Mogła mieć wszystko, co oferował świat. Jednak wybrała pustelnię. Od kilku wieków św. Rozalia jest patronką od epidemii, głodu i trzęsień ziemi. Dziś rodzice znowu wybierają ją na patronkę dla córek.
Życie św. Rozalii owiane jest legendą. Podobno jeszcze przed narodzinami córki mama miała sen, w którym otrzymała polecenie, aby nadać jej imię Rozalia, bo łączy w sobie nazwy najpiękniejszych kwiatów – róży i lilii. I zapowiedź, czym będzie naznaczone jej życie: miłością do Boga i bliźniego oraz niewinnością.
Santuzza – Mała Święta, jak nazywają ją Włosi – przyszła na świat ok. 1130 r. w Palermo, w autokratycznej rodzinie skoligaconej z cesarzem Karolem Wielkim. Wychowywała się pod opieką królewskiej ochmistrzyni, która kształtowała umysł i pobożność dziewczynki. Otaczał ją luksus dworu, ale jej serce zdobył Ktoś inny. Już w dzieciństwie Rozalia postanowiła oddać życie Bogu i w tajemnicy złożyła ślub czystości. Gdy rodzina zaczęła namawiać ją do małżeństwa, zamieszkała w pustelni – najpierw w grocie Quisquina delle Rosa, później na Monte Pellegrino. W chwili śmierci miała nie więcej niż 35 lat. Dzisiaj na jej wizerunkach, prócz róży i lilii, można odnaleźć też czaszkę, krzyż, księgę i dzban, a czasem pielgrzymią laskę czy muszlę św. Jakuba.
Jeszcze cztery dekady temu była mało znana na terenie Polski. – Bp Ignacy Jeż, który był zafascynowany tą świętą, zaproponował mi budowę parafii pod jej wezwaniem – wspomina ks. dr Andrzej Targosz, były proboszcz parafii św. Rozalii w Szczecinku, gdzie obecnie znajdują się relikwie świętej. – Prosiłem o innego patrona, ale usłyszałem tylko: „Buduj, a nie zmieniaj”.
Czytaj dalej w e-wydaniu
Idziemy nr 14 (754), 05 kwietnia 2020 r.