Postanowił zostać w Medjugorju. Po półtora roku opuścił wspólnotę „Miłosierny Ojciec”. Franciszkanie pomogli, dali zatrudnienie w nieistniejącym już dziś Ogrodzie św. Franciszka. – Przez 10 lat zajmowałem się opieką nad końmi, kucykami, osiołkami. Potem o. Vlasič, nieżyjący już proboszcz parafii w Medjugoriu, powiedział, że potrzebuje kogoś do pracy w zakrystii. Przez sześć lat byłem zatrudniony na stałe, a teraz pracuję jako wolontariusz – opowiada Wiesław. Marii Pavlovic, jednej z wizjonerek, pomagał budować kaplicę. – Przez kilka miesięcy uczestniczyłem w objawieniach. Zazdroszczono mi i pytano: „Widziałeś Matkę Bożą?”. „Nie widziałem” – odpowiadałem.
– W Medjugoriu w centrum jest Chrystus. Życie jest proste, szczere i radosne: jest to życie sakramentalne, skupiające się na Eucharystii i przy konfesjonale, bo siłą Medjugoria są spowiedzi. Ludzie noszący latami problemy otwierają się i zaczynają nowe życie. To jest właśnie fenomen Medjugoria – podkreśla Wiesław.
ŚWIADECTWO SIEWCY
Przyjaciół ma na całym świecie. Nieraz ktoś zadzwoni przez Skype’a z USA. Nie powie mu: „Zadzwoń później, bo u mnie środek nocy”. Trzeba pogadać, bo człowiek ma problem. Grupom, z którymi się spotyka, opowiada, jak Bóg wyprostował jego pokręcone życie. Młodzież chętnie słucha, bo jest to prawdziwa historia pokazująca, jak narkotyki każdego kto po nie sięgnie doprowadzają na dno. Jednocześnie jest to świadectwo mocy Boga.
– Wychowałem się u dziadków w Jaśle, na Podkarpaciu. W rodzinie z żywą wiarą katolicką, przez cały okres szkoły podstawowej byłem ministrantem – opowiada Wiesław. – Jako piętnastolatek wyrzuciłem Boga ze swojego życia. Nie zanegowałem Jego obecności, tylko powiedziałem: „Daj mi święty spokój”. Powstała pustka, którą trzeba było czymś zapełnić. Najpierw alkohol, potem tabletki, aż w końcu jeden z narkomanów pokazał mi, jak wyprodukować kompot. I zostałem ekspertem. Sam brałem i sprzedawałem innym. Narkotyki zabrały mi wszystko: zdrowie, rodzinę, przyjaciół, sumienie, zasady moralne. Oszustwa, kradzieże – nie było ceny, której nie można byłoby zapłacić, byleby było czym napełnić strzykawkę.
W 1985 r. musiał wyprowadzić się z Jasła, tak został znienawidzony przez miejscową społeczność. Wszedł też w kolizję z prawem. Za produkcję kompotu otrzymał wyrok w zawieszeniu. Dziadkowie zdecydowali o odesłaniu wnuka do rodziców w Kołobrzegu.
Kiedy po raz kolejny mówi świadectwo o swoim życiu, niektórzy pytają, czy nie czuje się tym zmęczony albo znudzony. – Za każdym razem jakbym jeszcze raz przeżywał swoją historię. Jest ona jak katharsis, oczyszcza mnie, przypomina, skąd przyszedłem, dokąd zmierzam, kim jestem. Nie mówię o sobie: „Byłem narkomanem”, ale: „Jestem narkomanem i będę nim do końca życia, chociaż już 19 lat jestem czysty”. Wiem jednak, że gdybym o tym zapomniał, to wtedy łatwo jest potknąć się i przewrócić. To jest tak jak z alkoholikiem: nie wróci do nałogu, dopóki nie sięgnie po pierwszy kieliszek – podkreśla Wiesław.
Ilu osobom jego świadectwo pomogło, dowie się zapewne po drugiej stronie życia. Ale może opowiedzieć historię pewnego czterdziestokilkuletniego mężczyzny. Znajomi przywieźli go do Medjugoria pijanego, bo rzadko kiedy trzeźwiał. Rodzina była załamana. „Słuchałem pana świadectwa i stało się coś dziwnego, od tamtego czasu czuję wstręt do wódki, przestałem pić” – mówił potem do Wiesława. – Siedem lat później dowiedziałem się, że ten uzdrowiony mężczyzna jest w stadium terminalnym choroby nowotworowej. Żona przekazała mi przez pielgrzymów, że te lata trzeźwości były najszczęśliwszym okresem w ich małżeństwie i rodzinie – mówi Wiesław.
Innym razem piętnastoletnia heroinistka, przywieziona do Medjugoria przez matkę, po wysłuchaniu świadectwa Wiesława skończyła z nałogiem narkotykowym. Teraz jest szczęśliwą mężatką.
– Jestem siewcą, a co z tego wyrośnie – o tym wie Jezus. Przestałem rozkminiać moje życie, kieruje nim Bóg, posyła mnie tam, gdzie mam coś do zrobienia. Dlatego jestem szczęśliwym człowiekiem – mówi Wiesław. I dodaje: – Dzisiaj świat bardziej niż teologów potrzebuje świadków, którzy swoim życiem potwierdzą to, co mówi Jezus.