23 kwietnia
wtorek
Jerzego, Wojciecha
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Wzorzec człowieczeństwa

Ocena: 0
986

Bezbronność Chrystusa znajduje swoje odbicie również w dzisiejszej sytuacji. - mówi kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, w rozmowie z ks. Henrykiem Zielińskim

fot. xhz

Zbierał Ksiądz Kardynał w tym roku sianko do żłóbka?

Jakoś w tym roku brakowało czasu w Adwencie na takie bardzo uczuciowe przygotowanie do Bożego Narodzenia. Zauważam, że jest w nas więcej głębszych refleksji. Może to wynikać stąd, że w tegoroczne święta wchodzimy w bardzo poważnym kontekście. Z jednej strony na Ukrainie trwa wojna, której końca nie widać. Z drugiej strony mamy pandemię, która niby się skończyła, ale wciąż daje znać o sobie.

 

Z jakim bilansem duchowym i moralnym wchodzimy w to Boże Narodzenie?

Uważam, że ten bilans generalnie jest pozytywny. Zdaliśmy egzamin – szczególnie od lutego tego roku – z pomocy Ukrainie, która się broni przed rosyjską agresją. Nie chcę wchodzić w ocenę pomocy wojskowej, bo to nie moje kompetencje, niech się tym zajmują fachowcy. Zwracam uwagę na pomoc konkretnym ludziom, która świadczona była przez samorządy i parafie. Od pierwszych tygodni z polskich parafii, wiosek i miast szły na Ukrainę pokaźne transporty z pomocą humanitarną. Zareagowaliśmy po chrześcijańsku i po ludzku. Równolegle otworzyliśmy się na masowy napływ uchodźców. W sumie naszą granicę przekroczyło ok. 7 mln uciekinierów przed wojną. Wciąż, razem z tymi, którzy przyjechali po 2014 r., jest w naszym kraju ok. 3 mln Ukraińców. To jest prawie 10 proc. naszego społeczeństwa. Biorąc pod uwagę, że większość z nich szuka schronienia w dużych miastach, odsetek uchodźców z Ukrainy stanowi tam ok. 15 proc. To już jest poważnym wyzwaniem nie tylko w zakresie świadczenia im odpowiedniej pomocy, ale także uczenia się życia razem z ludźmi innego języka, innej kultury oraz nierzadko innego wyznania.

 

Jak to wychodzi w praktyce?

Udostępniamy wiele naszych świątyń grekokatolikom z Ukrainy. Ale zwracają się do nas także ukraińscy prawosławni, szukający posługi religijnej. Zwykle przychodzą do tych kościołów, gdzie jest liturgia greckokatolicka, ale czasem również do księży rzymskokatolickich. Staramy się wszystkim pomóc.

 

Kiedy za wschodnią granicą ludzie cierpią i giną, i trudno o tym zapomnieć, jak w takim kontekście świętować?

Na pewno jesteśmy zobowiązani, żeby uszanować sytuację Ukraińców. W pierwszych miesiącach wojny śledziliśmy w napięciu wszystkie doniesienia z Ukrainy, ile osób zginęło, co zostało zniszczone. Teraz grozi nam przyzwyczajenie się do tej wojny i jakieś zobojętnienie na nią. Dlatego w kazaniach często przypominam, że zdaliśmy egzamin z pomocy uchodźcom na „bardzo dobry”, ale teraz przed nami zadanie, żebyśmy się tym nie znudzili, żebyśmy wytrwali. To trudne, ale musimy pamiętać, że mamy dawać potrzebującym nie to, co nam zbywa, żeby oczyścić szafę ze starych butów i ubrań, ale trzeba się dzielić tym, co nam też jest potrzebne. Chodzi o dostrzeżenie, że innym ludziom też są potrzebne te same rzeczy, co nam. Na tym polega miłość bliźniego jak siebie samego. Szczególnie w te święta nie wolno nam o tym zapominać.

Sprawdzianem dla nas w te święta będzie to, czy będziemy potrafili zrobić użytek z tradycyjnie wolnego miejsca przy wigilijnym stole. Czy zdobędziemy się, żeby zaprosić kogoś z uchodźców wojennych, nawet ryzykując, że nam trochę skomplikuje rodzinną atmosferę w ten wieczór.

 

Podczas opłatka dla parlamentarzystów mówił do nich Ksiądz Kardynał, żeby byli dla wszystkich wzorem dialogu. Wierzy Eminencja, że tak się stanie?

Jakbym nie wierzył, to nie widziałbym sensu, żeby im o tym mówić. Wiem, jak napięta była atmosfera tuż przed opłatkiem. Dlatego im mówiłem, że niezależnie od tego, czy im się to podoba, czy nie, mają być dla ludzi wzorem dialogu, kultury, troski o dobro wspólne i Polskę. Jeśli ludzie widzą złe postawy i zachowania w parlamencie, to przenosi się na ich sposób mówienia i postępowania. Ktoś może powiedzieć, że w innych krajach też parlamentarzyści się kłócą, bo na tym polega natura demokracji. Jeśli nie ma sporu, łatwo osiągnąć tzw. święty spokój, na który też nie możemy sobie pozwolić. Czasem trzeba się posprzeczać o prawdziwe wartości. Zawsze jednak pozostaje pytanie o kulturę tego sporu.

 

W tym sporze coraz mocniej instrumentalizowane są sprawy naszej wiary i Kościoła. Widzi Ksiądz Kardynał na tym firmamencie jakąś gwiazdkę nadziei?

Kampania wyborcza przed przyszłorocznymi wyborami pewnie będzie dla jednych okazją do licytowania się swoim przywiązaniem do Kościoła, a dla drugich – antyklerykalizmem i wyolbrzymianiem problemów Kościoła. W grę wchodzić będzie sprawa religii w szkole, tzw. funduszu kościelnego, konkordatu i wiele innych. Obawiam się, że tak właśnie będzie, i modlę się o mądrość dla rządzących i dla społeczeństwa, żeby się nie zapalać do populistycznych haseł.

Boję się również czegoś, co ma charakter bardziej długofalowy. W czasie niedawnego pobytu na południu Hiszpanii rozmawiałem ze świeckimi, z księżmi i z tamtejszym biskupem dużej diecezji. Oni już przez kilkadziesiąt lat nie mogą się pozbierać po rządach frankistowskich, kiedy istniał ścisły związek Kościoła z władzą. W czasie wojny domowej frankiści uratowali wielu duchownych przed męczeństwem, ale teraz przez kilkadziesiąt lat, kiedy zasadniczo rządzi lewica, Kościół ponosi konsekwencje tamtego sojuszu.

 

W tym kontekście jak Ksiądz Kardynał patrzy choćby na wspomniany tzw. fundusz kościelny?

Jeszcze za rządów PO–PSL prowadziłem z ramienia episkopatu negocjacje w tej sprawie z rządem, ale w 2015 r. zostały one przerwane. Problem funduszu wcześniej czy później musi być rozwiązany, choćby tak, jak rozwiązali sprawę finansowania Kościoła Czesi albo Węgrzy. Musimy to zrobić, bo inaczej będzie przedmiotem nieustannej rozgrywki nie tylko przy wyborach, ale i przy okazji corocznego uchwalania w sejmie wysokości tego funduszu. Ubolewam, że w ciągu ostatnich kilku lat nie potrafiliśmy posunąć tego problemu do przodu.

 

A był w ogóle ostatnio podejmowany?

Właśnie nie był. Nie chodzi o załatwienie jakichś przywilejów dla Kościoła, tylko o jasne ustawienie sprawy. Wiadomo, że są pewne zaszłości po rządach komunistycznych, że wiele dóbr kościelnych nie może być zwróconych w naturze. Jakąś rekompensatą za to był wspomniany fundusz. Ale tak nie może być do końca świata. Trzeba znaleźć sprawiedliwe rozwiązanie, jednak boję się, że do końca trwającej kadencji parlamentu to nie nastąpi.

 

Kolejny temat, który pojawia się w mediach w Polsce, to oskarżenia wobec św. Jana Pawła II o pobłażliwość wobec przestępców seksualnych. Jak Ksiądz Kardynał na nie reaguje?

To nam pokazuje, że trzeba upowszechniać prawdę o Janie Pawle II i o jego pontyfikacie. Często bowiem krytyka Jana Pawła II sprowadza się do bardzo ważnej skądinąd sprawy nadużyć w Kościele, której nie wolno lekceważyć, i przez ten problem niektórzy chcieliby patrzeć na cały jego pontyfikat. Tymczasem to właśnie ten papież wydał szereg ważnych dokumentów, przełomowych na ówczesne czasy. Boli mnie, że św. Jan Paweł II doznaje uszczerbku wobec tego, kim był i co nam po sobie zostawił. Zbyt długo mówiliśmy o tym pontyfikacie w taki sposób, jakby wszyscy znali św. Jana Pawła II tak, jak my. Dzisiaj trzeba zdobyć się na inną narrację, skierowaną do ludzi, którzy Go osobiście nie spotkali.

 

Jak Ksiądz Kardynał zapamiętał kard. Karola Wojtyłę, jaki był jego stosunek do godności człowieka?

Poznałem go jako kleryk, wstępując do seminarium duchownego w Krakowie w roku 1967. Dla mnie zawsze był to człowiek święty. Widać to było w jego relacji do Pana Boga i jego podejściu do człowieka. Jako biskup potrafił dzielić się władzą ze współpracownikami. Różnie na tym wychodził. Za decyzje niektórych z nich dzisiaj próbuje się zarzucać mu coś w rodzaju „odpowiedzialności politycznej”, jakby o wszystkim musiał wiedzieć i osobiście decydować. W niedawnym stanowisku Rady Stałej KEP na ten temat przypominamy, że świętość nie oznacza bezbłędności i bezgrzeszności.

 

Na koniec: skoro Bóg nie tylko stał się dla nas Człowiekiem, ale stał się Dzieckiem, co dla nas z tego wynika?

Stając się Człowiekiem, stał się jednym z nas. Niczego sobie w tym nie oszczędził, przechodząc całą drogę od poczęcia, przez narodzenie w Betlejem, aż po krzyż. Jako Dziecko stał się bezbronny. Ta jego bezbronność znajduje swoje odbicie również w dzisiejszej sytuacji. Mimo tej bezbronności, ubiczowania i ukrzyżowania, jak to pisze kard. Wojtyła w „Bracie naszego Boga”, Chrystus jest „najpiękniejszy pośród synów ludzkich”. Kiedy mówimy, że Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo, to ostatecznie leży ono gdzieś we Wcielonym Synu Bożym. To jest nasz wzorzec człowieczeństwa.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Redaktor naczelny tygodnika "Idziemy"
henryk.zielinski@idziemy.com.pl

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 23 kwietnia

Wtorek, IV Tydzień wielkanocny
Kto chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną,
a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 24-26)
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter