Człowiek nie jest myślącą małpą. Jednak gdy nie myśli i nie walczy z niskimi skłonnościami, zachowuje się gorzej od niej.
fot. pixabay/ ccoZwierzę niejako w instynkt ma wpisane umiarkowanie i poczucie wspólnoty. U człowieka osłabionego przez grzech pierworodny nieokiełzane instynkty działają destrukcyjnie. Do tego obecna kultura nie ułatwia walki o godne człowiecze zachowanie. Masowy przekaz napędza konsumpcję, a ta karmi egoistyczne postawy. U słabych jednostek taka atmosfera generuje wszelki rodzaj ekscesów: pijaństwo, awantury, burdy, rozboje…
W takim to kontekście przyszło nam tworzyć relacje społeczne, zaczynając od rodziny, a kończąc na wspólnotach kościelnych. Takie jest środowisko, w którym trzeba żyć miłością, która jest „cierpliwa, łaskawa, nie zazdrości, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości…”
Umiarkowanie znajduje się u podstaw współżycia braterskiego. Panowanie nad popędami łagodzi i uszlachetnia zachowanie. Powściągliwość unika podnoszenia głosu i przesadnego angażowania się, czyli postawy „za dużo kogoś wszędzie”. Ta bowiem prowadzi do tego, że inni mają już szczerze dość. Zabierając głos, trzeba się starać wyrażać opinie bez nadmiernej emfazy. Umieć milczeć i słuchać. Spotkania rodzinne lub towarzyskie powinny mieć klimat pogodnej rozmowy. Nie są one wiecem ani polem do negocjacyjnych przepychanek. Taka atmosfera ułatwia właściwy ton ludzki i nadprzyrodzony. Trzeba mieć świadomość, jakie są konsekwencje słów. „Pomyśl, co będziesz mówił i staraj się zamilknąć na czas, abyś nie musiał żałować tego, co powiedziałeś” (św. Hieronim). Stosując się do tego, sprawimy, że nasze rodzinne spotkania będą odpoczynkiem od pracy i źródłem obecności Bożej.
Umiarkowanie trzeba połączyć z pokorą. Obie te cechy w codziennych kontaktach przeplatają się i pozwalają, by zapanował pokój. Pokora temperuje duchowy egoizm. Skłania do troszczenia się o innych, do zapomnienia o sobie. Prowadzi do tego, że traktujemy bliźniego z szacunkiem, a kiedy możemy, zajmujemy ostatnie miejsce. Duchem służby skutecznie zwalczamy egoizm. A wtedy naśladujemy Jezusa, ponieważ On, pełnia miłości, całe życie służył. W ten sposób wykonamy nasze zadania i nie pogubimy się w egoistycznych, osobistych małostkach.
ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski |