ŻYCIE WIĘŹNIA
W klasztorze panowały spartańskie warunki. Po kasacie zakonu w 1825 r. przez władze pruskie, budynek niszczał. Franciszkanie wrócili tu dopiero w 1947 roku. Woda bieżąca była tylko w kuchni, w wielu celach nie było elektryczności, a budynek nie posiadał ogrzewania.
Prymas otrzymał zakaz opuszczania celi i wyglądania przez okno. W kolejnych dniach zapisał: „28 września 1953, poniedziałek (...) rozpoczyna się więc życie więźnia. (...) czuwa nade mną blisko 20 ludzi „w cywilu”. Nie opuszczają korytarza i w dzień, i w nocy. (…) Na podwórzu gospodarczym stale przebywa kilku młodych ludzi, którzy nie spuszczają oczu z mich okien”. Gdy jeden z nich osłaniał okna, żeby kto nie dostrzegł więźnia, Prymasa powiedział: „Tych okien nikt nie zdoła przed światem ukryć, i tak wszyscy będą wiedzieli, gdzie mnie więzicie... Pozycja Prymasa Polski więcej znaczy w świecie, aniżeli każdego innego hierarchy na Wschodzie Europy i na to rady nie ma”.
Szczególnie bolesny dla Prymasa był brak Eucharystii. „Upominam się o możność odprawiania Mszy Świętej. Dowiaduję się, że do kościoła nie będę mógł chodzić. Wobec tego proszę o przybory do Mszy Św., którą chcę odprawiać w celi. Wszak mogą je przynieść z sąsiedniego kościoła. Sprzętów nie otrzymałem” – notował Prymas. Pierwszą Mszę Św. mógł sprawować w celi dopiero 1 października, gdy przywieziono mu potrzebne akcesoria z Warszawy. „Wszystkie Msze Św. października odprawię ku uczczeniu Matki Bożej Jasnogórskiej” – zapisał.
Dni wypełniała modlitwa. „Postanowiłem sobie tak urządzić czas, aby zostawić jak najmniej miejsca swobodnym dociekaniom” — zanotował w „Zapiskach więziennych”. „Brewiarz odmawiam chodząc po swoim niewielkim pokoju, by brak powietrza uzupełnić ruchem. Wieczorem, gdy się już robi ciemno – a mamy brak światła – odmawiam Różaniec, wędrując po pokoju. Modlę się wiele do mej szczególnej Patronki, Matki Bożej Jasnogórskiej, za obydwie moje archidiecezje, księży biskupów i moich domowników”.
Codziennie odprawiał Drogę Krzyżową. „4 października 1953, niedziela: Dziś »erygowałem« sobie Drogę Krzyżową, pisząc na ścianie ołówkiem, nazwy stacji Męki Pańskiej i oznaczając je krzyżykiem” – czytamy w „Zapiskach”.
Zakonnicy w końcu dociekli kim jest niezwykły gość w ich klasztorze. – Brat Symplicjusz wypatrzył kiedy była zmiana warty ubeków i wszedł na moment do celi. Podczas Mszy Św. bracia ogłosili parafianom, że UB w klasztorze przetrzymuje Prymasa. Wieść rozeszła się po okolicy – opowiada brat Mirosław Starzyński.
Kapucyni podczas nabożeństw otwierali na oścież drzwi kościoła wiodące na klasztorny korytarz i głośno intonowali śpiewy. „11 października 1953, niedziela: Z pobliskiego kościoła dochodzą śpiewy ludu, w miarę jak rozchylają się drzwi kościelne (może chórowe) na korytarz klasztorny. Radość wstępuje do serca, że Matka Boża hołd swój odbiera” – notował Prymas.
Nazajutrz po kolacji Prymas otrzymał nakaz spakowania wszystkich rzeczy. „Zajmuję miejsce w aucie wraz z »panem w ceracie«”. Stoi kilka innych wozów w dyskretnej odległości. Ruszamy! W imię Boże. Czuję się tak bardzo »rzeczą«, że nie pytam o nic. Oddaję się w opiekę Matce Bożej i św. Józefowi” – pisał.
Auta jechały w kierunku odległego o ok. 170 km Stoczka Warmińskiego.
KORONACJA POCIESZYCIELKI
Po raz drugi do Rywałdu Królewskiego Prymas Wyszyński przybył 3 września 1972 r., by nałożyć papieskie korony na skronie Matki Bożej Rywałdzkiej – Pocieszycielki Strapionych. Przed koronacją pielgrzymom udostępniona została cela, w której Prymas był więziony. – Na 2 miesiące przed jej otwarciem do klasztoru przy ul. Miodowej w Warszawie przyjechał pan „w ceracie” z urzędu przy ul. Rakowieckiej – opowiada o. Gabriel Bartoszewski, wówczas prowincjał kapucynów. – „Będzie otwarta cela?” – pyta mnie. – „Będzie” – odpowiadam. – On na to: „Niedobrze. Prymas jest cenionym, ale jest już starszym hierarchą. I niewątpliwie umrze. Proszę sobie wyobrazić, że to może być przeszkodą, jeśli będzie miał otwarty proces beatyfikacyjny”. Ja na to: „Jestem postulatorem procesu beatyfikacyjnego o. Koźmińskiego i wiem, że tak nie będzie”. Pan „w ceracie” wstał i bez słowa opuścił pokój. Nie dostałem potem paszportu na wyjazd do Rzymu, dopiero po odwołaniu się – wspomina o. Bartoszewski.
Kiedy w maju 1982 r. prymas Józef Glemp święcił w Rywałdzie pamiątkową tablicę z popiersiem kard. Wyszyńskiego podkreślił: „Siedemnastodniowy pobyt kard. Wyszyńskiego w Rywałdzie zapoczątkował jego Drogę Krzyżową i jego Drogę Miłości”. To właśnie w czasie uwięzienia w Rywałdzie zrodziła się u Prymasa myśl oddania się Maryi w macierzyńską niewolę miłości, zrealizowana w Stoczku Warmińskim 8 grudnia 1953 roku.