe w swoim dramacie. Faust wypowiada słynne słowa „Chwilo trwaj” w momencie, gdy po służbie na rzecz diabła, pomaga innym budować tamę – bezinteresownie, tylko dla samego pomagania, a więc dla chęci usłużenia innym. Może nie osiągniemy takiego stopnia, w którym nasza intencja służby Bogu będzie zupełnie czysta. Możemy jednak starać się przekładać nasze ziemskie cele na cel najważniejszy, na stanie się lepszym człowiekiem. Liczy się wysiłek. Rezultat naszych zmagań zostawmy Komuś innemu.