20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Promieniowanie świętości

Ocena: 4.6
2282

 

A jego specjalne uprawnienia?

Otrzymał je jeszcze kard. August Hlond, jadąc do Polski, bo zapadła żelazna kurtyna i prymasowi Polski potrzebne były uprawnienia do sprawnego zarządzania. Komuniści zerwali konkordat, ale Prymas miał od Piusa XII osobiste pismo: prawo do przygotowania kandydatów do nominacji biskupich (co należy w normalnym trybie do obowiązków nuncjusza) i regulacji niektórych kwestii z życia zgromadzeń zakonnych. Mimo zerwania konkordatu kontakt z papieżem był możliwy. Komunistów szlag trafiał!

Prymas Wyszyński był także ordynariuszem grekokatolików, przyjeżdżał z Przemyśla archimandryta ustalać z nim program pracy, byłem świadkiem. Komuna pilnowała, żeby się o tym nie gadało i nie pisało, bo przecież Kościół greckokatolicki był zakazany, więc dyskrecja była obustronna. Prymas potajemnie wyświęcił biskupa dla Ukrainy, jeździłem w tej sprawie do Lwowa, do Henryka Mosinga, który był profesorem mikrobiologii na Uniwersytecie Lwowskim i utajnionym księdzem wyświęconym potajemnie przez Prymasa w Laskach.

 

Jak wspomina Ksiądz Prałat współpracę z kard. Wojtyłą?

A z nim tak się Prymas umówił: „Niech ksiądz kardynał nawiązuje kontakty z Kościołami zewnętrznymi, bo sami nie udźwigniemy zderzenia z bolszewickim komunizmem, nacisk aparatu jest tak wielki, że musimy być umocowani w Kościołach Zachodu poprzez nasze własne kontakty. A ja będę leżał przy wschodniej granicy jak pies i pilnował polskiego podwórka”. I to się potem sprawdziło: kiedy po śmierci Pawła VI kardynałowie zjechali się, żeby wybierać papieża, to zanim zaczęło się konklawe, spotykali się na sesje, żeby rozstrzygać sprawy bieżące. Kiedyś była przerwa i kardynałowie niczym klerycy rzucili się do windy, a winda była jedna. Prymas nie będzie się rzucał w tłum, za poważny jest! Stanął przy oknie, więc Wojtyła przy nim, czekają, aż się przerzedzi. „Tylu tych kardynałów nowych, ja tylko kilku znam” – mówi Prymas. „Ja właściwie to ich wszystkich znam” – mówi na to kard. Wojtyła. Słyszałem to na własne uszy.

 

Czyli Prymas dobrze rozplanował zadania?

To samo z Niemcami – po słynnym liście „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie” do biskupów niemieckich oni nie odpowiedzieli jednoznacznie. Prymas chciał im to dać odczuć, że nie byli solidarni. Szybko się zorientowali i przyjeżdżali do Polski na uroczystości religijne: raz trzech kardynałów, drugi raz pięciu członków episkopatu – więc rodzi się problem rewizyty. Prymas mówi: „Jeszcze nie czas”. Po wyborze Jana Pawła I, podczas krótkiego wypoczynku w Fiszorze mówi: „Już czas”. Poprosił abp. Bronisława Dąbrowskiego, sekretarza episkopatu, aby przygotował wizytę. Jadą: Prymas, kard. Karol, bp Jerzy Stroba i bp Władysław Rubin od Polonii – bo tam duża Polonia w Niemczech. Biskupi niemieccy zrobili szpaler i przez ten szpaler szli nasi – w Fuldzie, a Fulda to jak Gniezno u nas, grób św. Bonifacego, misjonarza Niemiec. Wracamy z Niemiec, przychodzi wiadomość, że Jan Paweł I zmarł i  trzeba znowu jechać na konklawe. A tam wśród kardynałów odrodził się – obecny już na poprzednim konklawe – nurt, że może trzeba kogoś spoza Włoch wybrać. Najbardziej znany w Kościele powszechnym był polski kardynał Karol Wojtyła. A Niemcy świeżo go u siebie przyjmowali!

Swoją drogą, Prymas szykował go na swego następcę: godzinami ze sobą rozmawiali, we dwóch, poza Konferencją Episkopatu, poza Radą Główną.

Wracaliśmy z konklawe – Prymas zamyślony, znowu samotny.

 

„Czasy Prymasa” – kim był dla tych czasów?

To był człowiek dialogu społecznego! Konstytucję uchwalono dopiero w 1952 r., nieprzypadkowo tak późno, komunistom chodziło o to, żeby w czasie bezprawia stworzyć jak najwięcej faktów dokonanych – nie ma ustanowionego prawa i ludzie nie mają się do czego się odwołać, kiedy ich wywłaszczają, aresztują. Obowiązywało tzw. „prawo powielaczowe”, czyli reakcja na sytuację. Naród życie społeczne i gospodarcze organizował według struktur przedwojennych. I dopiero jak komuniści rozmontowali te struktury, zrobili konstytucję. A porozumienie z 1950 r. – rządu i Kościoła – do którego doprowadził Prymas, było właśnie po to, żeby strona kościelna miała normy, do których mogłaby się odwołać. Prymas nie obrażał się na władze, rozmawiał z nimi, nawet jeśli niektórzy katolicy mieli mu za złe sposób rozmowy i to, że rozmawiał tylko z pierwszym sekretarzem i premierem. A Prymas mówił: „Gdybym tego nie pilnował, to by mi kazali rozmawiać z dzielnicowym”. Potem też mówił: „To ja jestem w kraju od rozmów, a nie dyplomaci watykańscy”, duchowni Luigi Poggi i Agostino Casaroli.

 

W Watykanie mieli mu to za złe?

Taka była filozofia Pawła VI: porozumieć się. Kardynał Casaroli jechał do Warszawy i myślał że się porozumie z władzami państwowymi, bo Wyszyński jest za blisko „frontu” i „nie jest obiektywny”. Przyjechał kiedyś bez uprzedzenia bp Poggi i żeby mieć motyw wizyty, wynalazł jakieś spotkanie archeologów w Płocku. Prymas powiedział, żebym go przywitał w jego imieniu, sam wyjechał do Choszczówki. Potem go przyjął, po tym Płocku, i powiedział: „Ja odprowadzę jutro księdza na lotnisko”. I odprowadził, siedział w saloniku, do schodków odprowadził, trzymając go pod rękę. „Nie podzielą nas!” – powiedział.

Chciał rozmawiać. Nie obrażał się. „My nasze sprawy załatwiamy tutaj” – mówił. Nie pojechał do USA, choć tam Polonia czekała. „Ale nie uniknę tam pytań – mówił – a będą pytać. Nie będę źle mówić o Polsce”.

 

W parafii Najświętszego Zbawiciela w Warszawie, gdzie Ksiądz Prałat był proboszczem, już w 1983 r. rozpoczęły się comiesięczne modlitwy o kanonizację Prymasa. Ludzie pytali przez lata: dlaczego to tyle trwa?

Od razu po śmierci Prymasa zaczęły nadchodzić prośby o kanonizację, zbiorowe i indywidualne. Konferencja Episkopatu po pewnym czasie podjęła decyzję, aby zwrócić się do Stolicy Apostolskiej o zgodę na rozpoczęcie prac. Byłem już wtedy u Zbawiciela i postanowiłem się włączyć. Prymas Józef Glemp poprosił, żebym prowadził prace, czyli został postulatorem. Zakres działań był ogromny: co i kiedy kard. Stefan powiedział, co mówili świadkowie – wybranych było 89, od koleżanki z klasy aż do biskupów pomocniczych z Gniezna. Zajęło to sześć lat. Potem wziąłem te materiały, siedem worków, wrzuciłem do bagażnika i z ks. Stefanem Kośnikiem zawieźliśmy do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych – a  tam leżały 24 lata.

 

Dlaczego ogłoszenia jego świętości potrzebujemy właśnie teraz?

Na znak ufności i zawierzenia. I na znak jedności Kościoła i narodu. Nie mamy autorytetu – więc jakiś autorytet, który by nas jednoczył, jest potrzebny. Postępuje demontaż Polski, na różne sposoby i w różnych miejscach. A tu – integracja! Prymas trzymał nas i integrował wtedy – i teraz będzie robił to samo, tylko z innej pozycji.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarz i publicystka, współautorka m.in. "Poradnika dla dziennikarzy i wydawców gazet lokalnych" oraz " Podstaw warsztatu dziennikarskiego", prowadzi zajęcia na Wydziale Dziennikarstwa UW, współtwórca i była, wieloletnia sekretarz redakcji tygodnika "Idziemy".

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 20 kwietnia

Sobota, III Tydzień wielkanocny
Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem.
Ty masz słowa życia wiecznego.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 55. 60-69
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter