19 marca
wtorek
Józefa, Bogdana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Tylko siebie mi nie zabieraj

Ocena: 3.75
4002

Grał z najlepszymi: jeśli jazz, to ze Stańką, Kisielewskim, Muniakiem, Śmietaną; jeśli big beat, to z Marylą Rodowicz, Pod Budą, Skaldami. Kiedy się nawrócił, z różancem objechał świat, opowiadając o swojej Królowej.

fot. arch. Jana Budziaszka

Ojciec mu powtarzał: „Jeśli napełnisz swój produkt miłością, ludzie nie dadzą ci umrzeć z głodu, bo zawsze będzie zapotrzebowanie na twoją pracę”. Cokolwiek więc robił Jan Budziaszek, wkładał w to całe serce. Jest perkusistą-samoukiem, a grał z najlepszymi muzykami. Na najlepsze w Krakowie balangi do jego domu przychodzili artyści z Teatru Stu i z Piwnicy pod Baranami, zawsze miał dla nich świetny bimber i „marychę” z własnego ogródka. Z kółkiem różańca na palcu opowiada najwspanialszą – jak mówi – historię, „jaka kiedykolwiek wydarzyła się na naszej planecie”. Historię swojego życia.

 

Małpy na palmach

Żyje, bo jego mama nie zgodziła się na aborcję. Argumenty były „socjalne”: bo bieda końca wojny i niepewność, czy będzie miała z kim dziecko wychować. Zawierzyła go Maryi; Janek urodził się w listopadzie 1945 r, a półtora roku później babcia zapisała go do Milicji Niepokalanej. Dziwnym zrządzeniem dostał legitymację z podpisem o. Maksymiliana Kolbego, z przedwojennych zapasów.

Nigdy nie chodził do szkoły muzycznej, uczył się muzyki w domu kultury, słuchając radia i płyt oraz grając, kiedy tylko nadarzyła się okazja. W 1965 r. związał się ze Skaldami. Zaczęło się kolorowe życie: niezłe pieniądze, trasy koncertowe po Polsce i po świecie. I wielka miłość – Basia, krakowianka spotkana w Świnoujściu. Pobrali się w 1973 r., z czasem pojawiły się dzieci. „Jestem pełen podziwu dla mojej żony, że wytrzymała ze mną tyle lat” – mówił Cezaremu Sękalskiemu w książce „Sam bym tego nie wymyślił”. „Przyjeżdżałem do domu jak do hotelu, na chwilę, na kilka dni, a potem dalej ruszałem w trasę”.

W trasie trawka i wódka przed koncertem to był rytuał. Kiedy leciał ze Skaldami do ZSRR, zaczynali pić na Okęciu, kończyli dwa miesiące później, po wylądowaniu w Polsce. Jak policzył, w Związku Radzieckim zagrali razem 2,5 tys. koncertów i spędzili tam 5,5 lat życia. Fascynował go Wschód, Indie, poznał astrologię, z pamięci cytował świętą księgę taoistów – Iching, wróżył niczym zawodowiec. Kiedy Rafał Porzeziński w programie TVP „Ocaleni” zapytał go, czy tamta przeszłość wciąż mu doskwiera, odpowiedział, że absolutnie nie. Nie żałuje jej, bo teraz, kiedy spotyka się z młodymi chłopakami, którzy przeżywają różne rozterki, nie mówi im, by nie brali narkotyków ani nie pili wódki, tylko opowiada, jak one działają. Jak to jest, kiedy po wódce w głowie kręci się tak, że nie możesz nawet położyć się w łóżku, jak to jest, kiedy paląc trawkę, masz odlot w wyimaginowany las tropikalny pełen skaczących małp i odgłosów dżungli, że gdy ciężarna żona prosi cię o przypilnowanie gotującego się mleka, chcesz złapać za karabin maszynowy. Jak to jest, że aby pogadać z kumplami, musicie się jednakowo „napalić” albo napić, bo bez tego rozmowa się nie klei.

 

W klapkach i na bosaka

Bycie „na haju” to stan wyższej konieczności: obezwładnia wolę, podporządkowuje zmysły. To „haj” sprawił, że w klapkach i boso szedł przez sześć dni na Jasną Górę, nie mając ze sobą nic poza ubraniem, w którym wyszedł z domu. Nie rozumiał tego, ale uległ. Potem, opowiadając wiele razy o tym zdarzeniu, rozszyfrował wszystkie cieniutkie nitki, z których utkana została Boża intryga zmieniająca jego życie o 180 stopni.

Sierpień 34 lata temu powinien tradycyjnie spędzać z dziećmi w Chałupach, ale tym razem to żona z nimi wyjechała, jemu pozostawiając sprzątanie domu po remoncie. Posprzątał i spontanicznie zgodził się przyjąć pod swój dach grupę kilkunastu pielgrzymów z Niemiec, których tak polubił, że odprowadził ich na Wawel, skąd wyruszała pielgrzymka krakowska. Tam właśnie zawładnął nim nieznany mu wcześniej wewnętrzny imperatyw, który sprawił, że w jednym podkoszulku i w jednych spodniach, nigdy głodny ani zziębnięty, zdziwiony sam sobą, doszedł przed Czarną Madonnę.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 marca

Wtorek - V Tydzień Wielkiego Postu
Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie,
nieustannie wielbiąc Ciebie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mt 1,16.18-21.24a
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

Nowenna do św. Rafki

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter