19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Santos, czyli Święci i piłka

Ocena: 4.9
922

 


PRZYPADEK, KTÓREGO NIE BYŁO

Agostinho Oliveira, którego młodzi szkoleniowcy zaliczają do twórców współczesnej portugalskiej myśli szkoleniowej, nie dziwi się, że dzwoni do niego polski dziennikarz. – Tak, właśnie słyszałem, że Fernando dostał posadę w Warszawie – mówi były selekcjoner piłkarskiej kadry Portugalii. Zapytany, czy kierowana przez Santosa w 2016 r. kadra zasługiwała na zwycięstwo w Euro pomimo zremisowania większości meczów, zapewnia, że tamten sukces nie był przypadkowy. – W profesjonalnej piłce nie ma takich historii, że jakiś zespół wygra duży turniej przez przypadek. Zawsze jest duża praca wykonana przez zawodników i sztab szkoleniowy – tłumaczy selekcjoner Portugalii z lat 2002 i 2010, który pełnił funkcję asystenta trenera Luiza Felipe Scolariego podczas mistrzostw Europy w 2004 r., rozgrywanych w tym kraju. – Profesjonalnym futbolem nie rządzi zbieg okoliczności. Czasem tylko coś zawiedzie, a najważniejszy mecz się nie uda – wyjaśnia Oliveira; jego zdaniem ekipa Portugalii z Euro 2004, która przegrała w Lizbonie mecz o złoto z Grecją, była lepsza od drużyny kierowanej w 2016 r. przez Santosa. Przypomina, że o ile goszczącej turniej w 2004 r. Portugalii nie udało się wygrać z potencjalnie słabszym rywalem, o tyle dwanaście lat później zespół Santosa zdobył mistrzowskie trofeum, wygrywając z faworyzowaną Francją na jej terenie.

Kolega nowego selekcjonera biało-czerwonych uważa, że „w katolickiej Polsce Fernando powinien czuć się równie dobrze, jak w katolickiej Portugalii”. – Wy mieliście swojego papieża, my mamy Fatimę – licytuje się Oliveira. – W piłce jest wielu wierzących, rozmodlonych ludzi, takich jak Santos. Pamiętam, jak w prowadzonej przez Scolariego reprezentacji Portugalii wyglądała przedmeczowa odprawa… W szatni cały zespół z Luísem Figo i Cristiano Ronaldo. Za chwilę pojawia się Scolari. Nie jest sam. Niesie figurkę Matki Boskiej. Niebawem wierzący i niewierzący biorą udział w przedmeczowej modlitwie…

 


ŻYCIE PO ŚMIERCI

Fernando Santos wierzy w życie po śmierci. Lubi dzielić się przemyśleniami na ten temat oraz własnym doświadczeniem. Opowiada, jak późną wiosną 1999 r., nazajutrz po zdobyciu mistrzostwa z FC Porto, które wówczas prowadził, szedł do kościoła, prowadząc wewnętrzny dialog ze swoim zmarłym kilka lat wcześniej ojcem. – Pytałem go, jak mu jest „tam” i czy w ogóle to „tam” istnieje. Poprosiłem o znak. Wspominałem jakieś nasze wspólne zdarzenia, otrzymane od niego prezenty. Jednym z nich było wieczne pióro, które ojciec podarował mi, kiedy byłem dzieckiem. To był czarny parker z wygrawerowanym na biało moim imieniem i nazwiskiem: Fernando Santos. Kiedy doszedłem do kościoła, spotkałem tam bezdomnego chłopaka, z którym czasem zamieniałem słowo przed wejściem do świątyni. „Trenerze, gratuluję mistrzostwa. Dziś to ja mam dla pana prezent”, powiedział do mnie na powitanie. Zdziwiłem się. Przyjąłem upominek i po wejściu do kościoła w ławce dyskretnie otworzyłem opakowanie. Było w nim wieczne pióro, czarny parker z wygrawerowanymi na biało dwoma wyrazami: Fernando Santos.

 


CISZA I WDZIĘCZNOŚĆ

Miejscem chętnie odwiedzanym przez Santosa jest Fatima. Do sanktuarium udaje się on jednak dyskretnie. Unika tłumów. Drażnią go natrętne prośby pielgrzymów o autograf i wspólne zdjęcie. – W Fatimie szukam ciszy – podkreśla selekcjoner, zaznaczając, że niezbędna jest ona w modlitwie i medytacji. Nie zapomina też o wdzięczności Bogu. Okazał ją w 2016 r. podczas konferencji prasowej po finałowym meczu mistrzostw Europy, w którym podopieczni Santosa niespodziewanie wygrali z Francuzami 1:0. Po zawodach trener zwycięskiej ekipy odczytał podziękowania dla Boga za możliwość zdobycia pierwszego triumfu w Euro z reprezentacją swego kraju. Szkoleniowiec przyznał wówczas, że jeszcze w trakcie fazy grupowej przygotował podziękowania, wierząc w sukces prowadzonej przez siebie drużyny. Rok później Fernando Santos, objeżdżając małe i duże portugalskie miejscowości, wciąż opowiadał o swoim doświadczeniu wiary oraz wdzięczności wobec Boga. Kiedy pod kościołem w Encarnação wręczałem mu egzemplarz tygodnika „Idziemy”, w którym opisaliśmy jego niespodziewany sukces na Euro, zażartował, że być może będzie to pierwszy polski tygodnik, który przeczyta. – A wie pan, że już kiedyś byłem w Warszawie? To było w 2012 r. podczas mistrzostw Europy w Polsce – wspominał. I dodał: Kto wie, może jeszcze kiedyś tam powrócę.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter