16 kwietnia
wtorek
Kseni, Cecylii, Bernardety
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Z modlitwą na rower

Ocena: 5
2365

Jak nie wkręcić różańca w szprychy? Jak jadąc bezpiecznie, nie pogubić się w zdrowaśkach? Oto pierwszy w historii cyklizmu różaniec na rower.

fot. A. Szulc

Wymyślił go i opatentował Polak. Franciszek Rakowski jest doktorem fizyki, pracuje w międzynarodowej korporacji jako specjalista od sztucznej inteligencji. Zasiada także w Radzie Naukowej Centrum Myśli Jana Pawła II i przez rok był stałym gościem audycji Moniki Florek-Mostowskiej „Nauka a wiara” w Radiu Warszawa. Jest też zabieganym mężem i tatą czwórki dzieci, który czas na dojazd do pracy wykorzystuje na modlitwę. A jeździ do niej, do centrum Warszawy, na rowerze.

B-Rose kształtem przypomina dzwonek rowerowy. Na okrągłej, obrotowej tarczy umieszczone są wypukłe, wpisane w okrąg krzyżyk i dziesięć koralików. Po każdym „Zdrowaś Maryjo” przesuwa się je, aż wrócą do początkowego położenia, i w ten sposób – bezpiecznie, bez konieczności patrzenia – odmawia się Różaniec.

– Zawsze chciałem być wynalazcą czegoś samofinansującego się i służącego dobrej sprawie. Doświadczałem nawet pewnej frustracji, że moja działalność zawodowo-naukowa nie przekłada się na nic praktycznego – wspomina Franciszek Rakowski.

Pomysł przyszedł w 2015 r., kiedy niemal nie spowodował kolizji drogowej. Zwisający z kierownicy różaniec zablokował mu się w przednich hamulcach na kole. – Pomyślałem, że przydałby mi się różaniec tak funkcjonalny, jak rowerowy dzwonek – mówi. – Zacząłem go szukać i okazało się, że nikt takiego jeszcze nie wymyślił. Powiedziałem więc sobie: dobrze, będę jego wynalazcą! A przy okazji zrealizuję marzenie z dzieciństwa.

Z pomocą kilku wychowanków z lat, kiedy w czasie studiów doktoranckich uczył w jednym ze stołecznych liceów – dziś przyjaciół – przez długie miesiące, metodą prób i błędów pracował nad projektem. Udoskonalał go, potem opatentował – i od listopada ubiegłego roku b-Rose można kupić w założonym na tę okoliczność sklepie internetowym albo np. w księgarni przy kościele św. Zygmunta na warszawskich Bielanach.

Praca nad b-Rose trwała cztery lata i kosztowała pieniądze, których Franciszek nie miał, a za które można by kupić dobry samochód. – Gdy zacząłem realizować swój plan, opatrznościowo pojawiały się z różnych stron oferty zarobku. Co zarobiłem, szło od razu w projekt. Upewniałem się jednocześnie, że Pan Bóg wspiera i potwierdza, że to dobry pomysł. Do tego bardzo wiele osób na różne sposoby mi pomogło. B-Rose zrobiliśmy „dla tych, którzy jeżdżą na rowerze – aby mogli modlić się na różańcu, i dla tych, którzy modlą się na różańcu – aby zaczęli jeździć na rowerze” – mówi z nieukrywaną satysfakcją.

B-Rose kosztuje 34 zł i sprzedaje się na tyle dobrze, na ile ludzie o nim wiedzą, że istnieje. Gdy powstał, nie brakowało krytyki, że to niebezpieczna zabawka, że modlący się na rowerze człowiek traci kontakt z rzeczywistością. Inni, którzy naprawdę na rowerach jeżdżą, nie mogą się b-Rose nachwalić.

– Nie zachęcamy do używania b-Rose w intensywnym ruchu ulicznym, ale dlaczego nie modlić się, jadąc np. ścieżką rowerową, lasem czy polną drogą. Modlenie się w czasie jazdy nie rozprasza bardziej niż słuchane w samochodzie radio – mówi wynalazca.

B-Rose ma coraz większą rzeszę zwolenników, a nawet skupia niewielkie środowisko b-Rose-cyklistów. – To bardzo wygodne rozwiązanie, a przy tym dobra forma połączenia modlitwy z wypoczynkiem i sportem. Zanim przykręciłem sobie b-Rose do kierownicy, zdążyłem rozerwać kilka różańców, kiedy wkręcały mi się w szprychy przedniego koła. Teraz nie mam z tym problemu – przyznaje Maciej Chabanowski, lider poznańskiej Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego. – Od lat organizujemy pielgrzymki rowerowe do różnych sanktuariów. Nawet udało nam się zorganizować „rekorowerymkę” – rodzaj rekolekcji ignacjańskich na rowerze. I b-Rose świetnie się nam sprawdza. Cała kilkudziesięcioosobowa wspólnota jest w niego wyposażona.

Pewnym zaskoczeniem dla Franciszka było, kiedy zgłosiła się do niego mailowo… s. Eligiusza, karmelitanka Dzieciątka Jezus. „Już jakiś czas myślałam sama o zrobieniu takiego fenomenu, tylko niezbyt miałam możliwości jego zrealizowania. Tym bardziej ucieszyłam się, że ktoś wpadł na pomysł, aby stworzyć różaniec do jazdy rowerem ze swobodą rąk do hamowania. Gratuluję!” – napisała, zamawiając kilka sztuk dla siebie i innych sióstr.

Dla Franciszka Rakowskiego najważniejsze jest, że b-Rose się przydaje, a przy tym przymnaża modlących się wśród rowerzystów. I rowerzystów wśród amatorów Różańca.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Katolik, mąż, absolwent polonistyki UW, dziennikarz i publicysta, współtwórca "Idziemy" związany z tygodnikiem w latach 2005-2022. Były red. naczelny portalu idziemy.pl. radekmolenda7@gmail.com

 

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 16 kwietnia

Wtorek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem życia.
Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 30-35
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter