19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Szacunek dla samego siebie | teologia w codzienności

Ocena: 5
1568

 


DUCHOWA KORZYŚĆ

Jeszcze niedawno najbardziej dziwiłby nas zapewne starochrześcijański zakaz uprawiania zawodu aktora. Otóż wynikał on z głębokiego przeświadczenia, że chrześcijaninowi nie wolno zajmować się propagowaniem ani bałwochwalstwa, ani rozpusty, a jedno i drugie działo się na ówczesnych scenach. Wydaje się, że na naszych oczach tamte stare problemy wracają i przed aktorami (dziennikarzami, muzykami, plastykami itp.), którzy chcą być wyznawcami Chrystusa nie tylko z nazwy, staje coraz bardziej palące zadanie wypracowania sobie takiej przestrzeni dla uprawiania zawodu, w której nie żąda się od nich uczestnictwa w propagowaniu poglądów i postaw kłócących się z wiarą chrześcijańską.

Wróćmy jednak do Kościoła starożytnego. Zdarzało się nieraz, że ktoś uprawiający zawód zakazany chrześcijanom zapragnął gorąco zostać chrześcijaninem, a nie miał przygotowania do innego zawodu. Otóż nawet w takich przypadkach Kościół nie widział możliwości pogodzenia tych dwóch rzeczy: uprawiania takiego zawodu i bycia chrześcijaninem. Szukano wówczas innych rozwiązań, między innymi człowiek taki mógł liczyć na skromne finansowe wsparcie ze strony Kościoła.

Oto fragment listu św. Cypriana, biskupa Kartaginy, do jednego z podległych mu duchownych w sprawie aktora, który z chwilą przyjęcia chrześcijaństwa utraciłby dotychczasowe źródła utrzymania (list pochodzi z około 249 r.): „Jeśli powołuje się on na biedę i na skrajne ubóstwo, to można zaradzić jego potrzebom i utrzymywać go z dóbr Kościoła. Musi się jednak zadowolić skromnym, prostym pożywieniem, a nie myśleć, że powinno mu się płacić za to, że porzucił swe grzechy. Przynosi to bowiem korzyść jemu samemu, a nie nam. Zresztą, gdyby nawet bardzo wiele zarabiał w swym zawodzie, to cóż to za zysk, który odrywa ludzi od stołu Abrahama, Izaaka i Jakuba? (…) Dlatego, jeśli tylko możesz, odwołaj go od tego niegodziwego i haniebnego zajęcia i wprowadź na drogę niewinności i nadziei wiecznego swego życia. Nakłoń go, aby się zadowolił darami Kościoła, skąpymi wprawdzie, ale za to zbawiennymi. Jeśliby zaś wasz Kościół nie mógł utrzymać potrzebujących, to niech on przeniesie się do nas, a otrzyma to, co konieczne do życia i ubrania” (List 2, 2).

 


WIERNOŚĆ BEZ GRANIC

Wydaje się, że przydałaby się nam odrobina tego lęku starożytnych chrześcijan, aby w naszym zarabianiu na chleb powszedni nie było żadnego grzechu. O ileż łatwiej wtedy człowiekowi szanować samego siebie! Zauważmy ponadto, że również przed Kościołem współczesnym staje zadanie organizowania jakiejś konkretnej pomocy dla ludzi, którzy zarabiali na swój chleb niekoniecznie godziwie, ale postanowili swą pracę zawodową ułożyć wreszcie zgodnie z Bożymi przykazaniami.

To niemal choroba naszej cywilizacji, że gotowi jesteśmy być wierni dobru tylko do określonego momentu: dopóki nie musimy zbyt dużo, w naszym mniemaniu, za to płacić. Bardzo wielu z nas dałoby się przymusić do czynienia zła już w obliczu zagrożenia utratą pracy.

To właśnie na tej chorobie żerował zarówno hitleryzm, jak i komunizm. Nauczyciele i dziennikarze realizowali program zakłamywania społeczeństwa, bo inaczej mogliby utracić pracę albo narazić się na jakieś inne kłopoty. Pracownicy administracji wykonywali potulnie zalecenia, żeby dyskryminować ludzi niewygodnych, bo gdyby odmówili, sami mogliby zostać objęci dyskryminacją. A w czasach wielkiego terroru lub wojny żołnierze posłusznie rozstrzeliwali niewinnych, bo inaczej sami zostaliby rozstrzelani. Wszyscy wykonujący takie rozkazy gardzili sobą, przeklinali swój niewolniczy los, ale uważali, że nie mają innego wyjścia.

I okazuje się, że tamte odczłowieczające doświadczenia niewiele nas nauczyły. Wciąż jeszcze wierność samemu sobie dla wielu z nas nie jest czymś oczywistym. Wciąż jeszcze nie przezwyciężyliśmy w sobie tej nieszczęsnej gotowości paktowania ze złem, byleby tylko uchronić się od jakiejś przykrości lub kłopotu. I pomyśleć, że wielu z nas nosi imiona męczenników! A wszyscy – mówię teraz o chrześcijanach – wierzymy w Jezusa Chrystusa, który nie paktował ze złem nawet w obliczu straszliwej śmierci na krzyżu.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter